Czołówka na melodię jakiegoś elektronicznego szlagiera. Rzut na kordon policji, oświetlony krzykliwymi neonami z pobliskich budynków. Staccato wystrzałów z głębi dzielnicy, oddalone eksplozje. Z piskiem opon podjeżdżają dwa lamborghini i puls mundurowych przyśpieszył tak jak muzyka. Wysiadają postacie w długich płaszczach i kierują się do strefy wojny, by zrobić to, czego prawo nie jest w stanie. Rozpoczęło się polowanie.
W dalekiej przyszłości łowcy nagród będą kryć się przed kulami w zaułkach, skakać nad autostradami i z kopniaka wchodzić do podejrzanych barów, aby w huku wystrzałów i błyśnięciu katany oczyścić miasto z niepowstrzymanych gangów. Huntdown to jak wyjęta żywcem z automatów do gier dwuwymiarowa platformówka run&gun z co-opem. Wcielimy się w jedną z trzech postaci – w encyklopedii mogłyby znaleźć się pod hasłem „cyberpunkowy twardziel” – Anna Conda, Jack Sawyer i robot Mow Man. Różnią się podstawową bronią, ulubionym podręcznym ostrzem do rzucania, stylem fury (w której odbieramy wiadomości o naszej misji i przeglądamy mapę gry) oraz pulą ciętych tekstów.
Po drodze do celu szesnastobitowi łowcy będą przetrzebiać hordy czterech gangów – ulicznych zbirów z Hoodlum Dools, podziemnych hokeistów Misconducts, królów asfaltu i spalin Heatseekers oraz futurystyczno-orientalnych No.1 Suspects. Każdy gang ma wyrazisty charakter i oferuje inne wyzwania, a gameplay eskaluje szybko i nie pozwala się nudzić. Będziemy ich rozgramiać z pomocą dużego asortymentu broni, ale lepiej się nie przywiązywać do jednej, bo gdy tylko amunicja się skończy, nasza postać odrzuci spluwę bez wahania i wróci do podstawowego pistoletu. Dotyczy to też broni białej, która po pewnym czasie pęka (z jednym unikalnym wyjątkiem). W zastępstwie za ulubioną zabawkę do rzucania postać może też podnieść ładunki wybuchowe albo nawet rozstawianą wieżyczkę. Ciągła rotacja uzbrojenia i dynamiczna walka sprawiają, że każdą lokację można przejść na wiele sposobów.
Biegając po poziomach, czujemy się jak na obcym terytorium, zagrażają nam zagrywki odpowiednie dla każdego z gangów – i tak np. Misconducts dołączą się do walki metrem albo zjadą po schodach ruchomych, a Heatseekers spróbują rozjechać łowców w najmniej spodziewanym momencie. Im dalej w las, tym częściej gra rzuca nam rękawice i dodatkowe widowiskowe wyzwania. Czasem wymagające, ale i fair wobec gracza, a czasem nastawione wyłącznie na frajdę z pikselowej rozróby.
Jak już przejdziemy lokację jak huragan, możemy nagle spostrzec, że cichnie muzyka. To zwiastuje nadciągającą potyczkę z bossem, wymagają refleksu i rozgryzania wzoru ataków. Niestety widać, że na część walk zabrakło kreatywności. Niektórzy łotrzy mają nużące i frustrujące motywy bez strategii, musimy powtarzać tylko jeden zestaw ruchów – jak skoki z góry na dół, z pojedynczym strzałem po drodze. To przeciąga starcie i nim zetniemy bossowi pasek zdrowia do zera, będziemy mieć po uszy jego zapętlonych tekstów. Pragnienie, aby w końcu się zamknęli, było dla mnie główną motywacją do pokonania tych kilku zgniłych jabłek. Szczęśliwie perełką są liderzy gangów. Na mapy prowadzące do nich wjedziemy z piskiem opon naszego lambo i możemy liczyć na podniesienie adrenaliny. Najgorsi z najgorszych mają klimatyczne prezentacje i ociekają charakterem, potyczki z nimi są prawdziwą przyjemnością, nawet jak umieramy w koło. Finałowe starcie wyskakuje zupełnie poza skalę, oferując etap jak z blockbustera.
Czemu przyszłość wygląda i brzmi jak z kasety wideo? Czy grozi nam taki świat, jeśli popkultura nie przestanie doić nostalgię i sprzedawać nam ciągłe remake’i? Nie, to po prostu wizja wyciągnięta z lat osiemdziesiątych i podlana cyberpunkiem, gdzie każda osobówka to lamborghini, a mechy z laserami występują obok wrotek i walkmanów. Możemy się poczuć jak w interaktywnym popkulturowym muzeum – tła, napisy reklamowe, muzyka, wygląd przeciwników, padające co i rusz parafrazy kinowych postaci, od ogółu do szczegółu gra wyraża swoją retro-miłość i nie nawet przez chwile nie próbuje być poważna. Niektóre nawiązania są powszechnie obecne w popkulturze, ale Easy Trigger Games wskoczyli głęboko do króliczej nory. Spora część humoru i mrugnięć oka przejdzie bez echa, jeśli ktoś nie wychowywał się na starych filmach akcji albo nie jest miłośnikiem tamtych czasów.
Huntdown to czysta rozrywka, jeszcze lepsza w towarzystwie. Można ją przejść w jeden intensywny wieczór, a potem wracać na szybkie partyjki w ulubionych lokacjach albo zapraszać kolejne osoby do radosnej strzelaniny. Trzy postacie, co-op, cztery stopnie trudności, pula broni, fajne stylowe mapy i niektórzy bossowie to mieszanka grywalności stworzona do powtórek. A to esencja gier na automaty, którą twórcy odtworzyli bezbłędnie.
SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Huntdown
Wydawca: Easy Trigger Games
Producent: Coffee Stain Publishing
Data premiery: 12.05.2020
Platformy: Nintendo Switch, PS4, XONE
Recenzowany egzemplarz: PS4