Twórcy gier często w swoich produkcjach próbują przenieść esencję popularnego gatunku w niespotykane dotychczas w takim połączeniu klimaty. Dzięki temu ostateczne dzieło ma większą szansę zachęcić odbiorcę do kupna, a przy tym nie otrzymać łatki klona bardziej popularnego tytułu. Tą ścieżką postanowiło podążyć studio Aggro Crab, wydając dungeon crawlera w klimatach… korporacyjno-startupowych?
W Going Under poznajemy historię Jackie Fiasco, świeżo upieczonej stażystki w Fizzle, firmie sprzedającej napoje gazowane. Jak na tę posadę przystało, pojęcie wynagrodzenia nie istnieje, a rzeczywisty zakres obowiązków nie ma nic wspólnego z działem marketingu, do którego Jackie została przydzielona. Nasza bohaterka nie została jednak oddelegowana do układania dokumentów lub parzenia kawy dla przełożonych. Zadaniem Fiasco jest zejście do podziemi, gdzie trafiają skazane na wieczne potępienie zamknięte startupy i po przebiciu się przez zastępy wrogów zdobycie ukrytych tam skarbów.
W ramach gry poza hubem, do którego wracamy po każdym zakończonym etapie, zwiedzamy trzy poziomy nawiązujące stylistyką do jednej ze znanych gałęzi rynku. Najłatwiejszy z nich, czyli Joblin, jest inspirowany aplikacjami takimi jak Uber czy Airbnb. Wraz z postępami odblokowany zostaje Winkydink, czyli odpowiednik Tindera oraz Styxcoin zajmujący się kryptowalutami. Dostępnych poziomów nie ma zbyt wiele, ale specyficzny wygląd każdego z nich oraz generycznie tworzone korytarze utrzymują rozgrywkę w miarę świeżą. To dobra wiadomość, ponieważ każde z podziemi będziemy zwiedzać wielokrotnie. Going Under potrafi być wyjątkowo trudną grą i przejście za pierwszym razem przez wszystkie piętra oraz pokonanie bossa w postaci CEO danego startupu jest praktycznie niemożliwe.
Tak jak zostało wspomniane wcześniej, w trakcie właściwej rozgrywki nasz główny cel to przedrzeć się przez kolejne pomieszczenia, starając się pokonać wszystkich, którzy staną nam na drodze. Rozpoczynając zmagania, nie posiadamy przy sobie żadnego ekwipunku do walki z monstrami. Naszym orężem natomiast potrafi stać się wszystko to, co znajdziemy w trakcie eksploracji mapy. „Wszystko” nie jest tutaj słowem użytym na wyrost, ponieważ poza standardowym repertuarem broni w postaci m.in. młota lub kuszy możemy również wykorzystywać porzucone przedmioty biurowe, takie jak zszywacze, monitory czy ołówki. Jednak każda broń szybko ulega uszkodzeniu, więc zamiast beztroskiego młócenia konieczne jest zachowanie czujności i dostosowywanie się do bieżącej sytuacji na planszy. W sytuacjach awaryjnych możemy ratować się umiejętnymi przewrotami w celu uniknięcia ataku przeciwnika. W gruncie rzeczy są to prawie wszystkie akcje, jakie możemy wykonać, skutkiem czego opanowanie sterowania jest bardzo proste. W trakcie eksploracji na każdym z pięter znajdziemy różne pomieszczenia z dodatkowymi atrakcjami. Jedno z nich skrywa wyzwanie, którego ukończenie odblokowuje specjalną nagrodę. Regularnie pojawiają się także pokoje pełniące funkcję sklepiku oraz skrywające perki ulepszające naszą postać.
W przerwach między kolejnymi próbami przeżycia w podziemiach poruszamy się po hubie, którego rolę pełnią korytarze firmy Fizzle. Możemy tam wymienić zebraną walutę na ulepszenia ułatwiające nam późniejszą rozgrywkę, a także porozmawiać z każdym ze współpracowników. Tutaj zatrzymam się na moment, gdyż obecne w grze postacie i dialogi, jakie można z nimi przeprowadzić to największe atuty Going Under. Osobowość każdego z pracowników Fizzle została świetnie nakreślona, dzięki czemu można odnieść wrażenie, że zamiast bezdusznych NPC’ów mamy do czynienia z bohaterami z krwi i kości. Każda konwersacja przedstawiona w formie wiadomości z komunikatora jest słodko-gorzką satyrą czerpiącą garściami ze stereotypów na temat działania startupów oraz korporacji. Ray, nasz CEO, uważa się za wizjonera znającego tajniki odnoszenia sukcesu, jednocześnie marnotrawiąc firmowe środki na bezużyteczne gadżety. Project Manager Marv za fasadą otwartości i sympatii kryje swoje manipulacyjne podejście oraz brak skrupułów w trakcie wysyłania Jackie na kolejne niebezpieczne wyprawy. Poznamy również kilku współpracowników, z których każdy jest na swój sposób inny od pozostałych. Humorystyczny sposób przedstawienia w krzywym zwierciadle pracy korporacyjnej w obecnych czasach to główny atut Going Under i zachęca on do dalszej gry mimo monotonii, która powoli wkrada się po którejś już z kolei próbie przebicia się przez podziemia.
Wątek pracowników Fizzle został poruszony nie bez powodu. Oprócz rozmowy oferują nam oni różnorakie misje, od wyzwań polegających na ukończeniu etapu w konkretny sposób, przez zniszczenie konkretnej liczby obiektów, aż po zakup ekspresu do kawy w sklepiku. W zamian za realizację zadań koledzy z pracy mogą stać się naszymi mentorami, oferując różne dodatki i ulepszenia w zależności od liczby wykonanych zleceń. Może to być otrzymany za darmo losowy przedmiot ze sklepu lub też możliwość zakupu mimo braku środków z uwzględnieniem konsekwencji w postaci długu symbolizowanego przez kulę u nogi, skutecznie spowalniającą nasze ruchy. Widać więc, że sposobów rozwoju jest dużo i odpowiedni progres to klucz do przeżycia na kolejnych poziomach.
Na koniec warto wspomnieć o warstwie audiowizualnej produkcji. Jeżeli chodzi o dźwięk, to muzyka pełni wyłącznie funkcję tła, więc nie pojawił się żaden utwór, który na dłużej mógł zapaść mi w pamięć. Bohaterowie również nie posiadają głosów, a komunikują się bardziej przez symboliczne mruknięcia, przekazując całą informację poprzez tekst. Względem kwestii wizualnej mam mieszane uczucia. Z jednej strony kolorowe korytarze oraz pomieszczenia stylistyką nawiązujące do zwiedzanej firmy budują klimat produkcji i mogą zwyczajnie się podobać. Z drugiej jednak strony główna bohaterka, a także inne postacie, które regularnie widujemy, wyglądają jakby zostały stworzone w ciągu kilku minut w najprostszym edytorze, a następnie odpowiednio wprawione w ruch. Osobiście nie mogłem się do tych modeli przyzwyczaić i powodowały u mnie za każdym razem poczucie obcowania z grą stworzoną przez studenta na zaliczenie przedmiotu, a nie z komercyjnym produktem.
Going Under stanowi udany debiut twórców ze studia Aggro Crabs. Mimo małej liczby dostępnych poziomów powodującej po pewnym czasie znużenie oraz paru niedociągnięć fenomenalnie przedstawiony humorystyczny obraz korporacji powoduje, że po części można na te minusy przymknąć oko. Nie jest to produkcja fenomenalna, ale z pewnością potrafi zachęcić do poświęcenia paru wieczorów w celu jak najszybszego zamknięcia tasków ku uciesze wiecznie obserwującego Project Managera.
SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Going Under
Wydawca: Team17
Producent: Aggro Crab
Data premiery: 24.09.2020
Platformy: PC, XONE, PS4, Switch
Recenzowany egzemplarz: Xbox One