SIEĆ NERDHEIM:

Dowód na to, co religia i wadliwy system potrafią zrobić z człowiekiem. Recenzja książki Ręce Boga

Tak dobrego debiutu już dawno nie widziałam. Oby forma utrzymała się jak najdłużej.
Tak dobrego debiutu już dawno nie widziałam. Oby forma utrzymała się jak najdłużej.

Zakładam, że większość z nas chodziła na lekcje religii albo do kościoła. Wpływ na nasze życia miało to mniejszy lub większy, ale co się stanie, gdy chory psychicznie człowiek znajdzie się pod wpływem kogoś, kto odpowiednio potrafi użyć cytatów z Biblii i sprawi, że zostaną one potraktowane dosłownie? Maciej Torebko, pisząc swój debiut literacki Ręce Boga, daje tego świetny obraz.

Już sam prolog to wyważenie drzwi z półobrotu: jest mocno, brutalnie, momentami wręcz obleśnie i paskudnie. Autor nie oszczędza swoich czytelników, nie odpuszczając dosadnych opisów tortur i zbrodni, jakich dokonuje przestępca. Rozdziały dotyczące pracy śledczych przeplatają się tutaj z tymi, w których Maciej Torebko opisuje kolejne morderstwa. Tempo akcji jest zawrotne, cały czas coś się dzieje i czytelnik nie ma chwili wytchnienia, jego uwaga jest nieustannie przykuta do fabuły. Jak na debiut, autorowi poszło naprawdę nieźle. Oczywiście, zgodnie z pierwszą zasadą kryminału, nasz prowadzący śledztwo, czyli podkomisarz Ariel Janicki ma za sobą ciężki wózek życiowych doświadczeń do pociągnięcia. Alkohol leje się w jego życiu nieustannie, żona go zostawiła, zabierając kilkuletnią córkę, a jego rodzice to niemal podręcznikowy przykład patologii. Kibicujemy jednak temu wadliwemu bohaterowi i mocno trzymamy kciuki, by jego śledztwo znalazło szczęśliwy finał, a spirala śmierci została przerwana jak najszybciej.

Podstawą przestępczej działalności mordercy autor postanowił uczynić dwie rzeczy: religię i kulejący system opieki nad podopiecznymi z domów dziecka. Uwaga, ostrzegam, że mogę tutaj zaspojlerować kilka rzeczy! Morderca słyszy głosy, które namawiają go do morderstw, i widzi postać, którą odbiera jako swojego anioła stróża, prowadzącego go do kolejnych makabrycznych czynów. Do samego końca książki nie jesteśmy pewni, czy ta osoba jest tylko wytworem spaczonej wyobraźni przestępcy, czy też rzeczywistym osobnikiem współtworzącym morderczy duet. Popełniane przez niego morderstwa są niemal identyczne z tymi, których opisy znajdziemy w Biblii. Czy tak chory umysł mógłby wieść normalne życie wśród ludzi? Cóż, w pewnym sensie może, a powiem więcej: gdyby otrzymał odpowiednio wcześnie pomoc, to zapewne nie skończyłby jako psychopata w więzieniu. Niestety, morderca nie wygrał na loterii życia: jako kilkulatek trafił do domu dziecka, gdzie stał się ofiarą trzech chłopców, którzy wielokrotnie go gwałcili. System polskiej opieki nad takimi dziećmi był i jest wadliwy i sprawa, zamiast trafić do odpowiednich władz, została wówczas od razu zamieciona pod dywan, a młodociani gwałciciele znęcali się nad kolejnymi ofiarami, ba, siali terror nawet wśród opiekunów. Tak wstrząsające przeżycie musiało zepchnąć umysł młodego człowieka w najgorsze rejony, a choroba psychiczna, która go nękała i nie została okiełznana w porę, doprowadziła do najbardziej zwyrodniałych czynów. Autor świetnie przedstawił w trakcie trwania śledztwa to, jak bardzo religia i traumatyczne dzieciństwo miały wpływ na późniejsze życie mordercy. I chociaż współczujemy zbrodniarzowi przez to, co go spotkało w przeszłości, to jednocześnie mocno dopingujemy Janickiego i jego partnerkę, by jak najszybciej przyskrzynili drania.

Debiut Macieja Torebko to mocny kryminał dla czytelników z nerwami ze stali. Motywem dla morderstw jest religia i skrzywiony umysł psychopaty, ale policjanci też nie są święci. Umówmy się – Janicki ze swoją trudną, kibolską przeszłością i alkoholizmem wyniesionym z domu też nie jest idealnym bohaterem, a na jego portrecie maluje się niejedna skaza. Autor w tej historii nie uniknął kilku typowych zabiegów dla kryminałów, ale bądźmy szczerzy: oklepane schematy dobrze napisane zawsze się sprawdzą. Otwarte zakończenie daje szansę na dalsze części, których będę z ciekawością wyczekiwać i na pewno przeczytam.

Debiut Macieja Torebko to mocny kryminał dla czytelników z nerwami ze stali. Motywem dla morderstw jest religia i skrzywiony umysł psychopaty, ale policjanci też nie są święci. Umówmy się – Janicki ze swoją trudną, kibolską przeszłością i alkoholizmem wyniesionym z domu też nie jest idealnym bohaterem, a na jego portrecie maluje się niejedna skaza. Autor w tej historii nie uniknął kilku typowych zabiegów dla kryminałów, ale bądźmy szczerzy: oklepane schematy dobrze napisane zawsze się sprawdzą. Otwarte zakończenie daje szansę na dalsze części, których będę z ciekawością wyczekiwać i na pewno przeczytam.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Ręce Boga
Wydawnictwo: Initium
Autor: Maciej Torebko
Gatunek: kryminał
Data premiery: 22.01.2024 r.
Liczba stron: 400
ISBN: 9788367545648

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Zakładam, że większość z nas chodziła na lekcje religii albo do kościoła. Wpływ na nasze życia miało to mniejszy lub większy, ale co się stanie, gdy chory psychicznie człowiek znajdzie się pod wpływem kogoś, kto odpowiednio potrafi użyć cytatów z Biblii i sprawi, że...Dowód na to, co religia i wadliwy system potrafią zrobić z człowiekiem. Recenzja książki Ręce Boga
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki