Trudno być królem. Arthur Curry, znany bardziej jako superbohater Aquaman oraz suzeren Atlantydy, odczuwa to brzemię na co dzień. Po ataku terrorystycznym na ambasadę podmorskiego królestwa oraz zatopieniu amerykańskiego okrętu wojennego przez rzekome siły podwodnego kraju, pozycja atlantydzkiej monarchii na arenie międzynarodowej nie jest najlepsza. Na koronowaną głowę spadają kolejne zmartwienia. Ich przyczyną są knowania tajnej organizacji NEMO – Nautycznej Egzekutywy Makrokosmicznego Ordynku, kierowanej przez nikogo innego jak Czarną Mantę (który znów jest mdły i nijaki). Za pomocą sabotażu, szpiegostwa i prowokacji złoczyńcy chcą doprowadzić do wybuchu wojny między Atlantydą a Stanami Zjednoczonymi, by później, gdy oba kraje się wykrwawią, przejąć władzę nad światem (jakże oryginalnie!).
Znów, tak jak w Utonięciu, jest tu pełno wybuchów, walk nad- i podwodnych oraz strzelanin, w których atlantydzki monarcha bierze ochoczo udział. Międzynarodowa skala historii oraz to, że rozgrywa się na szczytach władzy sprawiają, że cywilne, szeregowe ofiary konfliktu nawet nie pojawiają się w kadrach. Jedynie mikrokosmos Amnesty Bay, skąd pochodzi Arthur Curry, wydaje się być zamieszkany przez ludzkie, czujące oraz myślące istoty. Reszta świata (nawet Liga Sprawiedliwości) stanowi jedynie tło dla politycznej gry, stojącej zresztą w sprzeczności z kodeksem dyplomatycznym. Jakoś nie mogę się przekonać do takiego status quo. Nie leży mi sposób działania bądź co bądź króla Atlantydy, za wszelką cenę unikającego konfliktu i na każdym kroku podkładającego się Barackowi Obamie. Nie chwytam jakoś rozterek Aquamana, rozdartego pomiędzy dziedzictwem lądu i mórz, wiernością atlantydzkim tradycjom i dążeniem do reform, lojalnością wobec swego ludu a członkostwem w Lidze Sprawiedliwości. Wydaje mi się, że działa na przekór zdrowemu rozsądkowi, kierując się zwykle impulsami, nie zaś racją stanu. Po koronowanej głowie bym się tego nie spodziewał.
O wiele lepiej moim zdaniem wypada wątek Mery. Narzeczona Arthura, jako narodzona w Xebel, nie jest akceptowana przez atlantydzkie społeczeństwo, a nawet dworzan Jego Królewskiej Mości. Za radą gerontów udaje się więc do Wieży Zakonu Wdowieństwa, by tam pobrać odpowiednie dla przyszłej królowej nauki i przejść przez wymagane tradycją rytuały. Bohaterka jest zdecydowanie bardziej dynamiczna niż jej przyszły mąż. Potrafi dostosować się do sytuacji, nie obrażając przy tym nikogo, bez wywoływania politycznej scysji. Poza tym jej wizja świata nie jest zamknięta w bursztynie – umie zweryfikować swoje poglądy, jeśli poznaje nowe fakty i doświadczenia. Wolałbym, by to ona zajmowała tron Atlantydy.
Graficzna strona albumu nie odbiega od poprzedniego. Część rysowana przez Brada Walkera znów przyciąga wzrok, reszta zaś to standardowa superbohaterska kreska. Po raz kolejny galeria okładek alternatywnych autorstwa Joshuy Middletona cieszy oko. Widać, że grafik widziałby w roli filmowej Mery Amy Adams, a nawiązująca do filmowych plakatów z lat 50. estetyka ożywia wyobraźnię. W mojej głowie zrodziło się pytanie „Co by było, gdyby Aquaman spotkał Potwora z Czarnej Laguny?”.
Arthur Curry nie zna się na dyplomacji ani na administrowaniu krajem. Atlantyda nieustannie znajduje się w obliczu międzynarodowego kryzysu. A problemy nadal rozwiązywane są tutaj przy pomocy siły. USA podchodzi do zagadnienia przynajmniej trochę pragmatycznie i wiarygodnie, tworząc oddział Aquamarines – to jeden z niewielu dobrych pomysłów scenariuszowych. Niestety, nie znajdziemy tu pełnych napięcia negocjacji ani tragicznych monarszych wyborów godnych greckiej tragedii. Aquamanie, nie polubiłem cię.
Szczegóły:
Tytuł: Aquaman, Tom 2: Nadpływa Czarna Manta (DC Odrodzenie)
Tytuł oryginalny: Aquaman Volume 2: Black Manta Rising (DC Rebirth)
Wydawnictwo: DC Comics, Egmont Polska
Scenariusz: Dan Abnett
Rysunki: Philippe Briones, Scot Eaton, Brad Walker
Przekład: Marek Starosta
Typ: Komiks
Gatunek: superbohaterowie
Data premiery: 21.02.2018
Liczba stron: 204
Akurat tej części nie czytałem. Muszę znaleźć w necie 😉