SIEĆ NERDHEIM:

Recenzja artbooka Deponia Doomsday

1

Na początku były śmieci. Potem, po zastosowaniu dosyć radykalnych środków czystości, łopaty, kilkunastu trutek na szczury i po wyłowieniu okolicznych dziobaków, nadal były śmieci, ale jakby czystsze, a zza nich wyłonił się skazany na zagładę świat. Ten jakże czytelny opis sugeruje, że w tej recenzji poruszymy przypadek obłędny – obłędnie śmieszny artbook z gry Deponia: Doomsday. Ostatnia część cyklu przygód naszego antybohatera Rufusa miała swoją premierę 3 marca tego roku na świecie, a w Polsce, z opóźnieniem godnym Internet Explorera (R.I.P), pojawiła się dopiero 14 kwietnia. A teraz, zanim ktoś wpadnie na genialny pomysł, żeby pobawić się z machiną czasu, przejdźmy wreszcie do recenzji artbooka.

2

Jak chwalą się twórcy na opakowaniu Edycji ostatecznej, artbook ma aż dwieście stron. Dodając do tego fakt, że na każdej z tych dwustu stron możemy znaleźć kupę ilustracji (bez przewagi kupy) – okraszonych dodatkowo zabawnymi komentarzami i częstymi śladami bytności naczelnego twórcy, szalonego grafika Pokiego – otrzymamy kawał dobrego, soczystego świstaka… Eee… to znaczy – artbooka. Tak więc choć sama okładka jest cienka jak papier toaletowy, to zarówno jej wygląd, jak i zawartość książeczki jawi się jako w pełni satysfakcjonująca. Daedalic Entertinement, jak każda niemiecka firma, zadbała o to, żeby w artbooku panował stosowny porządek, a chaos twórczy również znał granice swawoli. Dzięki temu już po otwarciu widzimy spis treści, z którego dowiadujemy się, że graficy nie ograniczyli się jedynie do standardowego podziału na przedmowę, grafiki postaci, świat, szkice i listę twórców, ale dodali także faunę Deponii, przedmioty i osiągnięcia, scenorys i animacje, projekt interfejsu, oraz – mój ulubiony – marketing (tam jest pin-up!).

3

Grafiki, jak nietrudno się domyślić, wypadły nie tylko komicznie, ale i atrakcyjnie. Oprócz masy konceptów wyglądu postaci czy lokacji, znajdziemy też grafiki z Goal jako rodzącą się Wenus, z Rufusem w roli Wujka Sama na tle Białego Domu i… dziobaki. Pełno dziobaków. Wszystkie prace zachwycają sporą szczegółowością i dopracowaniem oraz urzekają charakterną i charakterystyczną dla każdej z części Deponii kreską. Artów na jedną postać czy miejsce jest tyle, że po dziesiątym odechciało mi się liczyć. Klarownie przedstawiono proces od konceptu, poprzez szkic, na finalnym wyglądzie kończąc. To samo tyczy się klatkowania ruchu postaci, z tym że w tym wypadku obserwujemy ruch na przykładzie gotowych obrazów. Dział z fauną Deponii objawia nam zjawiskowy i szalenie interesujący zbiór niezwykłych gatunków zwierząt, łącznie z naszym głównym bohaterem w roli muchy, ropucha i uroczego dziobaka. No i piętnastu gatunków dziobaków wraz z ich jajami, bo jakże to tak bez dziobaków. Ach, zapomniałam wspomnieć. Artbook zawiera grafiki ze wszystkich części Deponii, więc jest jeszcze zabawniej.

4

W komentarzach znajdziemy nie tylko złośliwe uwagi odnośnie wakacyjnych wypraw Pokiego na koszt firmy, ale też złożone i szczegółowe opisy postaci, lokacji, a nawet zabawne w swej prawdziwości porównania historii powstania Pływającego Czarnego Rynku do początków ziemskiego Paryża. W sumie nie ma co się oszukiwać, artbook Deponii to również kopalnia informacji z dziedziny kultury i historii wszelakiej z różnych zakątków Ziemi. Jeżeli więc jesteście ciekawi, skąd wziął się pomysł na taki, a nie inny wygląd karty pamięci Goal, gdzie można załapać się na wspaniałą samodzielną akupunkturę, gdzie na świecie występują największe wysypiska śmieci, dlaczego wszystko to, co najlepsze chodzi trójkami i czemu w przypadku pizzy ta zasada się nie sprawdza, tym bardziej powinniście zajrzeć do artbooka i zagłębić się w treść dołączonych doń notek.

5

Mówiąc w dużym skrócie, Deponia Doomsday Artbook prezentuje się zaiste wspaniale. Zarówno grafiki i szkice, jak i dział z materiałami marketingowymi ukazują w pełnej krasie diaboliczny i nieco nieobliczalny geniusz Daedalic Entertinement (tak, Poki, mowa tu przede wszystkim o tobie). Złośliwe, ale jednocześnie żartobliwe komentarze pięknie dopełniają graficzną zawartość artbooka, ciesząc przy okazji sprytnie podanymi informacjami z dziedziny historii i kultury z różnych zakątków świata. Co prawda artbook dostępny jest w Edycji ostatecznej wraz z grą Deponia Doomsday, ale po dodaniu doń ścieżki dźwiękowej i plakatu, cena wynosząca niecałe sześćdziesiąt złotych wydaje się bardzo przystępna. Polecam gorąco, póki jeszcze nie dorwała nas wszystkich cholerna apokalipsa.

NASZA OCENA
9.5/10

Podsumowanie

Plusy
+ piękne wykonanie
+ wszechobecny niemiecki porządek
+ zabójczy humor
+ duuuużo ciekawej treści
+ artbook zawiera grafiki z całości serii o Deponii
+ widać, ile serca włożono w całą produkcję serii o Śmieciowej Planecie

Minusy
– no ale tę okładkę to mogli zrobić twardszą
– momentami kartki dziwnie się sklejają i nie da się zobaczyć całych artów (ale to już wina drukarni)

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Julia „Angi” Świerczyńska
Julia „Angi” Świerczyńska
Z wykształcenia filolog, z fachu SEM, a prywatnie pingwin z chrapką na władzę nad światem. Chciałam zostać tłumaczem, ale po drodze urodziło się milion innych pomysłów i wyszło jak wyszło. Spektrum moich zainteresowań zdaje się nie mieć końca. Uwielbiam pisać opowiadania i poezję, czytać, grać w gry komputerowe. Fascynuje mnie mitologia, szeroko rozumiana metafizyka, sny i inne zjawiska niewytłumaczalne. Muzyki słucham dobrej; moja ścieżka dźwiękowa jest bardzo zróżnicowana i często skaczę z jednej melodycznej skrajności w drugą. Podobnie w życiu. Jestem albo paskudną, złośliwą bestią, albo uchylę nieba, lecz to zależy od humoru, temperatury, ciśnienia, nagromadzenia poszczególnych zjawisk atmosferycznych i meteorologicznych. W skrócie, nigdy nie wiesz, czy dostaniesz kwiatka, czy może kwiatkiem.
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki