SIEĆ NERDHEIM:

Mroczne i jajcarskie zakamarki popkulturowej wyobraźni. Przy kawie o Doom Pipe

KorektaLilavati

Dlaczego jestem taką sknerą, że na Złotych Kurczakach kupiłam tylko dwa numery Doom Pipe?!? Może to kwestia przekory, wszyscy chwalą, to ja już nie muszę czytać? Nie wiem, za to jestem pewna, że postąpiłam krótkowzrocznie, bo to świetny zin, pięknie wydany i szatańsko zabawny.

Te cieniutkie książeczki (bardzo przyjemne w dotyku!) są wydawane od roku przez Henryka i Tomasza Kaczkowskiego. W moich dwóch numerach (drugim i siódmym) „redaktor Tomaszyna” ma status zaginionego… No tak, zapomniałam napisać, że każdy tomik poprzedzony jest wstępem od redakcji, w którym opisywana jest mroczna, ciężka, schulzowska  atmosfera pracowni, z której na świat wypełzają historie o rabinach-detektywach, samoświadomych komputerach, morzu i krabach. Wszystkie z życia wzięte, takiego prowadzonego przez nerda i mola książkowego.

Ze względu na sporą zawartość odniesień popkulturowych Doom Pipe robi w moich cennych dwóch numerach wrażenie fanzina totalnego. Są Lem i Dick, ale doprawieni innymi nawiązaniami. Trochę jak w Niezwykłych przygodach Kavaliera i Claya – pomieszanie z poplątaniem, wielka miłość do wymyślonej materii słów i obrazków, szalony talent fabularny. A przypominam, zin cieniutkim jest, skromnym, zbiera po dwie nowelki. Żeby rozpieścić do nieprzyzwoitości, każdy numer zawiera zagadki, których nie da się skserować – napisane czarno na czarnym krótkie wierszyki.

Mroczny krab na okładce siódmego numeru Doom Pipe

Co prawda zaliczyłam na Kurczakach skuchę i nie kupiłam dodatkowo chociaż numeru z nosorożcem, który oznaczał sporą zawartość Orbitowskiego pomiędzy różowymi okładkami, ale jak ślepej kurze trafiła mi się w siódemce kontynuacja historii z dwójki. Mam nadzieję, że praski Rebe wystąpi w tym i innych zinach jeszcze nie raz. Apeluję z tego miejsca, żeby do doompipe’owego albumu, który zapowiedziało OMG! Słowobraz, trafił chociaż odcinek! Ta postać cechuje się głęboką mądrością wielu narodów, pokona Jakuba Wędrowycza w szachy, może nawet przegada. Może napełnić czytelnika głęboką melancholią równie dobrze, jak doprowadzić do zadławienia się ze śmiechu. Jednak siódmy numer to nie tylko kolejna przygoda w Pradze. Rozpoczyna go Morze Spella (scenariusz) i Kaczkowskiego (jednak żyje!). To coś absurdalnego i wzruszającego zarazem, w nieziemskich kolorach. Daje przedsmak jakiegoś ogromnego uniwersum, chociaż to historia całkowicie spójna i zamknięta.

Doom Pipe debiutowało na Rumia Comic Con, dlatego redakcja postanowiła przygotować na tegoroczną edycję specjalny numer z okazji pierwszych urodzin zina. Okładka (wiedźma pędząca na satyrze) obiecuje bachanalia. Nie wahajcie się.

Doom Pipe to zin luksusowy, jak Warchlaki. Czy już pisałam, że jest przyjemny w dotyku? Naprawdę robi pod tym względem wrażenie, jakby wyrafinowanie treści nie wystarczyło. Jeśli znacie The Underhogs, po nowelkach Henryka zrozumiecie, dlaczego z Kowalczukiem poszło mu tak dobrze – pod względem dzikich skojarzeń i twistów fabularnych rozumieją się w pół słowa. Doom zachwyca pod każdym względem, będąc roczniakiem, wyhodował nie tylko rogi, ale także grono fanów skrzętnie dopytujących o kolejne numery i wznowienia pierwszych. Ewidentnie wszyscy żałują, jak ja, że nie kupili od razu wszystkich dostępnych tomików.

Jak widać, ani to oryginalna opinia, ani odkrycie, że zin Henryka i Kaczkowskiego jest świetny. Wszyscy nałogowi odbiorcy popkultury czekali na niego, płacząc nocami. Sami byśmy chcieli pisać takie scenariusze. Takie żarciki rzucać. Redakcji mimo mroku, miazmatów i zagubienia udało się wyprodukować książeczki pełne lekkości, nad którymi chichrałam się w rękaw, siedząc na kawie w bardzo publicznym miejscu. O takie nerdzenie walczymy!

Rumia Comic Con zawsze z Doom Pipe

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Agnieszka „Fushikoma” Czoska
Agnieszka „Fushikoma” Czoska
Mól książkowy, wielbicielka wilków i wilczurów. Interesuje się europejskim komiksem i mangą. Jej ulubione pozycje to na przykład Ghost in the Shell Masamune Shirow, Watchmen (Strażnicy) Alana Moora czy Fun Home Alison Bechdel, jest też fanem Inio Asano. Poza komiksami poleca wszystkim Depeche Mode Serhija Żadana z jego absurdalnymi dialogami i garowaniem nad koniakiem. Czasem chodzi do kina na smutne filmy, kiedy indziej spod koca ogląda Star Treka (w tym ma ogromne zaległości). Pisze także dla Arytmii (arytmia.eu).
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki