SIEĆ NERDHEIM:

Czarodziejem być, choć może nie do końca. Recenzja gry Harry Potter: Wizards Unite.

Mam bardzo dziwną relację z grą Pokémon GO. W pierwszych tygodniach po premierze szalałem z telefonem i biegałem po mieście, szukając wirtualnych stworzeń, ale zainteresowanie natychmiast spadło. W ciągu ostatnich miesięcy powróciłem do gry, która rozrosła się znacząco. Na fali zachwycenia rozrywką dosyć mocno oczekiwałem, co twórcy pokażą w nowym tytule skupionym wokół świata Harry’ego Pottera. Nowe dziecko Niantic wciąż pozostawia we mnie mnóstwo sprzecznych uczuć, choć od premiery minęło trochę czasu, ale mimo wszystkich wad nie zamierzam póki co go porzucać.

Pierwszą rzeczą, jaką trzeba zrobić po uruchomieniu tytułu, jest stworzenie profilu naszej postaci. Podejrzewam, że dla większości nie będzie to problemem, ale w porównaniu od poprzednika przyjdzie nam się zarejestrować jedynie przez konto Google’a lub Facebooka. Na nasze czarodziejskie alter ego składają się takie informacje jak nasze imię i nazwisko (oczywiście nieprawdziwe), awatar, tytuł, odblokowane osiągnięcia, różdżka, dom w Hogwarcie oraz profesja. Żadne z tych elementów – oprócz profesji – w trakcie samej rozgrywki nie mają jednak znaczenia. Wszystkie z nich mogą być zmieniane w trakcie gry. Wybór naszej szkolnej przystani niestety nie został wdrożony w żaden interesujący sposób, ot pojawia się herb Hogwartu, na którym możemy wybrać, do którego domu należeliśmy, a potem to bezkarnie zmieniać. Szkoda, że nie zastosowano tutaj mechanizmów znanych choćby z Pottermore jak quiz z wyborem domu. To, co najbardziej mnie smuci, to że ograniczono się jedynie do brytyjskiej szkoły. Nie bez znaczenia jednak jest nasz zawód – wcielić się możemy w Aurora, Magizoologa lub Profesora. O ile sam wybór później można zmienić, tak elementów zainwestowanych w rozwój odzyskać już się nie da. Poszczególne cechy naszej postaci powiązane są znacząco z pracą w czarodziejskim świecie, bo każdy z zawodów oferuje unikatowe drzewko umiejętności. Kolejnych ulepszeń nie odblokowujemy jednak wraz z nabitym poziomem, w trakcie rozgrywki za sprawą wykonywania zadań otrzymujemy zwoje oraz książki. Odpowiednia ilość zwojów wystarczy, by odblokowywać umiejętność, ale w celu ulepszenia lub zdobycia bardziej zaawansowanej techniki będą potrzebne nam księgi, które najczęściej można otrzymać poprzez wygraną w czarodziejskim wyzwaniu.

Tutaj dochodzimy do głównego elementu gry, jakimi jest zwracanie zgub oraz branie udziału w wyzwaniach. Można powiedzieć, że to tutejsze odpowiedniki łapania pokemonów oraz walk gymach. Zguby to elementy czarodziejskiego świata, które można spotkać w trakcie spacerowania. W momencie interakcji z obiektem na mapie następuje czas czarów, w którym zmierzymy się z jakimś magicznym stworzeniem potrzebującym ratunku. Rozpoczyna się minigierka polegająca na narysowaniu symbolu zaklęcia przy użyciu palca. Jest to rozwiązanie łudząco podobne do tego zastosowanego w egranizacji pierwszego tomu serii J.K Rowling. Typów zgub jest naprawdę sporo, a kolejne wydarzenia wprowadzają kolejne kategorie. Po pokonaniu zguby otrzymujemy obiekt lub jego fragment, który trafia do rejestru, gdzie zbierane są nasze magiczne odkrycia. Za dodawanie kolejnych pozycji otrzymujemy punkty, które zwiększają nasz poziom kategorii, a przejście na wyższy poziom zapewnia nagrodę w postaci doświadczenia oraz run. Niektóre spotkania z magicznymi stworzeniami będą wymagać od nas stoczenia walki, a nie rysunku wzoru. Pojedynki są głównym elementem czarodziejskich wyzwań, które możemy podejmować w specjalnych typach budynków – fortecach. By stanąć do próby zdobycia ciekawych nagród dla danego typu zguby, potrzebne są wspomniane wcześniej runy, które mają różny poziom. Wskazują one na trudność przeciwników, a także rzadkość otrzymanych nagród. Walki możemy rozgrywać także w zależności od poziomu pokoju w Fortecy. Dodatkowymi elementami upiększającymi rozgrywkę są świstokliki. Są to minigry działające jedynie w trybie AR. Po ustawieniu takiego i przejściu (rzeczywiście) przez magiczny portal znajdujemy się w innym pomieszczeniu, gdzie musimy klikać złote
gwiazdeczki (?), z których lecą punkty doświadczenia, fragmenty zgub oraz składniki eliksirów. By uzyskać dostęp do tej zawartości, musimy otworzyć świstokufer, tutejszy odpowiednik pokemonowego jajka. Posiadamy jeden złoty klucz, którego nie tracimy i możemy wykorzystywać wielokrotnie, a oprócz tego są srebrne, jednorazowe, które można zakupić lub otrzymać za wykonywanie zadań i wbijanie kolejnych poziomów. Wspomniałem o składnikach eliksirów. Kolejnym elementem zabawy jest ich warzenie. Wbrew pozorom jest to jedna z ważniejszych części gry, ponieważ ich posiadanie może być kluczowe podczas cięższych pojedynków w fortecy. Harry Potter: Wizards Unite oferuje ich szeroki wachlarz.

Bez wątpienia najważniejszymi są te wzmacniające naszą siłę oraz zdrowie, ale oprócz tego znajdziemy takie podwajające ilość doświadczenia, poprawiające odporność i kilka innych. By wykonywać czary, potrzebna jest nam niestety energia, którą możemy odnawiać jedynie w karczmach lub poprzez użycie gotówki w grze, którą da się zdobyć za zadania, ale w większości kończy się dokupowaniem jej za prawdziwe pieniądze. Niestety w tej materii mieszkańcy mniejszych miejscowości mają przekichane.

Podczas pierwszego uruchomienia tytułu było widać, że jest on znacznie bardziej rozbudowany i dopracowany koncepcyjnie od swojego poprzednika. Cierpiał ona na chorobę wieku dziecięcego, objawiającą się dużą ilością błędów i niedoróbek. Choć z czasem sporo z nich rozwiązano, to nadal zdarzają się one częściej niż zakłada akceptowalny próg. Da się to zauważyć, zwłaszcza kiedy rozpoczynają się wydarzenia w grze, wtedy nie raz nawet nie idzie się do niej dostać. Błędy w postaci zamykającej się samoistnie aplikacji są, przynajmniej u mnie, na porządku dziennym.

Pomimo tych wszystkich błędów w pełni pokochałem tę grę i czekam z niecierpliwością, co dalej w niej zaoferują. Choć tytuł miał swój start stosunkowo niedawno, twórcy już zaserwowali dwa wydarzenia ograniczone czasowo, a kolejne są już zaplanowane. Jeśli nie oszaleliście na punkcie pokemonów, to dajcie temu szansę, choć nie obiecuję, że zafiksujecie się na jej punkcie. Dla Potteromaniaków pozycja obowiązkowa, zwłaszcza że darmowa. Ja tymczasem wracam łapać zguby.

SZCZEGÓŁY:

Tytuł: Harry Potter: Wizards Unite
Twórcy: Niantic
Typ: Gra
Data premiery: 2019
Platformy: Android, IOs

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Jurek Kiryczuk
Jurek Kiryczuk
Za dnia programista, w nocy maniak popkulturowy, który ogląda zdecydowanie za dużo seriali. Oprócz tego pochłania masowo komiksy, filmy oraz gry. Nie lubi dyskutować o muzyce, bo uważa, że każdy gatunek ma w sobie coś do zaoferowania, a sama muzyka powinna łączyć, a nie dzielić ludzi. Dusza humanisty zamknięta w ciele ścisłowca dostaje swoją chwilę, pisząc teksty na tym portalu. Oprócz popkultury i nowinek technologicznych lubi napić się dobrego piwa, a także zasłuchiwać się w podcastach.
<p><strong>Plusy:</strong><br /> + nowe wydarzenia czasowe<br /> + przyjemny model rzucania zaklęć<br /> + bardzo dobre oddanie fantastycznego świata</p> <p><strong>Minusy:</strong><br /> – jakość działania aplikacji<br /> – brak liczenia odległości w tle<br /> – często powtarzają się konkretne zguby do rejestru</p> Czarodziejem być, choć może nie do końca. Recenzja gry Harry Potter: Wizards Unite.
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki