SIEĆ NERDHEIM:

Recenzja książki Superhero Comics

Superhero Comics cover

To publikacja naukowa, więc nie będę zakładać, że powinno się ją czytać dla rozrywki, a nawet że wielu czytelników przeczyta całą za jednym zamachem. Przy Superhero Comics Chrisa Gavalera ma to niebagatelne znaczenie, bo… trochę jest nudna. Jednak przede wszystkim to książka najeżona faktami, cytatami z komiksów i analizujących je tekstów, bardzo analityczna, za to nie siląca się przesadnie na syntetyzowanie czy podsumowania. Mogą po nią sięgać osoby piszące o historii komiksu, jeśli zależy im na dokładnej chronologii kolejnych pozycji i wprowadzanych w nich zmian, chociaż nie znajdą żadnej tabeli czy osi czasu zbierającej wszystko w całość.

W pierwszej części książki Gavaler bardzo dokładnie analizuje historie o bohaterach, mścicielach i samozwańczych obrońcach biednych i uciśnionych (lub strażnikach jakiegoś jedynego słusznego sposobu życia), obecne już w greckiej i rzymskiej mitologii oraz pojawiające się w USA i Europie na końcu XIX i początku XX wieku. Wyliczanie poprzedzających komiksy superbohaterskie opowieści służy mu głównie do sugerowania, że ten gatunek ma brzydkie pochodzenie, a po przodkach mógł odziedziczyć zdradzieckie… No, intencje. Gavaler pokazuje przede wszystkim elitarystyczne, imperialistyczno-kolonialne i eugeniczne źródła idei superbohatera. W drugiej części Superhero Comics autor wywodzi pomysły Action Comics i innych pierwszych wydawnictw nie tylko z popularnego wówczas (i mającego swoje za uszami) groszowego pulp fiction, ale z tradycji Ku Klux Klanu, elitarystycznych szlachetnych arystokratów, idei faszystowskich czy nietzscheańskiego nadczłowieka.

Superhero Comics contents

O ile samo w sobie jest to szalenie ciekawe (zwłaszcza najłatwiejszy dla mnie do przełknięcia i najlepiej uzasadniony podrozdział o kolonializmie)… mam wrażenie, że autor dość swobodnie przechodzi od wskazywania na istnienie publikacji afirmujących idee KKK czy fantazjujących o oczyszczeniu rasy do przekonania, że zainspirowały one komiksy. Owszem, pokazuje korelacje czy podobieństwa pomiędzy typowym superbohaterem i chłopcem z rasistowskiej czy (już później) faszystowskiej bojówki (czarne koszule, proszę państwa!), ale bardzo rzadko przytacza dowody na to, że istotnie mamy do czynienia z inspiracją, że autorzy komiksów znali tamte historie, że były dla nich faktycznym punktem wyjścia, w jakimkolwiek – pozytywnym czy negatywnym – sensie. Czasami wspomina, że rysownicy mogli nie tyle wyrażać poparcie dla idei, z których estetyki coś zapożyczali, co starać się odebrać jej zawłaszczone motywy. Chciałam tu przy okazji przypomnieć wszystkim, że nierzadko oskarżanego o faszyzowanie Supermana (koronnym dowodem jest m.in. to, że jego imię jest tłumaczeniem terminu „nadczłowiek”) stworzyło dwóch imigrantów o żydowskim pochodzeniu – mam poczucie, że ten wątek nie został przez Gavalera dostatecznie wyeksploatowany… Inny problem, jaki mam z tą książką, to cytowanie przez Gavalera (jako profesjonalnego przykładu, a w każdym razie bez dodatkowego komentarza) druzgocących dla komiksów ze złotej ery opinii wielkiego inkwizytora Frederica Werthama. Przy czym według innych naukowców, na przykład Jill Lepore, na potwierdzenie swoich tez o tym, że komiks psuje dziecięce umysły, Wertham miał głównie swoje kosmate myśli i retorykę. Jak dotąd liczne badania psychologii rozwojowej nie potwierdziły hipotezy, że przemoc pokazywana w książkach czy animacjach skłania najmłodszych do agresji – raczej do refleksji i empatii. Za to potwierdziły, że do krzywdzenia innych skłania widok prawdziwych dorosłych znęcających się nad jakąś osobą lub zabawką. Nie wykazały także, żeby dzieci interpretowały półnagich superbohaterów w obcisłych strojach jako bodziec seksualny, przy czym wiadomo, że kontakt z takimi treściami może wpływać na obraz siebie i ciała nastolatków, czyli narażać je na zaburzenia żywienia (choć w mniejszym stopniu niż nieprzychylne uwagi rówieśników czy rodziców).

On ile analiza „źródeł” komiksu superbohaterskiego przez Gavalera mnie nie przekonała, znalazłam sporo ciekawych fragmentów w późniejszych rozdziałach jego książki. Opisał on na przykład, jak wraz ze zmianami opinii publicznych na temat bomby atomowej i ogólnie pojętego zjawiska radioaktywności (od zachwytu, przez strach, do znudzenia) zmieniał się sposób wykorzystywania tego wątku w komiksie. Swoją drogą bardzo szybko napromieniowanie stało się w tym gatunku (i w fantastyce naukowej) nie tyle źródłem nadludzkich mocy, ile tragedią powodującą ogólną destabilizację: osoby, miasta, planety. Równie interesujące było dla mnie pokazanie chronologii tego, jak zmieniało się podejście do wątków romantycznych, a wraz z nimi genderowych i LGBT – pokazujące, że Marvel nie stał się „rewolucyjnym” wydawcą dopiero po roku dwutysięcznym (oraz że nie dorasta pod tym względem do pięt generalnie nowatorskiemu Image).

Superhero Comics title page

Ostatni rozdział, The Visual Superhero, to dyskusja m.in. z teoriami na temat wizualnego języka komiksu autorstwa Scota McClauda. Gavaler proponuje swoją własną, długą i detaliczną, klasyfikację kadrów, układów stron, stylów graficznych… To fragment zupełnie do pominięcia, jeśli nie macie na celu stworzenia korpusu komiksów czy drobiazgowego analizowania konkretnej pozycji. Rozdział zawiera zresztą bardzo szczegółową analizę Elektra Assasin, Millera i Sienkiewicza, zwłaszcza tego, na jakie sposoby twórcy oddali niespójność i fragmentaryczność umysłu niestabilnej psychicznie bohaterki. Polecam przeczytać komiks.

Superhero Comics nie jest książką adresowaną do przeciętnego fana komiksów ani naprawdę godną polecenia publikacją akademicką. O ile nie można zarzucić autorowi powierzchowności w zbieraniu danych, w jego tekście brakuje krytycznej analizy nagromadzonych przykładów i podsumowań. Po lekturze odnosi się wrażenie, że komiks superbohaterski jest konserwatywny, faszyzujący, imperialistyczny, do tego skłania się ku eugenice i faworyzuje ignorowanie prawa. Co prawda chyba sporo się zmieniło w epoce Alana Moora, ale tak konkretnie nie wiadomo co. O dziwo, ten gatunek nie jest seksistowski (słyszę te wszystkie głosy sprzeciwu), w każdym razie Gavaler o tym negatywnym aspekcie wspomina rzadko. Zebranie przez autora historii publikacji (super)bohaterskich od XIX wieku jest imponujące, przydatne, ale poznanie jej wymaga od czytelnika przedzierania się przez bardzo gęsty tekst pełen sugestii o tym, jak złe (w sensie moralnym) są te komiksy. A to już słyszeliśmy od dziadków.

Szczegóły:

Tytuł: Superhero Comics
Wydawnictwo: Bloomsbury Comics Studies
Autor: Chris Gavaler
Gatunek: literatura naukowa
Data premiery: 10 maja 2017
Liczba stron: 376
ISBN: 9781474226349

5/10

Podsumowanie

Plusy:
+ detaliczna chronologia publikacji o superbohaterach…
+ zwłaszcza pojawiania się w nich wątków energii atomowej, bohaterów Afroamerykańskich czy queer
+ i poprzedzających je historii o bohaterach, samotnych mścicielach itp.

Minusy:
– brak uzasadnień i podsumowań
– kontrowersyjne cytowania Werthama nieopatrzone komentarzem
– niezbyt lotnie napisana

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Agnieszka „Fushikoma” Czoska
Agnieszka „Fushikoma” Czoska
Mól książkowy, wielbicielka wilków i wilczurów. Interesuje się europejskim komiksem i mangą. Jej ulubione pozycje to na przykład Ghost in the Shell Masamune Shirow, Watchmen (Strażnicy) Alana Moora czy Fun Home Alison Bechdel, jest też fanem Inio Asano. Poza komiksami poleca wszystkim Depeche Mode Serhija Żadana z jego absurdalnymi dialogami i garowaniem nad koniakiem. Czasem chodzi do kina na smutne filmy, kiedy indziej spod koca ogląda Star Treka (w tym ma ogromne zaległości). Pisze także dla Arytmii (arytmia.eu).
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki