SIEĆ NERDHEIM:

Nieograniczone szczyty – pierwsza połowa 2022

W lipcu minął rok, od kiedy zdecydowałem się dołączyć do #teamUnlimited. Troszkę się zastanawiałem, czy przedłużać subskrypcję, ale ostatecznie postanowiłem to zrobić. W związku z tym bardzo miło mi was powitać w pierwszym i miejmy nadzieję, że nie ostatnim, artykule z serii „Nieograniczone szczyty”, w której będę przedstawiał co pół roku 10 (o ile tyle się znajdzie) najlepszych filmów, jakie widziałem w tym okresie na srebrnym ekranie. Zebranie pozycji do tego zestawienia było zaskakująco prostym wyzwaniem, a sierpień, w którym piszę ten tekst, postawił już dwóch potencjalnych pretendentów do następnego. Na pewno za pół roku wspomnę o tym fakcie, tymczasem przejdźmy jednak do tych tytułów, które towarzyszyły nam od sylwestra do połowy wakacji.

Krzyk - materiał promocyjny © Forum Film Poland
Krzyk – materiał promocyjny © Forum Film Poland

Krzyk
Kto czytał moją recenzję, ten nie jest zdziwiony, że ta produkcja znalazła się na tej liście. Moje oczekiwania były równie wielkie, jak i obawy, na szczęście jednak duet reżyserski Bettinelli-Olpin – Gillett dostarczyli ponownie świetne kino. Panowie odpowiedzą za już zapowiedziany sequel i do tego sprowadzą swoją starą znajomą Samarę Weaving. Co się tyczy jednak tegorocznej premiery, dla tych, którym nie chciało się czytać, to w skrócie – wielki szacunek do oryginału, metakomentarz, dużo smaczków dla fanów serii, świetna obsada i ogólnie bardzo sprawne kino. Szkoda, że jeszcze nie ma na żadnym VOD ani streamingu, bo pomimo mojego polecenia, nie będziecie mieli jak obejrzeć.

Najgorszy człowiek na świecie - materiał promocyjny © M2 Films
Najgorszy człowiek na świecie – materiał promocyjny © M2 Films

Najgorszy człowiek na świecie
W przypadku tej produkcji rozpiszę się dużo bardziej niż przy poprzedniej, bo o niej się jeszcze szerzej nie wypowiadałem. Historia opowiada o Julie i jej próbach zmagania się z dorosłością. W rolę wcieliła się Renate Reinsve, która odegrała ją fenomenalnie. Bohaterka od zawsze miała problem z podejmowaniem decyzji i trzymaniem się ich. Czy to w sferze zawodowej, jak to zostało nam zaprezentowane na początku, czy – jak później mamy się dowiedzieć – również i w uczuciowej. To, co teraz napiszę, nie jest obrazą, a najwyższym komplementem w stronę kunsztu scenarzysty – Julie jest typowym milenialsem, który nie wie, co chce od życia. Kiedy wydaje się, że osiągnęła jakąś stabilność, wtedy pojawia się niespodziewane, a w żołądku zaczynają się odzywać motylki. Dalsze przygody bohaterki są chaotyczne, a film w tym wtóruje (i nie chodzi mi tylko o scenę po grzybkach), by na końcu zaskoczyć tym, że całe to szaleństwo dążyło do zwartej całości. Ostatecznie nie dostajemy żadnego odkrywczego wniosku czy złotej metody, która pomoże uniknąć nam tych rozterek, jakie przeżywała Julie. Produkcja jest surowym i szczerym obrazem rzeczywistości, z którym muszą się ścierać rówieśnicy protagonistki. Abstrahując już od samej fabuły, to film jest po prostu piękny, pełen kreatywnych i zapierających dech w piersi ujęć. W tym momencie wypożyczycie go na większości platform VOD, więc seans to żaden problem, a warto.

Drive My Car - materiał promocyjny © Gutek Film
Drive My Car – materiał promocyjny © Gutek Film

Drive My Car
Czy japoński trzygodzinny film o jeżdżeniu autem i kontemplacji życia może być porywający? Ta produkcja udowadnia, że jak najbardziej. Fabuła opowiada o uznanym aktorze i reżyserze, który po śmierci żony wyrusza do Hiroszimy w celu przygotowania przedstawienia pod tytułem Wujaszek Wania. Czy podróż do kompletnie innej części kraju jest dobrym sposobem na rozwiązanie problemów i ucieczkę od żałoby? Nie, zwłaszcza gdy jeden z pejoratywnych aspektów ich małżeństwa podąża za nim. Na miejscu główny bohater niestety jest zmuszony poruszać się wszędzie z kierowcą, a co za tym idzie, nie może pozostać sam z traumą i przemyśleć pewnych rzeczy. Z początku jego specyficzne zachowania powodują brak interakcji między nimi, ale z czasem pojawia się rozmowa, która jest drogą do przepracowania pewnych tematów dla obojga. Oprócz samej tej warstwy film angażuje także nieszablonowymi bohaterami pobocznymi. Obsada aktorska pochodzi z różnych krajów Dalekiego Wschodu, w związku z czym pojawiają się problemy komunikacyjne, mamy tu również głuchą aktorkę, wątek nepotyzmu, a także różne toksyczne zachowania. Od premiery minęło już trochę czasu i nie pamiętam wszystkiego aż tak dokładnie, ale po opisaniu filmu i próbach przypomnienia sobie fabuły zdecydowanie ponownie go obejrzę, zwłaszcza że jest dostępny w VOD, a jeśli jeszcze nie mieliście okazji, to musicie go zobaczyć. Zapomniałem wspomnieć też, że ujęcia w tym filmie są genialne i z przyjemnością się ogląda Japonię w inny (bardziej stonowany) sposób niż zwykle przerysowaną neonami metropolię.

Piosenki o miłości - materiał promocyjny © Gutek Film
Piosenki o miłości – materiał promocyjny © Gutek Film

Piosenki o miłości
Pamiętam, że gdy zobaczyłem zapowiedź tej produkcji, to chciałem ją obejrzeć, a zarazem fabuła, była ostatnim elementem, który mnie interesował. Ot co! Muzyczny romans, oczywiście później kłótnia, ambicje stojące na drodze. Oklepane już wiele razy tematy, które w połączeniu z polskim kinem nie zwiastowały nic dobrego. Były dwie rzeczy, które przyciągnęły moją uwagę. Pierwszym był aspekt techniczny, który sugerował podział między sceny czarnobiałe i kolorowe. Zawsze lubię tego typu zabiegi artystyczne i muszę powiedzieć, że tutaj bardzo przyjemnie wyszedł. Druga to natomiast muzyka. W jednej z głównych ról możemy zobaczyć Justynę Święs, wokalistkę zespołu The Dumplings. Przewijające się w zwiastunie piosenki były świetne. Nie da jej się odmówić umiejętności. Jedyne co mnie dzieli od słuchania pierożków to fakt, że średnio przepadam za tym gatunkiem. Film nie dość, że nie zawiódł oczekiwań, to jeszcze bardzo pozytywnie zaskoczył. Gra aktorska była świetna, fabuła angażująca, z wielką ciekawością śledziło się perypetie, a oprawa muzyczna stała na najwyższym poziomie. W ciągu tych kilku miesięcy od premiery nie raz wracałem do ścieżki dźwiękowej, choć ponownego seansu już raczej nie zrobię.

Nasze Magiczne Encanto - materiał promocyjny © Disney Polska
Nasze Magiczne Encanto – materiał promocyjny © Disney Polska

Nasze magiczne Encanto
No dobra, ta pozycja jest lekko oszukana, bo obejrzałem ten film dopiero na Disney +, nie mniej postanowiłem ją zawrzeć ze względu na czas, przez jaki była w kinie. Kusi napisać – kolejny bardzo ładny produkt od Myszki Miki i na tym zakończyć. Spróbuję jednak trochę bardziej uargumentować swój wybór, bo mam parę tytułów, o których myślałem, by umieścić na liście, ale ostatecznie przegrały z tym. Po pierwsze fajny motyw – gdy rodzina się kłóci, to wszystko się rozpada, a konflikty powstają przez oczekiwania, wizje i projektowanie kompleksów. Te wszystkie ambitne tematy zostały oplecione w estetykę latynoską. Do zestawu dodajmy piękną animację (coś mi się obiło o aferze z tym związanej, ale oceniam w tym momencie już gotowy produkt) i uzależniający utwór Nie mówimy o Brunie. Oglądałem z oryginalną ścieżką dźwiękową i obsada była po prostu fenomenalna. Oczywiście nie mogę oceniać, jak nasi aktorzy dubbingowi sobie poradzili, ale sam wspomniany wcześniej kawałek wyszedł bardzo dobrze, ale było słychać momenty, które straciły na tłumaczeniu. Zdecydowanie sprawdźcie sami.

Wszystko wszędzie naraz - materiał promocyjny © Best Film
Wszystko wszędzie naraz – materiał promocyjny © Best Film

Wszystko wszędzie naraz
Pozostajemy w temacie sporów rodzinnych i tym razem o produkcji, o której od początku wiadomo było, że będzie hitem. Dlaczego? A no za sprawą napisu „A24” znajdującego się na początku. No więc wiedziałem, że będzie dobrze, a i tak pozytywnie się zaskoczyłem, bo ten film to czyste szaleństwo, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Później będę opisywał tytuł, który przez swoją specyficzność nie jest dla każdego, natomiast ten zdecydowanie tak. No dobra, może nie dosłownie, bo sporo tu brutalności, ale nie więcej niż ciekawych i kreatywnych pomysłów. Cały czas pamiętam scenę z kamieniami. Aktorsko też jest bardzo dobrze. Będziecie musieli obejrzeć, gdy tylko pojawi się na VOD.

Wiking – Kadr z filmu © Focus Features
Wiking – materiał promocyjny © Focus Features

Wiking
Kocham filmy Eggersa, a to jego kolejna produkcja. To było oczywiste, że tutaj się znajdzie. Do tego fenomenalna obsada: Alexander Skarsgård, Anya Taylor-Joy, Claes Bang, Nicole Kidman, Ethan Hawke, Björk, Willem Dafoe. Czego chcieć więcej? Trochę więcej udziału poszczególnych postaci. O tym i innych aspektach możecie się dowiedzieć z mojej recenzji.

Nieznośny ciężar wielkiego talentu - materiał promocyjny © Monolith Films
Nieznośny ciężar wielkiego talentu – materiał promocyjny © Monolith Films

Nieznośny ciężar wielkiego talentu
Jestem przekonany, że słyszeliście hasło „Nicolas Cage w filmie o Nicolasie Cage’u wcielający się w rolę Nicolasa Cage’a”. Szczerze, to nie wiedziałem, czego się spodziewać, a na pewno nie tego, co dostałem. Samoświadomy, autoironiczny akcyjniak pełen humoru, w którym pełno miłości do popkulturowego wizerunku aktora, a także do produkcji klasy B. To po prostu czysta rozrywka. Jeśli dotąd lubiliście denne filmy, w których grał, to jestem przekonany, że wam się spodoba, a jeśli nie… to wszystko jest możliwe.

Top Gun: Maverick - materiał promocyjny © United International Pictures Sp z o.o.
Top Gun: Maverick – materiał promocyjny © United International Pictures

Top Gun: Maverick
Ten film to prawdziwe kino! Dawno nie miałem takich emocji, jak podczas tego seansu. Aż żałuję, że nie mogę go zawsze oglądać w IMAX-ie. Jestem ciekaw, czy na ekranie w domu tak samo zadziała. Jasne, fabuła jest tu prowizoryczna, chociaż są elementy, które są bardzo dobre i nie mówię tu o niespodziewanym występie, a raczej wszystkich momentach, w których widać rozwój Mavericka. Sceny Cruise’a z Connelly, interakcje pseudoojcowskie, odwrócenie podejścia do roli niegrzecznego chłopca i kilka innych. No, ale w tego typu produkcji historia to tylko pretekst do podziwiania akrobacji powietrznych i zapierających dech w piersiach scen lotów. Nawet nie podejmuję się próby opisania, jak dobre to było. Wiedzcie tylko tyle – aktorzy mieli prawdziwy trening na pilotów i sami nagrywali sceny podczas przeciążeń w samolotach. Oczywiście było trochę efektów specjalnych na zielonym ekranie, ale stosunkowo mało w porównaniu z innymi tytułami. Fenomenalny film, każdy powinien go zobaczyć. Podejrzewam, że za kilka lat to będzie się go pamiętać, jako ten, który uchronił kina przed upadkiem.

Men – kadr z filmu © M2
Men – materiał promocyjny © M2

Men
Razem z kolegą Pontonem napisaliśmy już wcześniej dosyć długi tekst na temat tej produkcji. W związku z tym nie będę się tu nad tym rozwodził. Jeśli szukacie pięknych brytyjskich krajobrazów, świetnego aktorstwa i tony szaleństwa, to zdecydowanie pozycja dla was. W filmie też znajdziecie kilka bardzo ciekawych aspektów technicznych. Od razu ostrzegam – jest tu tona po prostu obrzydliwych scen, które nie każdemu mogą podejść, dlatego wrażliwsze osoby powinny przemyśleć seans.

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Jurek Kiryczuk
Jurek Kiryczuk
Za dnia programista, w nocy maniak popkulturowy, który ogląda zdecydowanie za dużo seriali. Oprócz tego pochłania masowo komiksy, filmy oraz gry. Nie lubi dyskutować o muzyce, bo uważa, że każdy gatunek ma w sobie coś do zaoferowania, a sama muzyka powinna łączyć, a nie dzielić ludzi. Dusza humanisty zamknięta w ciele ścisłowca dostaje swoją chwilę, pisząc teksty na tym portalu. Oprócz popkultury i nowinek technologicznych lubi napić się dobrego piwa, a także zasłuchiwać się w podcastach.
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki