SIEĆ NERDHEIM:

Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie. Recenzja gry planszowej Niepożądani goście

Udzieliła mi się atmosfera zbrodni, więc trochę zbyt szybko oznaczyłem pudełko naklejką z miejscem na podpis właściciela.

Żaden ze mnie planszówkowy mistrz, geniuszem kryminalnej wnikliwości też szczególnie nie jestem. Czy jest zatem ktokolwiek, kto lepiej potrafiłby przedstawić wam grę detektywistyczną? Zakładam, że całkiem wielu zainteresowanych przysiądzie do Niepożądanych gości z podobnym poziomem przygotowania, więc to właśnie do nich kieruję ten tekst. Do niedzielnych graczy, którzy w mniejszym lub większym gronie chcieliby znaleźć odpowiedź na pytanie „Kto, czym i dlaczego zaciukał Woodruffa Waltona?”. No, przynajmniej jedną z ponad tysiąca możliwych odpowiedzi, serio.

Zacznijmy może właśnie od tej przytłaczająco ogromnej liczby, bo to chyba ona jest główną cechą jednej z nowych propozycji planszówkowych wydawnictwa Nasza Księgarnia. Jak już zapewne zrozumieliście po wstępie, mamy do czynienia z zabawą w najbardziej klasyczne „whodunit”, tylko tym razem, poza winowajcą, musimy określić również narzędzie i motyw zbrodni. Na wyższych poziomach trudności dochodzi do tego wskazanie wspólnika i jego motywu. Podejrzanych jest sześcioro, niezależnie od wybranego scenariusza każde z nich jest trochę krypne, a potencjalnych wersji wydarzeń mamy podstawowo 39. Wspomniany już tysiąc dochodzi, gdy dołożymy opcje serwowane nam przez specjalną, dedykowaną aplikację.

Pan nieboszczyk na tym ujęciu zaprasza do zwiedzania swego domu. Ekrany naprawdę solidne.

Jak to w zasadzie działa? Odpuszczę sobie łopatologiczne opisy mechaniki. Instrukcja jest klarowna, a i w wielu innych miejscach sieci ogarniecie nawet dokładniejsze wyjaśnienia, nie lubię powtarzać po innych. Gra nie jest zresztą szczególnie skomplikowana, jako gospodarze po jednej rozgrywce spokojnie dacie radę wprowadzić w tajniki śledztw potencjalnych gości (aż do 8 graczy!) w przeciągu kilku minut, a metoda „wyjdzie w praniu” sprawdza się tutaj bezbłędnie nawet przy wyborze wyższego poziomu trudności (tych jest siedem). Ogólnie jednak, by dać wam jakieś wyobrażenie całego ambarasu, do każdego z potencjalnych rozwiązań wybieracie konkretne 70 z 250 dostępnych kart śledztwa – będziecie się nimi dzielić na zasadzie handlu wymiennego. Skrywają one wskazówki, które drogą eliminacji pozwolą wam kreślić po podręcznych arkuszach i zawęzić potencjalne rozwiązania do tego jedynego, właściwego. Mojej ekipie zajmowało to zwykle maksymalnie 40 minut. Próbować zgadnąć możecie właściwie już na samym początku. Pamiętać należy jednak, że jeśli nie korzystacie z aplikacji mobilnej, po złej odpowiedzi odpadacie z gry. 

Aplikacja przydaje się również, gdy zechcecie spróbować zmierzyć się z mroczną tajemnicą w pojedynkę. To rozwiązanie działa i jest jakimś pomysłem na zajęcie ekstremalnie nudnego wieczoru, ale raczej nie polecam – główna rozrywka w Niepożądanych gościach płynie z interakcji między graczami, a ta w tym przypadku, co rzadko się zdarza, stoi w rozkroku między działaniami negatywnymi i pozytywnymi. To wy decydujecie bowiem, czy przekazać współgraczom cenne wskazówki. Potencjalna wymiana oczywiście daje wam szansę capnięcia jakiejś smakowitej poszlaki, a bez choćby minimum współpracy rozwiązanie sprawy może okazać się zupełnie niemożliwe, ale wciąż głównym celem rozgrywki nie jest po prostu altruistyczne złapanie złoczyńcy, walka o prawo i sprawiedliwość dla tragicznie zmarłego. Tu chodzi o sławę, blichtr, prestiż. Tu chodzi o zostanie następnym Wallanderem, Poirotem, Holmesem, czy tam innym Rutkowskim. Przyznam, że ta konkurencyjność niesamowicie urozmaica grę, ale pod kątem fabularnym nie za bardzo ma dla mnie sens.

Zawartość pudełka. Znacznik gracza rozpoczynającego leży, bo to nieboszczyk.

Nie oszukujmy się jednak, fabuła w Niepożądanych gościach nie ma szczególnego znaczenia. Kojarzycie z pewnością gry komputerowe z losowo generowanymi lokacjami i przedmiotami – takie rozwiązanie ma wiele plusów. Zawsze jest powód, by do tytułu usiąść ponownie, a kolejne spotkania z przygodą mogą nas zaskoczyć. Nie da się jednak ukryć, że brak planowania oznacza też brak ducha, brak prawdziwego kolorytu, co czyni tytuł nieco bezpłciowym. Nie ma tu złotego środka, bolączką gier detektywistycznych jest często ich jednorazowość, a tu mamy sytuację zupełnie odwrotną i za ten ogromny plus musieliśmy zapłacić ucięciem potencjału z innej strony.

Klimat i integralność artystyczną napędza za to graficzny projekt i wykonanie tej gry. Jasne, widziałem wiele gier ze staranniejszymi, zapierającymi dech w piersi ilustracjami, ale Niepożądani goście są wizualnie spójni, czytelni i przyjemni w odbiorze. Kolorystyka w odcieniach sepii była tu wyborem oczywistym, a kreskówkowe i nieco przerysowane wizerunki postaci luzują lekko atmosferę zbrodni, co podkreśla rozrywkowy charakter gry. Całość zamknięta jest w pudełko stylizowane na walizkę, a osobistą przestrzeń każdego z graczy możemy skryć za ilustrowanymi ekranami, na których odwrocie znajdziecie multum informacji przydatnych podczas rozgrywki, w większości w formie duplikatu wypełnianych podczas rozgrywki arkuszy. Jakość wykonania wszystkich elementów jest również zadowalająca, tekturki wyciągnięte z wyprasek nie rozwarstwiają się z łatwością. Niewielką niedogodnością jest jedynie mapa chałupy Waltona – będziecie musieli z niej korzystać właściwie nieustannie, a wydrukowano ją na ostatniej stronie instrukcji, co nieco (choć nieznacznie) utrudnia ciągłe zaglądanie do zbioru zasad.

Arkusze do notowania są naprawdę solidne i jest ich sporo!

Niepożądani goście może i nie powalą was na kolana, ale wymagany poziom zaangażowania i przygotowań rekompensują z nawiązką. To świetna gra imprezowa o naprawdę niskim progu wejścia, której za pomocą imponującego systemu scenariuszy udało się wyeliminować powtarzalność rozgrywki. Poziomy trudności pozwolą dopasować zabawę do sytuacji i poziomu zaawansowania waszej ekipy, a niejednoznaczny sposób interakcji wymusi na wszystkich przynajmniej odrobinę pomyślunku. Bez użycia mózgu do tematu podejść się nie da, losowość ma minimalny wpływ na tok rozgrywki, a rozwiązanie tajemnicy nawet po kilku sesjach przynosi satysfakcję – nawet jeśli dostrzeżenie pewnych schematów znacząco ułatwia zostanie mistrzem dedukcji. Odebrałem niedawno od Naszej Księgarni całkiem pokaźną paczuszkę z grami i to był zdecydowanie klejnot koronny kolekcji.

Propozycja muzyczna: Richard Rodney Bennett, właściwie cokolwiek jego autorstwa
SZCZEGÓŁY:
Zawartość pudełka:
Instrukcja
6 profili podejrzanych
243 karty śledztwa
8 zasłonek
karta ściśle tajne
szuflada
arkusze śledztwa
8 żetonów śledczych
znacznik gracza rozpoczynającego
4 strzałki
12 żetonów ofert
Informacje pudełkowe:
Twórca: Megacorpin Games
Wiek: 12-112
Rok wydania: 2021
Wymiary: 325 x 215 x 55 mm
Waga: 800
Liczba graczy: 1-8
Czas gry: 60
EAN: 5902719475900

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Rafał "yaiez" Piernikowski
Rafał "yaiez" Piernikowski
Piszę o głupotach od kiedy tylko nauczyłem się, jak wyglądają literki. Od fanowskiego systemu RPG w czasach podstawówki i opowiadań w ramach lore uniwersum Warcrafta przeszedłem do kulturowej grafomanii. Od lat prowadzę bloga muzycznego Nieregularnie Relacjonowana Temperatura Hałasu, tylko troszkę krócej działam w redakcji Nerdheim. Jako anglista z wykształcenia język traktuję swobodnie, dopóki spełnia swoją funkcję użytkową, co jest zręcznym usprawiedliwieniem mojego nieposzanowania podstawowych zasad. Zawodowo zajmuję się ubezpieczeniami na rynek USA. Prywatnie katuję skrzeczącą muzykę, tony komiksów (Ameryka, Japonia, Europa w tej kolejności), gry video, planszóweczki i składam modele japońskich robotów.
Żaden ze mnie planszówkowy mistrz, geniuszem kryminalnej wnikliwości też szczególnie nie jestem. Czy jest zatem ktokolwiek, kto lepiej potrafiłby przedstawić wam grę detektywistyczną? Zakładam, że całkiem wielu zainteresowanych przysiądzie do Niepożądanych gości z podobnym poziomem przygotowania, więc to właśnie do nich kieruję ten tekst....Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie. Recenzja gry planszowej Niepożądani goście
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki