Studio Uppercut Games raczej nie jest znane zbyt wielu miłośnikom gier komputerowych. Nie licząc kilku produkcji mobilnych, na koncie ma tylko dwie większe produkcje – przygodówkę Submerged z 2015 roku i recenzowaną grę rogue-lite City of Brass. Dość powiedzieć jednak, że założyciele studia pracowali wcześniej m.in. przy XCOM-ie i BioShocku, co da się zauważyć w ich najnowszej grze, która 4 maja opuściła wczesny dostęp i zaliczyła oficjalną premierę. Co prawda nie jest to dzieło wiekopomne jak podróż do Rapture, ale okazuje się być zaskakująco miłym zapychaczem czasu.
Jako nienazwany z imienia bohater trafiamy do Mosiądzu, inspirowanego Księgą tysiąca i jednej nocy upadłego miasta. Niegdyś było wielkie i bogate, ale wobec tego, że wszyscy mieszkańcy pływali w bogactwach, nie było komu pracować. Do pracy przywołano więc dżinny, co doprowadziło do tego, że inne miasta odwróciły się od Mosiądzu, jego mieszkańcy zaczęli głodować, a miasto ostatecznie upadło. Klątwa chciwości nawiedza je od wieków, a każdy śmiałek, który się do niego zapuścił w celu skradzenia jego skarbów, podzielił los mieszkańców. Zadaniem naszego protagonisty jest wyzwolenie miasta od klątwy.
Zabawa polega na ukończeniu dwunastu poziomów, rozgrywających się w różnych częściach miasta. Każdy poziom składa się z określonej listy etapów, te zaś generowane są losowo, dzięki czemu rozgrywka nigdy nie wygląda tak samo. Przemierzając lokacje, walczymy z przeciwnikami i unikamy pułapek, a na końcu poziomu czeka na nas walka z bossem. Pod tym względem gra dość mocno przypomina stare strzelanki, takie jak chociażby Wolfenstein 3D, posiada nawet podsumowanie poziomu po jego ukończeniu. Pamiętać należy o zdrowiu, reprezentowanym przez klasyczne serduszka, które nie odnawia się samoczynnie. Grając, nie mogłem pozbyć się wrażenia, że mam do czynienia z Serious Samem w klimacie Prince of Persia.
Nasza postać ma do dyspozycji bicz, służący do zabijania wrogów, przyciągania ich do siebie, wciągania w pułapki albo do przemieszczania się na nieduże odległości. W drugiej ręce znajduje się broń – domyślnie bułat, może być to jednak coś innego. Po etapach rozsiane są „sklepiki” z dżinnami, w których za znalezione na mapach skarby możemy kupić nową broń czy rozmaite ulepszacze albo uzupełnić zdrowie. W tym miejscu pojawić mogą się skojarzenia z ogrodami obfitości i plazmidami z BioShocków, chociaż tutaj zakupione tak przedmioty nie przenoszą się do następnego etapu. City of Brass nie posiada standardowych poziomów trudności, zamiast tego wyposażyć można się w boskie brzemiona i błogosławieństwa. Te pierwsze to utrudniacze, dodające np. więcej wrogów czy zwiększające ich wytrzymałość, drugie zaś wzmacniają nasze zdrowie, umieszczają na mapach więcej skarbów czy dżinnów. Pozwala to spersonalizować rozgrywkę pod siebie, więc w teorii każdy powinien znaleźć odpowiadające mu połączenie, pozwalające mu grać tak, jak lubi.
Rozgrywka jest stosunkowo prosta – należy unikać pułapek i pokonywać wrogów. Ci nie są przesadnie zróżnicowani i przez większość czasu będziemy walczyć ze szkieletami, różniącymi się od siebie tylko pancerzem i uzbrojeniem. Większość przeciwników nie jest trudna do pokonania w pojedynkę, ale w grupie mogą stanowić nieco większe wyzwanie. Najtrudniejsi są oczywiście bossowie, ale niestety pomyślani zostali oni tak, że wystarczy po prostu poznać ich słabą stronę i stosować odpowiednią taktykę. Nie zmienia to jednak faktu, że walka zaprojektowana została sensownie i daje sporo przyjemności. Problem w tym, że gra dość szybko pokazuje niemal wszystko, co ma do zaoferowania, więc po około dwóch godzinach zaczyna nieco nudzić.
Recenzowana produkcja stworzona została na Unreal Engine 4 i pochwalić może się ładną, baśniową grafiką. W klimat pomaga wczuć się też odpowiednia muzyka. Gra pozbawiona jest za to dubbingu – jedyna część fabularna pojawia się w samouczku, w formie wyświetlanych na ekranie plansz z dialogami. City of Brass dostępne jest też z polskimi napisami, jednak tłumaczeniu daleko do ideału. O ile jeszcze wspomniane plansze mają sens, o tyle już interfejs wygląda, jakby został wypluty z internetowego translatora, ewentualnie tłumaczony był przez polonusa. Przykładowo, „biegłość błogosławieństwo” to efekt, który „zwiększa straty gracza” (czyli zadawane przez niego obrażenia). Dodatkowo, polskie napisy często nie mieszczą się w przeznaczonych na nie ramkach. Do gania w pełni wystarczy jednak podstawowa znajomość angielskiego, stąd lepiej wybrać tę wersję.
Uppercut Games zafundowało solidną i przyjemną, ale niewyróżniającą się grę. City of Brass jest klimatyczne, jego podstawowe mechaniki zostały zaprojektowane dobrze i dają satysfakcję. W większych dawkach gra jednak może znudzić, stąd też sprawdzi się raczej jako coś, w co pogramy, kiedy akurat mamy chwilę i chcemy zabić czas. Wtedy przejście jednego czy dwóch etapów będzie jak znalazł. Gra nie posiada rozbudowanej fabuły, nie zachodzi więc ryzyko, że wróciwszy do niej chociażby po dwóch miesiącach zapomnicie, o co w niej chodziło.
SZCZEGÓŁY:
Tytuł: City of Brass
Platformy: PC / PS4 / XONE
Producent: Uppercut Games
Wydawca: Uppercut Games
Dystrybutor: Steam
Gatunek: akcja, rogue-lite
Premiera: 4 maja 2018