SIEĆ NERDHEIM:

Gdyby patriotyczne filmy z Borysem Szycem były RTS-em. Recenzja gry Iron Harvest

W oczekiwaniu na Company of Heroes 3 zacząłem nadrabiać swoją stertę wstydu. Znalazło się na niej kilka strategii, więc to one ruszyły na pierwszy ogień. Niektóre były naprawdę świetne, jak  chociażby ostatnio recenzowane przeze mnie Starship Troopers: Terran Command. Inne okazały się zawodem. Wśród nich znalazło się Iron Harvest, które mogło dać z siebie o wiele więcej.

Już na samym początku muszę przyznać, że miałem duże oczekiwania. King Art Games postanowiło stworzyć strategię czasu rzeczywistego inspirowaną między innymi obrazami Jakuba Różalskiego. Na pewno je kojarzycie, to te z polskimi ułanami i ogromnymi mechami w tle. Dwudziestolecie międzywojenne w krzywym zwierciadle, gdzie folklor łączy się ze steampunkiem, a w tle przewija się Nikola Tesla. Realia, które można było ograć już w planszówce Scythe. Materiał w sam raz na unikatową grę. Natomiast gameplay czerpie garściami z cenionej serii Comapny of Heroes. To solidne fundamenty. Takie, które ciężko skruszyć, a jednak się udało.  

Tak, myślę, że będzie. W końcu to gra strategiczna.

Pamiętam, jak w liceum mieliśmy z klasą kilka przymusowych wyjść do kina. Głównie z okazji premier polskich filmów historycznych. Nie wiem dlaczego, ale szczególnie utkwił mi w pamięci Borys Szyc, który w ten sposób stał się dla mnie symbolem tych potworków. Zapewne chcielibyście wiedzieć, co ma Szyc do gry o walce z bolszewickimi maszynami kroczącymi? Śledząc fabułę w trakcie rozgrywki, czułem się, jakbym oglądał jakąś szaloną egranizację jednego z nich! Patetyzm, dialogi sztuczniejsze od tych wygłaszanych przez instagramowe influencerki i bohaterowie sztampowi do granic możliwości. Gdyby ten zabieg był celowy, mógłby wyjść z tego kawał dobrego paszkwilu. Gdyby.

Historia w Iron Harvest ma swoje momenty, ale nie zapada w pamięć. Nieco lepiej jest z gameplayem. Silne inspiracje znaną serią są tutaj widoczne na pierwszy rzut oka. Nikt nawet nie próbował się z nimi kryć. Charakterystyczne odprawy na mapie, system osłon, obsadzanie porzuconego sprzętu i wiele innych. Niestety, wszystkie cechy systemu sprawiają wrażenie, jakby były dopiero w fazie rozwoju, a nie w ostatecznym wydaniu. Z jednej strony każdy mechanizm wydaje się tym samym co w pierwowzorze. Z drugiej natomiast czuć na każdym kroku, że działa tutaj przysłowiowe „mniej i gorzej”.

Wojsko Polskie w bohaterskiej walce z bolszewikami w 1920 roku, koloryzowane.

Do dyspozycji gracza trafiają trzy frakcje. Każdy kto grał w planszówkę Scythe rozpozna je bez problemu. Rusviet to ichni Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. Jak można się domyślić, posiada wiele tanich jednostek, które mają liczbowo nadrabiać swoją słabszą jakość. Okołoradziecka klasyka. Kolejną frakcją jest Saksonia, która ocieka wręcz pruskim sznytem. W przeciwieństwie do tutejszych bolszewików Ci uwielbiają ciężki sprzęt i silny ostrzał, który zmiecie wszystko na swojej drodze. Trójcę dopełnia Polania, frakcja najbardziej uniwersalna. Różnice między poszczególnymi stronnictwami konfliktu nie są tylko kosmetyczne. W trakcie kampanii mamy okazję przetestować kilkukrotnie każdą z nich. Przy każdej zmianie musiałem dostosować wcześniejsze przyzwyczajenia do nowych okoliczności, jednak nie wywracało to rozgrywki do góry nogami tak jak w StarCraft II.

Ułanów na koniach nie mogło zabraknąć!

Poza unikalnymi jednostkami każda z frakcji posiada również swoich bohaterów, którzy znacząco wpływają na przebieg walk. Otrzymujemy ich do dyspozycji w różnych konfiguracjach, w zależności od aktualnie rozgrywanej misji. Od samego początku zwiążemy się z losami Anny, która pełni rolę snajpera. W jej towarzystwie zawsze pojawia się niedźwiedź (skojarzenia z kapralem Wojtkiem jak najbardziej wskazane). Dodaje to nieco urozmaicenia, aczkolwiek większość bohaterów jest zwyczajnie za silna. Sprawia to, że dzięki nim jesteśmy w stanie przetoczyć się przez nieprzyjaciela i mocno obniżyć poziom wyzwania. Pod koniec gry starałem się ograniczać ich wykorzystanie do minimum.

Misja z pociągiem jest jedną z najlepszych w grze.

Iron Harvest najbardziej błyszczy w aspekcie wizualnym, przynajmniej na poziomie projektu jednostek. Wyglądają unikatowo. Szczególnie mechy robią wrażenie swoim designem i animacjami. Eksplozje są wystarczająco efektowne, abyśmy w trakcie walk czuli, że coś się tam faktycznie dzieje. Mapy, na których realizujemy misje, też trzymają całkiem niezły poziom i różnorodność. Zawalczymy nie tylko na otwartych polach, ale także w terenie zurbanizowanym czy na trasie kolejowej. Czar pryska, kiedy wjeżdżają przerywniki filmowe, w których z bliska możemy przyjrzeć się modelom postaci. Wyglądają, jakby pochodziły sprzed kilku epok. Wielokrotnie odniosłem wrażenie, że coś nie gra w kwestii proporcji niektórych modeli. Być może to zamierzony efekt.

Na sam koniec należy wspomnieć o polskim dubbingu. Nie popełniajcie mojego błędu i nie skazujcie się na okres gry na towarzystwo naszych rodzimych aktorów głosowych. Dawno nie spotkałem się z tak beznadziejną realizacją. Kwestie Anny, z którą spędzamy większość niekrótkiej kampanii, sprawiały, że krew leciała mi ciurkiem z bębenków. Mając przed sobą do wykonania ostatnich kilka misji, przełączyłem się na tryb native, w którym każda frakcja posługuje się swoim językiem. Szkoda, że zdecydowałem się na to tak późno. Nie zrobiło się dobrze, ale choć nieco lepiej. Tylko Ankę trzeba było znosić do samego końca.

Też miałbym minę jak niedźwiadek, gdybym dowiedział się, że całe życie będę słyszał dubbing Ani.

Mamy tutaj do czynienia z podręcznikowym przykładem przeciętniaka. Iron Harvest w szkole byłby trójkowym uczniem. W momencie, kiedy do dziennika zawitałaby jakaś lepsza ocena, średnia zostałaby zaraz ściągnięta przez pałę dla wyrównania. Z braku laku można zagrać, ale na rynku dostępne są o wiele lepsze strategie Jeżeli zdecydujecie się dać szansę temu, co zaserwowało graczom King Art Games, pamiętajcie o jednej rzeczy. Wyciszcie dialogi, zanim Anna Kos zaświergota w waszych głośnikach.

SZCZEGÓŁY
Tytuł: Iron Harvest
Wydawca: King Art Games
Producent: King Art Games
Platformy: PC
Gatunek: Turowy RPG
Data premiery: 01.0.2020
Recenzowany egzemplarz: PC

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Jan "Kocilla" Walaszek
Jan "Kocilla" Walaszek
Miłośnik psów, strzelnicy i sportów walki. Oddany fan Blizzard Entertainment oraz uniwersum Warcraft. Gdyby mógł wybrać najlepsze miejsce na planecie, zdecydowanie byłyby to rodzime góry. Kieruje się w życiu prostą zasadą: "Wszystkich zwierząt na święcie nie pogłaszczesz, ale próbować warto".
W oczekiwaniu na Company of Heroes 3 zacząłem nadrabiać swoją stertę wstydu. Znalazło się na niej kilka strategii, więc to one ruszyły na pierwszy ogień. Niektóre były naprawdę świetne, jak  chociażby ostatnio recenzowane przeze mnie Starship Troopers: Terran Command. Inne okazały się zawodem. Wśród...Gdyby patriotyczne filmy z Borysem Szycem były RTS-em. Recenzja gry Iron Harvest
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki