SIEĆ NERDHEIM:

Recenzja książki Stan Lee. The Man Behind Marvel

Spider-man #1

Bob Batchelor nie jest zbyt sławnym historykiem kultury, ale ma na swoim koncie kilka ciekawych prac, w tym analizę Mad Men i biografię Johna Updike’a. Sądząc po Stanie Lee zasługuje na popularność, to rzecz pełna faktów, ale nie sucha. Powiedziałabym wręcz, że momentami to pasjonująca lektura.

Dlaczego momentami? Batchelor zaczyna książkę o Lee jak typową beletryzowaną biografię, nie szczędzi nam opisu trzaskania drzwiami wydawnictwa tego dnia, kiedy Stan-the-Man wreszcie zdecydował się wziąć sprawy w swoje ręce, jak i dramatycznej wizji fatalnych okoliczności przyrody w dniu narodzin bohatera. Na szczęście to tylko dwa pierwsze rozdziały, które można z czystym sumieniem pominąć, nieliczne zawarte w nich informacje i tak pojawią się dalej. Potem dostajemy już klasyczną biografię z elementami analizy rynku komiksów, decyzji marketingowych Marvela, miejsca Stana Lee na danym etapie rozwoju wydawnictwa. Będą anegdotki i opisy superbohaterów. Będą dynamicznie zmieniające się układy sił i entuzjazm fanów Fantastycznej Czwórki czy Spider-Mana.

The Man Behind Marvel nie zawiera żadnych ilustracji. Ani jednej. To ogromna wada książki o twórcy komiksów, zwłaszcza że wielokrotnie pojawiają się tam takie nazwiska jak Jack Kirby czy Steve Ditko, opisy okładek i rewolucyjnych kadrów. Na szczęście jest Google, ale jednak trochę szkoda, że trzeba co chwilę „wychodzić” z biografii Lee i szukać ciekawych grafik. Nie wiem, czy to kwestia drogich praw autorskich, czy niedbałości wydawcy – ostatecznie The Secret History of Wonder Woman zawiera bardzo dużo ilustracji, także tych objętych prawami autorskimi (ale to jednak DC).

Życie Stana Lee wydaje się podzielone na dwa zasadnicze rozdziały: do Fantastycznej Czwórki i po niej. Zanim wydał ten komiks był ważnym, ale wyrobnikiem w fabryce podróbek DC. Był tylko kolejnym Amerykaninem uciekającym przed kryzysem finansowym, którego doświadczył w dzieciństwie (według Batchelora to najważniejsze doświadczenie formacyjne Lee, co po piątym powtórzeniu robi się lekko irytujące). Po 1961 stał się prawdziwym twórcą, autorem kilku rewolucji w tworzeniu i sprzedawaniu komiksów, wreszcie tatą Spidy’ego. Stworzył najbardziej nowatorskie i odważne przedsiębiorstwo produkcji superbohaterów wszelkich kolorów i orientacji. Został jego twarzą i po wielu latach marnych decyzji udało mu się z imperium komiksowego zrobić także filmowe.

Spider-man #1

Okładka pierwszej Fantastycznej Czwórki

Przez tyle lat Stan Lee (który niedawno miał 95 urodziny) zdążył nie tylko dokonać cudów, ale także zniechęcić do siebie kilku współpracowników, przypisać sobie nieco za wiele zasług (lub pozwolić innym na zrobienie tego), a nawet dać się wykorzystać finansowemu oszustowi w dobie zachłyśnięcia się internetem. Batchelor stara się obiektywnie analizować wszystkie te sytuacje, ale ma tendencję do usprawiedliwiania swojego bohatera. Można potraktować to jako wadę tej książki, ale moim zdaniem te oskarżycielskie są jednak bardziej męczące. W tej dostajemy przede wszystkim wielowymiarowy portret niezwykle aktywnego artysty i człowieka, self-made mana, osoby otwartej, pełnej pomysłów, pracoholika i największego fana Marvela.

Stan Lee
Batchelora to nie tylko biografia jednego człowieka, ale historia komiksu i popkultury. To niesamowicie ciekawe śledzić (po raz kolejny), jak wielkie zmiany zaszły w niej w latach 60., a potem 90., wraz z powszechnym dostępem do internetu i nowymi możliwościami dla biznesu. Pojawi się tu nawet słowo nerd, a wręcz nerdowska rewolucja. Batchelor udowadnia, że Marvel to po 1961 roku najbardziej otwarte i nowatorskie wydawnictwo komiksowe na rynku – między innymi dzięki temu, że zarządzał nim człowiek niebojący się ryzyka i wierzący w swoich artystów. W bonusie do książki dostaniecie niezłego kopa energetycznego i sporo nowej wiedzy. Niestety, nie umiem ocenić, na ile wybija się ona z innych prac historycznych z tego zakresu, podejrzewam, że dla znawców „stanleezmu” może nie być wystarczająco odkrywcza. Na pewno w sposób zrozumiały i jasny zbiera mnóstwo faktów, pokazuje kontekst historyczny przemian w życiu prezesa Marvela i omawia jego twórczość. Będzie świetnym dodatkiem do nerdowskiej biblioteczki.

Spider-man #1

Okładka pierwszego numeru przygód Spider-Mana

Szczegóły:

Tytuł: Stan Lee. The Man Behind Marvel
Autorka: Bob Batchelor
Gatunek: biografia, historia popkultury, komiks
Wydawnictwo: Rowman & Littlefield Publishers
Liczba stron: 229
ISBN: 1442277815

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
1 Komentarz
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Cleosev
6 lat temu

Uwielbiam jego komiksy i żałuję, że nie mam wszystkich w kolekcji. Ale ta książka na pewno tam zagości.
Nie słyszałam o niej dlatego cieszy mnie, że natrafiłam na twojego bloga. \K.

Agnieszka „Fushikoma” Czoska
Agnieszka „Fushikoma” Czoska
Mól książkowy, wielbicielka wilków i wilczurów. Interesuje się europejskim komiksem i mangą. Jej ulubione pozycje to na przykład Ghost in the Shell Masamune Shirow, Watchmen (Strażnicy) Alana Moora czy Fun Home Alison Bechdel, jest też fanem Inio Asano. Poza komiksami poleca wszystkim Depeche Mode Serhija Żadana z jego absurdalnymi dialogami i garowaniem nad koniakiem. Czasem chodzi do kina na smutne filmy, kiedy indziej spod koca ogląda Star Treka (w tym ma ogromne zaległości). Pisze także dla Arytmii (arytmia.eu).
<p><strong>Plusy:</strong> - pełna faktów, ale nie przeładowana<br /> - sprawnie, energicznie napisana<br /> - porusza także kontrowersyjne kwestie<br /> - pokazuje szerszy kontekst historyczny życia i kariery Stana Lee<br /> - nie pomija jego mniej znanych, nie odnoszących sukcesów komiksów z lat 90. i 00.</p> <p><strong>Minusy:</strong><br /> - dwa pierwsze rozdziały są nie najlepiej napisane<br /> - Batchelor może trochę wybielać gorsze decyzje Stana Lee</p>Recenzja książki Stan Lee. The Man Behind Marvel
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki