SIEĆ NERDHEIM:

Zapomniane gry klasy B z początku XXI wieku

Zapomniane gry

Historia pamięta tylko zwycięzców. W pewnym momencie gry stały się na tyle rozbudowane, że stworzenie w pokoju z kilkoma kolegami światowego hitu stało się niemożliwe. Na początku XXI wieku brak budżetu i platform takich jak Steam sprawił, że wiele małych studiów produkujących gry musiało obejść się smakiem, licząc na sprzedaż na poziomie najwyżej kilku tysięcy egzemplarzy. W ten sposób powstawały skromne tytuły, nie mogące stawać w szranki z kolejną odsłoną Call of Duty czy Wolfensteinem, mimo wszystko oferując niezobowiązującą rozrywkę na dzień lub dwa. Kilka takich zapomnianych gier sprzed kilkunastu lat przedstawiam poniżej.

Mini Car Racing

Mini Car Racing (2000), eGames

Ciekawa gra wyścigowa, w której pojazdem kierujemy, widząc wszystko w izometrycznym rzucie. Mini Car Racing oferuje kampanię składającą się z ośmiu lig, różniących się stopniem skomplikowania tras i warunkami na drodze (akcja jednej z nich toczy się na księżycu, co wiąże się ze zmniejszoną grawitacją). Dojechanie do mety na pierwszym miejscu to spore wyzwanie, ponieważ każdy samochód poza zbiorem podstawowych atrybutów, takich jak przyspieszenie czy sterowność, wyposażony jest również w broń. Arsenał jest całkiem rozbudowany, od plam oleju czy kleju, które można wykorzystać jako pułapkę na goniącego nas rywala, przez karabiny, aż po kosmiczne lasery. Spore znaczenie ma tu odpowiedni dobór uzbrojenia (i oczywiście umiejętność posługiwania się nim), dzięki czemu rywalizacja nie ogranicza się tylko do zręcznego/odpowiedniego wchodzenia w zakręty.

Sheep

Sheep (2000), Mind’s Eye Productions

Gra opowiada o grupie kosmitów, którzy miliony lat temu zostali wysłani na Ziemię, by zbierać dane o naszej planecie i jej mieszkańcach. Niestety, w miarę upływu lat przybysze zapomnieli o swojej misji i wyewoluowali w gatunek bliźniaczy do ziemskich owiec. W związku z działaniami demonicznego naukowca – Pana Gruszki, który chce przeprowadzać badania nad bezbronnymi dziś zwierzętami, Obcy postanowili wynająć czterech Ziemian do ich uratowania. Fabuła jest… dziwna, ale świetnie pasuje do pastelowej grafiki i humorystycznego wydźwięku gry.

Rozgrywkę obserwujemy w rzucie izometrycznym. Zadaniem gracza jest przeprowadzić stado owiec przez siedem poziomów, z których każdy podzielony jest na cztery lokacje. Na zwierzaki czeka szereg pułapek, a same owce niespecjalnie potrafią ich unikać (ba, wykazują wręcz tendencje samobójcze), przez co Sheep to bardzo trudna gra. Oprócz nierównej walki z przeszkodami zadaniem gracza jest zbieranie punktów poprzez doprowadzanie stada do różnych elementów mapy i odkrywanie „znajdziek”. Specyficzna, kolorowa, choć niekiedy irytująca produkcja.

Total Overdose

Total Overdose (2005), Deadline Games

Weźmy mechanikę z serii Max Payne (i trochę z GTA), dodajmy do tego dość sztampową fabułę ze spiskiem, wybuchami, zemstą i jednoosobową armią w roli głównej, a wszystko to podlejmy tequilą. Taki właśnie przepis zastosowało studio Deadline Games przy Total Overdose. Efekt okazał się dość udany – gra ma rewelacyjny klimat, który w dużej mierze wynagradza masę błędów w mechanice, archaiczną już w momencie premiery grafikę czy powtarzalne misje. W kategorii luźnych, relaksujących strzelanek to mocny zawodnik – zwłaszcza dla fanów stylistyki znanej z Desperado.

Mimo niezłej średniej ocen (72% według portalu Metacritic – a to były jeszcze czasy, kiedy nie obowiązywał dzisiejszy system oceniania, w którym każda gra poniżej 8/10 jest raczej crapem) Total Overdose nie wryło się na stałe w świadomość graczy. Twórcy przez kilka lat pracowali nad sequelem, który jednak nigdy się nie ukazał – a szkoda, bo wszystkie wady tej produkcji wynikały z braku doświadczenia zespołu developerskiego, więc część druga miałaby spore szanse namieszać na rynku.

Starmageddon 2

Starmageddon 2: Project Freedom (2004), CI Games

Pierwszy Starmageddon zebrał słabe oceny i został okrzyknięty marną podróbką Homeworlda. W części drugiej postanowiono zupełnie zmienić mechanikę i z RTSa zrobić dynamiczną strzelankę. Wyszło to grze na dobre – choć nie jest to produkcja wyróżniająca się w jakimkolwiek aspekcie, to Starmageddon 2 oferuje godzinę-dwie całkiem ciekawej rozgrywki. Niestety, później dość szybko przystępność mechaniki okazuje się mieczem obosiecznym, ponieważ w S2 wkrada się monotonia. Niemniej dla młodszego rodzeństwa możliwość polatania kosmicznym myśliwcem może wydać się całkiem interesująca.

Deadhunt

Deadhunt (2005), REL Games

Deadhunt to podręcznikowy przykład gry, którą włącza się na 15 minut celem odstresowania się. Stworzona przez małe studio REL Games produkcja, to nieskomplikowany (żeby nie powiedzieć prostacki) shooter, w którym akcję obserwujemy z perspektywy pierwszej osoby. Postać, którą kieruje gracz pojawia się na środku areny (jednej z dwóch), a zewsząd wyskakują hordy przeciwników (cztery rodzaje, z klasycznymi zombie na czele). Zadaniem protagonisty jest powstrzymanie ataku, czyli zlikwidowanie wszystkich niemilców za pomocą rozbudowanego arsenału. Schemat widziany setki razy, chociażby w Serious Samie, ale Deadhunt ma w sobie coś przyciągającego uwagę. Trzeba tylko wziąć poprawkę na grafikę, która mocno się zestarzała.

Tekst gościnny autorstwa Adama Kubaszewskiego z portalu Arytmia.eu

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
1 Komentarz
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Angi
Angi
6 lat temu

Bożenko, Sheep <3 Całe moje dzieciństwo. To pewnie jest powód dla którego mam napady agresji przy zbyt dużej ilości porażek. W życiu nie wściekałam się tak przy żadnej grze. Jest w niej jednak coś, co sprawiało, iż mimo wszystko grałam dalej. Pewnie masochizm :"D

Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki