SIEĆ NERDHEIM:

LIGHT OF THE DEAD recenzja gry Dying Light (seria Day1)

DeadIslandSD1 cover

Żywe trupy od polskiego studia Techland powracają w nowej odsłonie. Po dwóch znakomitych grach z serii Dead Island, twórcy raz jeszcze sięgają do tematyki zombie, serwując nam kolejny survival horror. Dying Light, bo o nim mowa, jest produkcją utrzymaną w tak podobnej do wspomnianej Wyspy tematyce, że krążyły (i wciąż krążą) plotki, jakoby w rzeczywistości miała być trzecią częścią serii. Nic zresztą dziwnego, świat, rozgrywka i wygląd całości naprawdę sprawiają takie wrażenie, ale czy to źle? Jeśli wzorować się, to na czymś dobrym, a Dead Island było znakomitą grą. Na szczęście ekipa z Techlandu nie ograniczyła się wyłącznie do tego, serwując nam produkt równie dobry (a pod pewnymi względami nawet lepszy), co ona.

Fabularnie rzecz nie zaskakuje, ale co mogłoby być jeszcze odkrywczego w opowieści o pladze zombie? Tym razem dodano wątek militarny jasno kojarzący się z działaniami na Bliskim Wschodzie, cała reszta jednak pozostała klasyczna. Gracz wciela się tu w żołnierza Kyle’a Crane’a, który zostaje zrzucony do zainfekowanego przez żywe trupy Harranu. Miasto zostało odgrodzone od reszty świata murem, na pomoc z zewnątrz nie mamy raczej co liczyć (dostajemy jedynie zrzuty lekarstw i prowiantu), a do wykonania mamy tajną – i, oczywiście, śmiertelnie niebezpieczną – misję. Ale od samego początku wszystko idzie nie tak. Twarde lądowanie kończy się dla nas (czy też, jak wolicie, Kyle’a) wpadnięciem w łapy zombie i pokąsaniem. Uratowani przez miejscowych, zostajemy zabrani do wieżowca, gdzie schronili się ocalali. Po otrzymaniu antyzyny, środka mającego opóźnić proces zmian zachodzących w naszym ciele, dołączamy do ich ekipy. Od teraz czeka nas wykonywanie dla niej zadań, jak i również realizacja własnej misji, a nie jest to łatwe, kiedy trzeba zdążyć przez zmierzchem, bo nocą żywe trupy stają się o wiele bardziej niebezpieczne niż za dnia…

DyingLightSD1 001

Pierwsze, co w przypadku każdej gry, rzuca się w oczy, to grafika. Albo wypada na plus, albo na minus – w tym przypadku zdecydowanie prezentuje się ona pozytywnie. Otaczający nas świat wygląda realistycznie, wszystko dopracowane zostało w najdrobniejszych szczegółach i jest bardzo klimatyczne. Bywa brudno, dookoła nas znajduje się wiele zniszczonych budynków, ale jest też zwyczajnie – i sielankowo także bywa. Akcja dzieje się zarówno w dzień, jak i w nocy, oświetlanie także robi więc swoje (mamy tu w końcu do czynienia z horrorem), a same żywe, choć rozkładające się trupy oraz efekty gore prezentują się jak należy. Jest krwawo, jest brutalnie. Nawet kiedy ładują się kolejne etapy gry, ekran wygląda, jakby ociekał czarną krwią. Znakomicie wypadają też same animacje, szczególnie początek wzorowany na relację z telewizyjnych wiadomości. Oczywiście całość bardzo mocno przypomina scenerie z Dead Island, jednak twórcy dodali do tego więcej bliskowschodnich elementów i postarali o przełamanie wszystkiego kilkoma świeżymi nutami.

A jak w to się gra? Po prostu znakomicie. Dying Lightzaczyna się samouczkiem, ale rzadko kiedy zdarza się, by ten szkoleniowy etap, mający zaznajomić gracza z zasadami rozgrywki i sterowaniem, był tak udany. To nie kolejne proste i nic niewnoszące do całości skakanie bez celu, a pełnoprawna, choć jeszcze nie tak wymagająca misja. Dalej jest już tylko lepiej. Wrzuceni w dość rozległy, otwarty świat, przekonujemy się, że możemy eksplorować niemalże do woli. Niemalże, bo żeby dostać się w niektóre lokacje, musimy czasem się namęczyć (weźmy takie słupy energetyczne, na jeden możemy się wspiąć, na inny nie, więc będziemy musieli wskoczyć nań z innego), ale jednak każde miejsce jest dla nas osiągalne. Aż szkoda, że czasu na zwiedzenia nie ma tak dużo, ale za rozgrywka wydłuża się znacznie, jeśli chcemy mimo wszystko zagłębić się nieco w Harran. Dodatkowym plusem jest tutaj sterowanie bohaterem. Jako że mamy parkourowe wyszkolenie, skaczemy, gdzie chcemy, jak chcemy i bez większych trudności. Nasz bohater wspina się tam, gdzie nakierujemy go myszką (o ile oczywiście ma się czego złapać i owo „coś” nie znajduje się zbyt wysoko – prawa fizyki są bowiem nieubłagane). W locie też w pewnym stopniu da się nim kierować, a jego ewolucje ogląda się jak w dobrym Hollywoodzkim hicie. A takich rzeczy nie mieliśmy w Dead Island, gdzie nasze podskoki kończyły się na oderwaniu kończyn od ziemi i niczym poza tym.

DyingLightSD1 002

Z zombie też się całkiem nieźle walczy, choć jest też jeden zasadniczy minus – brak paska życia wroga, przez co nie wiadomo, czy wycofać się, kiedy broń nam się sypie, czy też może damy radę go pokonać, zanim stracimy oręż. Co do przedmiotów, którymi władamy, podobnie jak w Island, tak i tu, możemy je naprawić czy budować. Mamy też ciekawe nowości w postaci zmysłu pomagającego nam wykryć różne rzeczy w otoczeniu, a także wytrychy – kolejny element zbierackiej części Dying Lighta. Z tymi jest niestety problem, dość trudno opanować ich używanie, problematyczne jest też samo menu, w którym znalazło się zbyt dużo opcji, a co za tym idzie – nie tak łatwo się odnaleźć.

Jako że gra wychodzi w ramach kolekcji Seria Day1, warto też wspomnieć o dodatkach, których oczywiście nie zabrakło. Mamy tu więc możliwość zagrania jako zombie (choć to akurat jest w standardzie), otrzymujemy także kilka strojów oraz chyba najlepszy bonus, The Bozak Horde – rozszerzenie w postaci rywalizacji z innymi na stadionie. Poza tym gracze otrzymują dodatkową broń i budynki pełne zombie, gdzie czeka na nich porcja ekstremalnych wyzwań. Tyle z DLC, jest jednak jeszcze dodatkowa płyta, a na niej poradnik, artbook i soundtrack (muzyka w Dying Light jest niepokojąca i znakomicie dobrana, jest więc czego posłuchać na spokojnie, kiedy nie trzeba uważać na zombie).

Czy trzeba czegoś więcej? DL to znakomita gra w świetnej, w pełni polskiej wersji językowej, absolutne musisz-w-to-zagrać dla fanów Dead Island i doskonały produkt dla miłośników survival horrorów. Rewelacyjnie wykonany, wciągający i oferujący dużo różnorodnych zadań, tak głównych, jak pobocznych, solidną porcję zabawy w szukanie oraz zbieranie i całe mnóstwo adrenaliny, którą uwalnia rozgrywka. Polecam bardzo gorąco.

Wydawnictwu Techland dziękuję za udostępnienie gry do recenzji. A Agnieszce Przybysz za pomoc w napisaniu opinii.

DyingLightSD1 003

SZCZEGÓŁY:

Tytuł: Dying Light(SeriaDay1)
Platforma: PC
Producent: Techland
Wydawca: Techland, Warner Bros. Interactive Entertainment
Wydawca PL: Techland
Gatunek: survival horror
Premiera: 2017

NASZA OCENA
8/10

Podsumowanie

Plusy:
+ znakomita grafika
+ świetna muzyka
+ otwarty świat, który można do woli eksplorować
+ mnóstwo dodatków

Minusy:

– zbyt rozbudowane menu, w którym ciężko się odnaleźć
– pewna wtórność

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Michał Lipka
Michał Lipkahttps://ksiazkarniablog.blogspot.com/
Rocznik 88. Próbuje swoich sił w pisaniu, w tworzeniu komiksów także. Przede wszystkim jednak czyta - dużo, namiętnie i bez chwili wytchnienia. A potem stara się wszystko to recenzować. Prowadzi także książkowego bloga https://ksiazkarniablog.blogspot.com
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki