SIEĆ NERDHEIM:

Zawiłe ścieżki. Recenzja komiksu Droga Ku Wieczności: Krynice Zhalu (tom 2)

Część okładek cierpi na wyraźny syndrom plakatu MCU.

Moja recenzja pierwszego tomu Drogi ku wieczności była chyba w moim wykonaniu dziewiczym lotem w kategorii żywej reakcji odbiorców na tekst i nie była to reakcja pozytywna. Okazało się bowiem, że nie ogarnąłem swym maluczkim rozumiem geniuszu scenarzysty i przerosła mnie głębia świata przedstawionego, którego wartość niosła się z wdziękiem na zręcznym wykorzystaniu gatunkowych prawideł w celu wykreowania czegoś nowego. Brzmi jak pusta gadanina? Doskonale, ja też tak sądzę, ale część druga tej historii obnażyła nieco moją wcześniejszą ignorancję. Nieco.

Zakładam, że czytaliście część pierwszą, jeśli zabieracie się za grzebanie w tekście o sequelu, to jedyny logiczny powód. Daruję sobie więc przypominanie fabuły tomu poprzedniego, lećmy dalej w tę szaleńczą podróż na balonach z ośmiornic (tak, tak jest). Na skutek znanych nam już wydarzeń umierający Adam Osidis drepta coraz mniej energicznie w stronę tytułowych Krynic w towarzystwie dotychczasowego wroga (poprzednio również tytułowego). Okazuje się jednak, że Bóg Szeptów pomimo wielkiej potęgi i niezliczonej liości układzików, nie może się za bardzo odprężyć podczas spaceru przez Zhal. Niektórzy chcą go utłuc, inni uratować, ubijając jednocześnie Adama pomimo sojuszu zawartego przez bohaterów. W tej atmosferze spektakularnego przewrotu, zdrad, barwnej przygody i rodzinnych niesnasek, które zawstydziłyby nawet Grę o Tron, suniemy nieuchronnie w stronę zakończenia epickiej historii.

Niespodziewany sequel Kształtu wody?

Jeśli nie chce się wam wracać do mojego tekstu o pierwszym tomie, rozumiem i absolutnie nie winię. Przypomnę tylko w ogromnym skrócie moje zarzuty – fajnie było, postacie ciekawe, świat niesamowicie rozbudowany, ale niech mi ktoś weźmie na tablicy kolorowymi pisakami rozrysuje dokładne wyjaśnienie kto, kogo, czemu, kiedy i w jakich okolicznościach. Ni cholery nie mogłem wczuć się wtedy w historię, bo nie rozumiałem settingu, nie wiedziałem, co się dzieje na kadrach i o czym mowa w dymkach, a fantazja Remendera rzucała mi w ryj kolejnymi pomysłami bez cienia wyjaśnienia poprzednich. Czułem się tak, jakbym zaczął czytać książkę od trzeciego tomu drugiej serii. Dobrą książkę, nie ukrywam, ale zaczynając rejs na tak głębokiej wodzie, utonięcie w mylących nurtach jest nieuniknione i nie da się cieszyć pięknem wód.

Krynice Zhalu niewiele w tej kwestii zmieniają. Co gorsze, w ogromnym tempie pędzą w stronę zakończenia, które nie ma zbyt wiele sensu poza zbyt dosłownym nawiązaniem do tytułu – aż dziwne, że żadna postać nie wypowiedziała go w formie żenującej i pseudogłębokiej refleksji. Jung, mówiąc o sekretnym porządku skrytym w każdym nieładzie, nie miał chyba nigdy do czynienia z historią tego typu. Ja oczywiście rozumiem już, że to narracyjna zabawa żerująca na motywach westernowych (to akurat jest bezbłędnie zajebiste), lekka dekonstrukcja i zabawa w granie na nosie czytelników, którzy oczekują sprawdzonych rozwiązań fabularnych. Niektóre sztampy istnieją jednak nie bez powodu, a czytelnik powinien mieć szanse wczuć się w klimat. Tu nie rozumiemy świata i nie mamy szczególnego powodu do sympatyzowania z postaciami zgarniającymi większość czasu antenowego, bo ich motywacje są usilnie tajemnicze, a faktycznie łatwiejsi w odbiorze bohaterowie nie występują na stronach komiksu tym razem prawie wcale. No może nie wcale, ale ich rola jest minimalna, a mogliby być nośnikiem czytelniczego przywiązania i przewodnikami po Zhalu.

No dobra, rysunki są świetne.

Może jestem masochistą, ale z kilku powodów i pomimo powyższych narzekań drugi tom Drogi ku wieczności podoba mi się jednak zdecydowanie bardziej od pierwszego. Czułem się trochę tak, jakbym sam został rzucony na łaskę całkowicie obcego i niesamowicie fascynującego (czemu nigdy nie zaprzeczałem) świata. Jakbym po jakimś czasie obcowania z powykręcaną fauną i florą, której zdradliwe owoce skrywały potencjał przewrócenia moich bebechów na lewą stronę, zaczął rozumieć, jak to całe szaleństwo działa i jak odnaleźć choćby gram sensu w tonach przesadnej zagadkowości. To był drobiazg, ale automatycznie po stokroć mocniej odczułem sprawność narracji prowadzonej przez Remendera, a rozmaite piękno i oryginalność świata Zhalu zaczęły wywoływać u mnie zasłużony podziw. Zacząłem rozumieć enigmatyczne dialogi, relacje między postaciami stopniowo nabierały sensu. Byłoby cudownie, gdyby historia nie zakończyła się w tym momencie. Nie wiem, może wam uda się wcześniej osiągnąć ten kuriozalny stan synchronizacji z tą historią i wyciągnięcie dzięki temu z lektury więcej zadowolenia.

Nie przeszkodzi wam w tym na pewno warstwa wizualna, bo Jerome Opeña i Matt Hollingsworth (jego kolorami ta seria stoi) ogromnie postarali się, by bałagan fabularny był jednocześnie uporządkowaną i czytelną pożywką dla oczu. To stylistyka, którą dobrze znamy z komiksów superhero, ale Opeña najwyraźniej doskonale potrafi ten elastyczny realizm wykorzystać w klimatach od trykotów bardzo odległych. Zhal jest niesamowicie barwny i różnorodny, choć zamieszkują go tysiące mało spójnych wizualnie istot, to w tej graficznej kakofonii wciąż słychać podobne tonacje i dziwactwa nie gryzą się ze sobą. To znaczy, czasem się gryzą, ale tak scenariuszowo, nie wizualnie. Nie jest trudno trafić tu na kadry i strony, które na kilka chwil porwą wasz wzrok, a kompozycja i sekwencyjność zwyczajnie nie zawodzą.

Świat też jest fascynujący, niestety trudno go ogarnąć.

Nie kajam się i nie przyznaję do błędu, dalej nie zgadzam się z ogromną ilością przeważająco pozytywnych opinii na temat Drogi ku wieczności jako całości. Coś się jednak zmieniło, bo rozumiem te pochwały, po prostu u mnie we łbie ta historia zagrała inne tony. Enigmatyczność świata przedstawionego nie podbiła mojej fascynacji jego obcością, a jedynie oderwała mnie od możliwości wczucia się w losy bohaterów. Powalająca różnorodność i wyjątkowość zasad układających pionki na szachownicy Zhalu nawet na chwilę nie zbliżyły się do ryzyka niespójności, bo nigdy tych zasad nie poznaliśmy, a motywacja tajemniczego i powszechnie chwalonego antagonisty wydała mi się ostatecznie głupawa. Jest spora szansa, że przy odpowiednim nastawieniu inny czytelnik będzie miał zupełnie inne odczucia. W najlepszych momentach lektury było mi nawet trochę szkoda, że sam nie odebrałem tego wszystkiego bardziej pozytywnie.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Droga Ku Wieczności: Krynice Zhalu (tom 2)
Wydawnictwo: Mucha Comics
Scenariusz: Rick Remender
Rysunki: Jerome Opeña, Matt Hollingsworth
Tłumaczenie: Arek Wróblewski
Typ: komiks
Gatunek: science-fiction, fantasy, western
Data premiery: 04.03.2022
Liczba stron: 240
ISBN: 978-83-66589-66-7

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Rafał "yaiez" Piernikowski
Rafał "yaiez" Piernikowski
Piszę o głupotach od kiedy tylko nauczyłem się, jak wyglądają literki. Od fanowskiego systemu RPG w czasach podstawówki i opowiadań w ramach lore uniwersum Warcrafta przeszedłem do kulturowej grafomanii. Od lat prowadzę bloga muzycznego Nieregularnie Relacjonowana Temperatura Hałasu, tylko troszkę krócej działam w redakcji Nerdheim. Jako anglista z wykształcenia język traktuję swobodnie, dopóki spełnia swoją funkcję użytkową, co jest zręcznym usprawiedliwieniem mojego nieposzanowania podstawowych zasad. Zawodowo zajmuję się ubezpieczeniami na rynek USA. Prywatnie katuję skrzeczącą muzykę, tony komiksów (Ameryka, Japonia, Europa w tej kolejności), gry video, planszóweczki i składam modele japońskich robotów.
Moja recenzja pierwszego tomu Drogi ku wieczności była chyba w moim wykonaniu dziewiczym lotem w kategorii żywej reakcji odbiorców na tekst i nie była to reakcja pozytywna. Okazało się bowiem, że nie ogarnąłem swym maluczkim rozumiem geniuszu scenarzysty i przerosła mnie głębia świata przedstawionego,...Zawiłe ścieżki. Recenzja komiksu Droga Ku Wieczności: Krynice Zhalu (tom 2)
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki