SIEĆ NERDHEIM:

Recenzja serialu Sense8 sezon 1

okladka Sense8

Siostry Wachowski muszą być fankami Hitchcocka, bo swoją karierę zaczęły od trzęsienia ziemi. Ich zrealizowany u progu XXI wieku Matrix wywrócił na nice hollywoodzkie kino akcji i od razu zajął poczesne miejsce w kulturze (nie tylko tej z przedrostkiem „pop”). Niestety, napięcie zamiast rosnąć – tylko spadało. Kolejne produkcje firmowane nazwiskiem reżyserek były rozbuchanymi wizualnie patrzydłami, w których orgia efektów specjalnych, wartka akcja i świetne rzemiosło nie mogły ukryć żałosnej miałkości fabuły. Czy opętane gigantomanią Wachowskie poradziły sobie dysponując dłuższą, serialową formą, ale i mniejszym niż zwykle budżetem?

okladka Sense8

Nie wiem, czy decydenci serwisu Netflix świadomie wykorzystują trend binge watching – kilkudniowego ciągu, w którym pochłania się cały sezon serialu – niemniej jednak w dużej mierze zjawisko to ukształtowali i rozwinęli, udostępniając wszystkie odcinki naraz. Użytkownik nie jest wreszcie skazany na cotygodniowe wyczekiwanie na kolejny kawałek – może połykać rzecz w całości. Dzięki temu postrzegamy serię jako wieloczęściowy, dłuższy film, gdzie oglądane po kolei epizody składają się na finałowy efekt. Tak właśnie jest w przypadku Sense8.

Sense8 Angel

Pomysłodawcami i scenarzystami serii są oczywiście Wachowskie (ze wsparciem J. Michaela Straczynskiego, stojącego za Babylon 5), zaś za reżyserię obok sióstr odpowiada m.in. Tom Tykwer (Biegnij, Lola, biegnij; Pachnidło). To kolejna, po Atlasie chmur, współpraca tych twórców; nieprzypadkowa zapewne, gdyż główny wątek serialu nawiązuje w pewien sposób do wspomnianego filmu, w którym wcielenia postaci spotykają się na różnych planach czasowych. W Sense8 jest podobnie; śledzimy losy ośmiorga osób urodzonych tego samego dnia (8.08), mieszkających w różnych zakątkach naszego globu. Ich losy przeplatają się i krzyżują, a na dodatek przeszłość każdej z nich skrywa tajemnicę, stopniowo poznawaną w retrospekcjach. Serial opiera się przede wszystkim na postaciach pochodzących z różnych kręgów kulturowych i w pewnym sensie symbolizujących poszczególne miejsca. Każdy z bohaterów posiada też zestaw unikalnych umiejętności, które pozwalają całej ósemce pokonywać kolejne scenariuszowe przeszkody.

Sense8 obsada

Bohaterowie są na tyle różni, że widz szybko znajdzie wśród nich swojego ulubieńca. Riley to urodzona na Islandii londyńska DJ-ka; Wolfgang jest gangsterem rosyjskiego pochodzenia, z Berlina Wschodniego; meksykanin Lito to filmowy gwiazdor; Hinduskę Kalę czeka niebawem ślub; Capheus – kierowca busa z Nairobi – jest wielkim fanem Jeana-Clauda Van Damme’a; Sun z Seulu pracuje w korporacji ojca; Nomi to działaczka na rzecz praw mniejszości seksualnych z San Francisco; Will jest policjantem z Chicago. Każdy z osobistych wątków poprowadzono w nieco innym stylu – mamy tu i akcję, i kryminał, i Bollywood, i dramat, i romans, i komedię – wszystkiego po trochu; melanż ten smakuje świeżo i interesująco. Niestety, w ostatnich kilku odcinkach następuje zwolnienie tempa i pojawiają się dłużyzny, zaś finał sezonu jest zupełnie niesatysfakcjonujący – spodziewałem się dużo większej rozwałki.

Sense8 Lito w akcji

Warto wspomnieć także o świetnie dobranej, zapadającej w pamięć muzyce, która odgrywa w serialu niebagatelną rolę; podkreśla nastrój poszczególnych scen i charakter postaci. Nie są to utwory napisane specjalnie dla tej produkcji – należą do bardzo wielu gatunków i pochodzą z różnych epok. Na soundtracku usłyszymy Avicii obok The Who, Beethovena obok Pantery czy Fatboy Slima obok Sigur Rós.

Sense8 Riley

Na Wachowskich przez ostatnie kilkanaście lat zawiodłem się nie raz. Dopiero powrót z Jupitera na Ziemię i dłuższa forma serialu udowodniły, że są to twórcy wybitni, zaś Matrix nie powstał przypadkiem. Sense8 to hymn na cześć ludzkiej solidarności i pochwała człowieczeństwa w różnorodnych jego aspektach – również seksualnym, dlatego niewątpliwie adresowany jest do widzów dojrzałych.

Ocena: 8/10

Plusy:
+ różnorodne, budzące sympatię postacie
+ świetnie dobrana muzyka
+ ciekawy, nowatorski koncept główny (niestety, nie mogę spoilerować)

Minusy:
– słabe tempo pod koniec sezonu

Autor: Martinez

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Marcin „Martinez” Turkot
Marcin „Martinez” Turkot
Jestem geekiem trzydziestego któregoś poziomu, a także niepoprawnym fanboyem Supermana. W magisterce pisałem o związkach komiksu superbohaterskiego z mitami. W życiu zajmowałem się redagowaniem czasopisma o grach fabularnych i planszowych, tłumaczeniami gier, moderowaniem forów, pisaniem tekstów dla największego polskiego portalu internetowego oraz do "Tygodnika Powszechnego". Obecnie pracuję w reklamie. Uwielbiam komiks, w szczególności frankofoński, oraz animacje wszelakiego rodzaju (może poza anime, na którym się nie znam). Od ponad 20 lat gram w erpegi. Na gry komputerowe nie starcza mi już czasu...
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki