SIEĆ NERDHEIM:

Podróż przez Sfery. Recenzja pakietu gier Icewind Dale Enhanced Edition oraz Planescape Torment Enhanced Edition

KorektaLilavati
Planescape Torment EE i Icewind Dale EE Okładka

Druga połowa lat dziewięćdziesiątych oraz początek dwutysięcznych to okres w historii gier, który z czystym sumieniem można nazwać złotą erą RPG. Na przestrzeni niecałych dziesięciu lat na rynku pojawiło się wiele tytułów, które na stałe zapisały się w historii gatunku i uznawane są za klasyki. Jednym z głównych autorów tego sukcesu było Black Isle Studios, twórcy pierwotnych wersji gier będących przedmiotem tej recenzji – Planescape Torment oraz Icewind Dale.

Zarówno wydany w 1999 roku Planescape Torment, jak i Icewind Dale, który pojawił się na rynku rok później, zostały bardzo ciepło przyjęte przez recenzentów i graczy. Kilka lat temu studio Beamdog, specjalizujące się w odświeżaniu starych tytułów, wzięło na warsztat te dwie gry i wydało je ponownie w formie Enhanced Edition, a teraz doczekaliśmy się również portów na PS4 oraz XBOX.

Przyznam szczerze, że od początku byłem pełen wątpliwości co do zasadności ponownego wydania. Sam jestem wielkim fanem tych tytułów, te kilkanaście lat temu zarwałem niejedną nockę, tworząc kolejne drużyny śmiałków szykujących się do stawienia czoła wyzwaniom Doliny Lodowego Wichru, pomagałem Bezimiennemu odkryć jego historię, przemierzyłem wzdłuż i wszerz Wybrzeże Mieczy, a mroczne zaułki Neverwinter nie miały przede mną żadnych tajemnic. Obawiałem się jednak, że na przestrzeni lat erpegi zmieniły się tak bardzo, że powrót do korzeni może być szokiem, którego nie pozwoli mi pokonać nawet ogromna nostalgia wiążąca się z tymi klasykami. Czy moje obawy były słuszne?

Po kilkudziesięciu godzinach spędzonych na przemierzaniu kolejnych sfer Limbo i przedzieraniu się przez śniegi Doliny Lodowego Wichru mogę spokojnie powiedzieć, że obydwie recenzowane gry nie tylko zestarzały się z godnością, ale w dobie napakowanych akcją erpegów, w których często wybory dialogowe ograniczają się tak naprawdę do decyzji „dobry – zły – nijaki”, stanowią prawdziwy powiew świeżości i udowadniają, że nadal jest na rynku miejsce dla takich produkcji.

Ekran wyboru
Ekran wyboru

Po odpaleniu gry na PS4 pojawia się ekran wyboru, gdzie możemy zdecydować, w który świat chcemy się zagłębić. Mając w pamięci, jakie wrażenie wywarł na mnie Planescape Torment, nie wahałem się długo i rozpocząłem kolejną wędrówkę po Sferach. W tej historii wcielamy się w tajemniczą postać Bezimiennego, człowieka, którego całe ciało pokryte jest bliznami, a w momencie, gdy go poznajemy… budzi się w kostnicy, zaś obok niego unosi się w powietrzu czaszka o imieniu Morte. Jest on pierwszą postacią z całej plejady niezwykłych osobistości, które możemy dołączyć do swojej drużyny. Wśród pozostałych można wymienić między innymi nękanego filozoficznymi rozterkami wojownika z rasy githzerai, poszukującego oświecenia sukkuba czy mechanicznego kusznika z rasy Modron.

Szybko okazuje się, że nasz główny bohater kompletnie nic nie pamięta i nie ma pojęcia, kim jest, a wyjaśnienie tego staje się jednym z naszych celów. Brzmiałoby to wszystko dość banalnie, gdyby nie jeden fakt – wkrótce dowiadujemy się również, że Bezimienny jest nieśmiertelny, co niesie za sobą nie tylko implikacje fabularne, ale znacząco wpływa również na samą rozgrywkę. Protagonista nie może permanentnie umrzeć (poza kilkoma wyjątkami), a jeśli poniesie śmierć – odradza się na początku danego etapu. To właśnie chęć wyjaśnienia zagadki nieśmiertelności staje się motorem napędowym dla niezwykłej odysei, która zabierze nas w najdziwniejsze miejsca tego uniwersum i pozwoli nam poznać wiele z poprzednich wcieleń bohatera uwięzionego w niekończącym się cyklu życia i śmierci.

Ekran ekwipunku został odświeżony
Ekran ekwipunku został odświeżony

O sile tego tytułu stanowią właśnie przede wszystkim fabuła oraz bohaterowie, których spotykamy po drodze, co zawdzięczamy w dużej mierze jednej z legend branży, Chrisowi Avellone, odpowiadającemu za scenariusz. Historia pełna jest filozoficznych rozważań dotyczących natury oraz sensu istnienia. Ich niejako kwintesencją staje się jedno ze spotkań, w których musimy odpowiedzieć na pytanie, co może zmienić naturę człowieka. Gra zachowuje jednak równowagę i nie popada w przesadnie depresyjny nastrój dzięki humorystycznym interakcjom z naszymi towarzyszami – prym wśród nich wiedzie Morte i jego cięte riposty – oraz bohaterami niezależnymi.

Opowieść o Bezimiennym, w której bierzemy udział, skupiona jest na głównym bohaterze: to on jest centralną osią fabuły, wokół niego kręcą się wydarzenia. Dzięki temu historia nabiera bardzo osobistego wymiaru, a graczowi bardzo łatwo wczuć się w postać. Drugi z tytułów znajdujących się w tym pakiecie, Icewind Dale, leży z kolei na przeciwległym biegunie. Trudno odnaleźć tu emocjonalne odniesienie do bohaterów, a siła rozgrywki jest zupełnie gdzie indziej.

Przed rozpoczęciem właściwej rozgrywki w Icewind Dale czeka nas przejście przez proces tworzenia drużyny. Jeśli tego nie lubicie, możecie zdecydować się na skorzystanie z przygotowanych przez twórców archetypów, jednak nie polecam tej opcji. Różnorodność i mnogość wyborów przy tworzeniu drużyny stanowi jeden z największych atutów IWD. System oparty jest o drugą edycję Dungeons & Dragons, podobnie jak w Planescape Torment, jednak w przeciwieństwie do niego otrzymujemy tutaj pełen wachlarz możliwości oferowanych przez mechanikę D&D. Możemy wybierać spośród wielu ras i klas, które różnią się również pod względem podklas, charakterów czy nawet religii. To wszystko powoduje, że każdy z was będzie mógł stworzyć idealną drużynę, doskonale odpowiadającą stylowi rozgrywki i własnym preferencjom.

Następnie zostajemy wprowadzeni w historię regionu Doliny Lodowego Wichru, znajdującego się na północy krainy zwanej Faerunem. Dowiadujemy się o wojnach barbarzyńców, o przybyciu potężnego maga Arrakona, pragnącego podbić całą północ dla siebie, a także bohaterskim szamanie barbarzyńców, Jerrodzie, który temu zapobiegł. Następnie lejce zostają przekazane graczowi i właściwa historia rozpoczyna się w najbardziej oklepanym stylu każdej sesji papierowego D&D – grupa stworzonych przez was śmiałków znajduje się w karczmie, w małej miejscowości Easthaven, i czeka na rozwój wydarzeń. Od razu zaczepia was lider lokalnej społeczności, niejaki Hrothgar i stwierdza, że może mieć trochę roboty dla waszej grupy awanturników. Klimat gry jest zupełnie inny niż w przypadku Planescape’a, mamy tu do czynienia z hardkorowym high fantasy, a nasi bohaterowie bardzo szybko przechodzą od mordowania żuczków w piwnicy do ratowania całej Doliny przed nadciągającymi siłami zła.

Klasyczny początek sesji RPG - drużyna śmiałków w karczmie
Klasyczny początek sesji RPG – drużyna śmiałków w karczmie

W obydwu pozycjach mechanika oparta jest na drugiej edycji Dungeons & Dragons, z pewnymi modyfikacjami i ograniczeniami w przypadku Planescape Torment. Dla Bezimiennego dostępne mamy jedynie trzy klasy postaci: rozpoczyna jako wojownik, a dopiero później może dokonać zmiany klasy na maga lub złodzieja. Jest to zresztą jedyna postać, na którą mamy taki wpływ, gdyż reszta towarzyszy ma już przypisane klasy oraz ścieżki rozwoju. Każda z postaci ma swoją własną osobowość, poznawaną z biegiem czasu, nie dziwi więc brak możliwości zmiany ich statystyk. 

W Planescape Torment nacisk położony jest głównie na fabułę i dialogi, a walki stanowią jedynie pewien dodatek do rozgrywki. Słowne potyczki głównego bohatera wprowadzają nas w niezwykłą historię tego świata i samej postaci. Warto tu jednak zaznaczyć, że wiele opcji rozmowy jest w ogóle niedostępnych, jeśli nie mamy wystarczająco rozwiniętej inteligencji lub charyzmy postaci. Z tego też powodu polecam zainwestować w te statystyki kilka punktów, nawet jeśli gracie wojownikiem – inaczej gra traci naprawdę dużo na wartości.

Ciężar rozgrywki w Icewind Dale jest rozłożony zupełnie inaczej, a walka odgrywa dużo większą rolę. Bardzo jasny jest podział na strefy odpoczynku, gdzie nasi bohaterowie mogą odpocząć i odświeżyć swoje zapasy, oraz etapy, gdzie zajmują się bardzo klasycznym eksplorowaniem lochów. Starcia z przeciwnikami są dużo bardziej angażujące ze względu na możliwość dowolnego kreowania bohaterów. W Planescape, nawet jeśli wybraliśmy dla Bezimiennego klasę maga, czary są narzędziem, po które sięgamy jedynie w obliczu silniejszych przeciwników, tutaj z kolei nic nie stoi na przeszkodzie, aby stworzyć kilku magów i ciskać potężnymi kulami ognia po całym polu walki. 

Aspekt bitewny rozgrywki potrafi być naprawdę bezlitosny, szczególnie dla współczesnego gracza. W początkowej fazie gry bitwy stanowią prawdziwe wyzwanie. Efekt potęgują „niewidzialne rzuty kośćmi”, które decydują o trafieniach postaci i zadawanych obrażeniach. Czasami przez długie chwile ze złością zaciskałem ręce na padzie patrząc, jak moi bohaterowie bezsensownie młócą powietrze swoją bronią, nie mogąc trafić przeciwnika. Co ciekawe, w Icewind Dale Beamdog zdecydowało się wprowadzić dodatkowy poziom trudności zwany „trybem opowieści”, gdzie nasi bohaterowie nie mogą umrzeć i walki stają się bardzo łatwe, co pozwala skupić się na fabule. Z niezrozumiałych dla mnie powodów zrezygnowano jednak z tego rozwiązania w Planescape, w którym tak naprawdę fabuła jest jeszcze ważniejsza.

Wygodne menu kołowe służy do wyboru umiejętności
Wygodne menu kołowe służy do wyboru umiejętności

Co do sterowania, konsolę posiadam już od dość dawna, jednak do dziś nie mogę się całkiem przyzwyczaić do pada i stąd też wynikała jedna z moich największych obaw – jakim cudem mam sterować postaciami w izometrycznym erpegu? Okazuje się, że projektanci z Beamdog doskonale poradzili sobie z rozwiązaniem tego problemu. W obydwu grach zastosowali niemalże ten sam model sterowania, opierający się na kołowych menu wyboru, które przywołujemy, wciskając przyciski R2 i L2. Do poruszania naszych bohaterów mamy dwie metody, tryb sterowania oraz tryb taktyczny. W tym pierwszym, bardziej przydatnym do eksploracji, po zaznaczeniu członków drużyny możemy ich kontrolować za pomocą lewej gałki naszego pada. Z kolei w drugim pojawia się kursor, którym możemy wskazać, dokąd bohaterowie mają się udać, co jest dużo wygodniejszą opcją w trakcie walki.

W recenzowanych tytułach świat poznajemy w rzucie izometrycznym, stworzonym na silniku graficznym Infinity Engine studia BioWare. Beamdog odwaliło kawał dobrej roboty, usprawniając go (tzw. Infinity Engine Enhanced) i odświeżając oprawę. Dzięki temu nawet przy grze na dużym telewizorze w wysokiej rozdzielczości piksele nie będą kłuły nas w oczy. Ciekawą innowacją jest również system przybliżania i oddalania widoku – przydaje się to szczególnie w sekwencjach bitewnych, gdzie rozmieszczenie postaci może mieć kluczowe znaczenie. 

W obydwu tytułach warto zwrócić uwagę na ścieżkę dźwiękową, która stoi na bardzo wysokim poziomie. W IWD stworzeni przez nas bohaterowie co prawda pozostają niemi w dialogach i tylko bohaterowie niezależni przemawiają od czasu do czasu, lecz kompozytor Jeremy Soule postarał się, aby dobiegające z głośników melodie były wystarczająco epickie, jak na high fantasy przystało. Pozwala to lepiej wczuć się w klimat naszej przygody. Z kolei bardzo dużym plusem Planescape Torment jest udźwiękowienie miasta Sigil, w którym spędzamy większość czasu. Biorąc pod uwagę lata, w których gra powstała, jest ono niezwykle żywe – w Wielkiej Kuźni usłyszymy przytłaczające dźwięki uderzających młotów, a na targu niewolników posłuchamy handlarzy zachwalających swój ludzki towar.

Niestety, gry mają też swoje wady, przede wszystkim związane ze stabilnością. W obydwu zdarzało się, że występował błąd i gra po prostu się wyłączała, kilka razy też po prostu się zawieszała i musiałem resetować konsolę. Dużo bardziej irytująca była jednak sytuacja, z którą zetknąłem się wielokrotnie w Planescape Torment, gdzie od czasu do czasu napisy wariowały – znikały literki, znikały polskie znaki, całe akapity tekstu zamieniały się w pole krzaków. Jedynym remedium był restart gry, co czasami powodowało dużą frustrację. 

Wydaje mi się również, że reedycja gier sprzed dwudziestu to dobra okazja na udostępnienie materiałów dodatkowych, takich jak soundtrack czy artworki. Niestety niczego takiego nie uświadczymy przy zakupie edycji cyfrowej w sklepie PS Store, nie wiem, jak to wygląda w wypadku edycji pudełkowej. Co więcej, jeśli spodziewaliście się nowych treści, możecie się mocno zawieść w przypadku Planescape Torment – właściwie nie ma tutaj żadnych nowości. Lepiej wygląda to w przypadku Icewind Dale, gdzie otrzymujemy nowe klasy postaci i zaklęcia, znane z serii Baldur’s Gate, a także nową misję poboczną.

Lista klas dostępnych w IWD znacząco się powiększyła
Lista klas dostępnych w IWD znacząco się powiększyła

Obydwie pozycje na stałe wpisały się do kanonu gier RPG. Są to produkcje połączone mechaniką, wokół której zostały zbudowane, ale jednocześnie  całkiem od siebie odmienne pod względem sposobu prowadzenia rozgrywki. Icewind Dale to dość sztampowa historia fantasy, oparta jednak na wspaniałym systemie tworzenia drużyny, co daje jej ogromny potencjał do kilkukrotnego przejścia na różne sposoby. Z kolei głównym atutem Planescape Torment jest pełna tajemnic fabuła i niecodzienny główny bohater, dla którego nieśmiertelność stała się klątwą.

To, co jeszcze łączy te tytuły, to z pewnością doskonałe dialogi i pisemna narracja, nadające opowiadanym historiom niemalże książkowy rys. Dzięki rozwojowi technologii możemy tworzyć dziś gry, które wyglądają i brzmią znacznie lepiej niż dwadzieścia lat temu, jednak skupienie się na akcji oraz filmowe prowadzenie fabuły często odziera nowe produkcje z narracyjnej głębi. Rzadko kiedy grafika komputerowa potrafi przedstawić emocje bohaterów w taki sposób, jak robią to bogate opisy dialogowe w Icewind Dale oraz Planescape Torment.

Możemy być wdzięczni Beamdog nie tylko za wydanie Enhanced Edition, dzięki czemu archaiczny silnik graficzny nie razi tak bardzo w oczy, ale również za udostępnienie tych dwóch gier na konsole nowej generacji. Szkoda jednak, że nie pokuszono się o większe wzbogacenie treści oferowanych tytułów względem oryginału. Niemniej polecam zakup tego pakietu nie tylko starym wyjadaczom, którzy przeżyją nostalgiczną podróż w czasie, ale również młodszym graczom, którzy będą mieli w ten sposób okazję zobaczyć, jak wybitne gry powstały dwadzieścia lat temu, przy znacznie mniej sprzyjających uwarunkowaniach technologicznych.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Icewind Dale Enhanced Edition i Planescape Torment Enhanced Edition
Platformy: PC, PS4, XONE, Switch, Android, iOS
Producent: Overhaul Games
Wydawca: Beamdog
Dystrybutor: CDP
Gatunek: RPG
Premiera: 15 października 2019

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
<p><strong>Plusy:</strong><br /> + klasyki RPG dostępne na PS4 <br /> + narracyjna głębia historii <br /> + intuicyjny system sterowania <br /> + system tworzenia drużyny (Icewind Dale) <br /> + oryginalni bohaterowie (Planescape Torment) <br /> + Morte</p> <p><strong>Minusy:</strong><br /> – niestabilność<br /> – błędy w wyświetlaniu tekstu<br /> – mała ilość nowej zawartości</p>Podróż przez Sfery. Recenzja pakietu gier Icewind Dale Enhanced Edition oraz Planescape Torment Enhanced Edition
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki