Kojarzycie film Sucker Punch w reżyserii Zacka Snydera (tak, 300 i Watchmen to dobre skojarzenia)? Ten film, który zebrał niepochlebne recenzje, szczególnie ze względu na brak fabuły? Jak się okazało, artbook nie jest tylko dopełnieniem filmu. Artbook ten film znacznie przewyższa.
Film Sucker Punch stworzono w czasach mody na produkcje zacierające granicę między fikcją a rzeczywistością. Produkcja okazała się jednak trochę nieudana, z trudem można nadążyć za zmieniającą się przestrzenią, widz jest wrzucony w chaos zdarzeń, które mają się łączyć w spójną całość, ale nie łączą się i spójności brak. Jakaś jedna, cienka linia, ledwo wyczuwalna pod nawałem efektów specjalnych, prowadzi film do końca. W artbooku ten brak fabuły także się ujawnia, ale nie jest tak rozczarowujący – to w końcu artbook, nie powieść. Pozbawiony jest też chaosu, który w filmie przyprawia o nieprzyjemny zawrót głowy.
Artbook składa się z dziesięciu rozdziałów: Introduction, Dramatic personae, „…As real as any pain”, „These are your weapons”, „Try and work together”, „Don’t wake the mother”, „Disarm the bomb, then steal it”, „Don’t you have a show to do?”, Poster desing oraz Acknowledgments. Od razu widać, że serce publikacji, przedstawiające zachwycające projekty strony wizualnej filmu, kryje się pod cytatami z tegoż (i gdyby ktoś po jego obejrzeniu nie potrafił ze stuprocentową pewnością podzielić etapów ucieczki ze szpitala psychiatrycznego, tutaj znajdzie je podane na tacy).
Wstęp zaskakuje głębią przemyśleń na temat głównej bohaterki i samej idei filmu. Wiele rzeczy, które podczas seansu raziły i odpychały swoją bezsensownością lub zupełnym brakiem oparcia w strzępkach fabuły, tutaj zostaje przekonująco wyjaśnionych. Sformułowane są też pytania, które większości widzów umknęły: ile cierpienia może znieść młody umysł? Gdzie ten umysł ucieka, kiedy cierpienie osiąga nieprzekraczalne granice? Czy można przeżyć w zdeformowanym i robaczywym świecie bez utraty niewinności? Emocjonalny i psychiczny rozwój dziewczyny wkraczającej w dorosłość nagle zyskuje wymiar symboliczny.
Widać niesamowite zaangażowanie reżysera w swoje dzieło, i jak bardzo się starał i wierzył, że tworzy film głęboki i naprawdę dobry: „For me, Sucker Punch is a story of redemption, friendship, imagination, and freedom – and when the curtain goes up, that’s true no matter which side of the looking glass you’re on”.
Nagle okazuje się, że natłok wszystkiego był zupełnie zamierzony. Trudno uwierzyć, że reżyser chciał wprowadzić taki chaos do filmu? Może trzeba przyjąć to do wiadomości. Snyder, jak sam mówi, chciał dać maksymalną przestrzeń do rozwoju swoim utalentowanym współpracownikom. Najwyraźniej stąd tak rozwinięte efekty specjalne i ledwie wyczuwalna fabuła.
Bardzo kolorowe, wręcz kreskówkowe projekty głównych postaci, zaskakują stylem w jakim powstały. Widać inspiracje mangowym stylem. Karykaturalnie nieproporcjonalne postacie bardzo przypominają lalki Bratz. Nie jest to sztuka wysokich lotów, raczej ilustracje dla gawiedzi rodem z „duże piersi i moda à la nowoczesna prostytutka? Sign me in”. Mimo to ma swój urok i niezaprzeczalnie wpisuje się w klimat podejrzanego szpitala psychiatrycznego Lennox House.
Zapierające dech w piersi są natomiast projekty architektury, broni, pojazdów, antagonistów, miejsc i krajobrazów. Prawdziwie przerażające i przytłaczające, apokaliptyczne wizje świata w ruinach.
Szczególnie interesujące są szczegóły ilustracji: odwrócona nuta przypominająca kosę Śmierci, serduszka tu i tam powplatane w obrazki, włosy Babydoll wijące się po podłodze jak węże i tworzące u jej stóp korzenie drzew, witraże tak niesamowicie szczegółowe, że wyglądające jak wycięte ze zdjęcia, freski na ścianach, ozdobne wzory na broni, skomplikowane jak gęsty bluszcz. W filmie nie zwraca się uwagi na takie rzeczy.
Dużo ilustracji, narracji akurat tyle, ile potrzeba, żeby wyjaśnić najważniejsze kwestie i idee dotyczące filmu. Nic nie jest przegadane. Reżyser krótko i zwięźle wyjaśnia swój zamysł i uzasadnia takie, a nie inne rozwiązania. Każdy element filmu znalazł tu swoje miejsce, każdy niewykorzystany w produkcji został tu zamieszczony. Kilka zdjęć z planu i przygotowań wzbogaca prezentację powstawania strony wizualnej. Czy to must have dla kolekcjonerów artbooków? Owszem, jeśli komuś wystarczy, że ma w książce ładne obrazki. Niekoniecznie, jeśli oczekuje treści odsłaniającej tajniki tego, co działo się podczas produkcji. Dla fanów filmu? Na pewno tak.
NASZA OCENA
Podsumowanie
Plusy
+ bajkowe przestrzenie są wizualnie zachwycające
+ bardzo dużo ilsutracji
+ narracji w sam raz, artbook nie jest przegadany
+ przedstawienie zamysłu reżysera (tym samym wyjaśnienie wielu nieścisłości obecnych w filmie)
+ nie ma chaosu
+ tablica ilustrująca zabieg lobotomii
Minusy
– brak fabuły w filmie ujawnia się w artbooku
– dla niektorych treść może być zbyt uboga