SIEĆ NERDHEIM:

Piłki są cztery, a bramek jeszcze więcej – recenzja książki Quidditch przez wieki

Quidditch przez wieki

W tym roku miała miejsce dwudziesta rocznica pierwszego pojawienia się w brytyjskich księgarniach książki, która miała ogromny wpływ na popkulturę, literaturę młodzieżową i… na pewno na moje życie. Podejrzewam też, że seria o przygodach Harry’ego Pottera odmieniła losy wielu innych młodych ludzi. W końcu w noc premiery kolejnej części nie ja jedna stałam pod drzwiami księgarni w oczekiwaniu na chwilę, kiedy z książką w ręku będę mogła czmychnąć do domu i na kilka godzin zatopić się w pełnym magii świecie. Świecie, który nie był dla nas odległą, znajdującą się poza naszym zasięgiem rzeczywistością – znajdował się na wyciągnięcie ręki, wystarczyło tylko wiedzieć, pomiędzy którymi peronami znajdowała się barierka będąca do niego wejściem i który kominek podłączony został do sieci Fiuu. Na chwilę, w której Harry Potter i Kamień filozoficzny pojawił się na półkach polskich księgarni musieliśmy czekać trzy lata. Było warto.

Nigdy nie ukrywałam, że na moją miłość do tej serii wpłynął najpewniej czysty zbieg okoliczności i uśmiech losu – przypadkowa wizyta w księgarni, złapanie losowej książki i zaczytanie się w niej do tego stopnia, że musiano mi ją kupić, by wywabić mnie ze sklepu. Gdy seria o przygodach Chłopca, Który przeżył pojawiła się w Polsce miałam dziesięć lat, więc mogę śmiało stwierdzić, że dorastałam wraz z bohaterem, przeżywając jego przygody niczym własne. Z tomu na tom było coraz mroczniej, mniej sielankowo, ja zaś byłam coraz dojrzalszym czytelnikiem. Pewnie dlatego wciąż głęboko wierzę, że nie jestem mugolem i kiedyś przyleci do mnie sowa z zagubionym listem z Hogwartu. Jestem na taką ewentualność gotowa od dawna, kufer spakuję więc dosłownie w kilka chwil. Kupiłam już nawet podręcznik oraz kilka lektur uzupełniających! Stąd na mojej półce takie książki jak: Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć, Baśnie barda Beadle’a oraz Quidditch przez wieki. Czyli pozycje, których nie może zabraknąć w biblioteczce każdego pilnego ucznia i… fana serii.

Tak się składa, że Quidditch jest książką wspominaną w serii o przygodach Chłopca, Który przeżył nie raz i nie dwa – a jako kompendium niezbędnej wiedzy o najpopularniejszym w świecie czarodziejów sporcie, cieszy się wśród uczniów Hogwartu znacznie większym zainteresowaniem niż Dzieje magii pióra Bathildy Bagshot. Trudno się dziwić, jeśli weźmie się pod uwagę, że rozgrywki między poszczególnymi domami są źródłem tak burzliwych emocji, że niejeden Ślizgon wylądował w skrzydle szpitalnym trafiony jakimś paskudnym zaklęciem, a szukającemu Gryfonów zdarzało się chodzić po szkole w eskorcie przyjaciół. Tak było po prostu bezpieczniej, nawet jeśli Harry spóźniał się przez to na lekcje. Quidditch jest sportem specyficznym, którego uprawianie na pewno nieraz spowodowało najprzeróżniejsze kontuzje. Znany jest też przypadek zniknięcia sędziego, który odnaleziony został po kilku miesiącach, na Saharze. Trudno się zatem dziwić, że książka autorstwa Kennilworthy’ego Whispa (pod takim też pseudonimem J.K. Rowling wydała tą publikację w świecie mugoli) zyskała tak dużą popularność.

Quidditch przez wieki po raz pierwszy ujrzał światło dzienne w marcu 2001, ukazując się na brytyjskim rynku wydawniczym nakładem wydawnictwa Bloomsbury. Polskie wydanie zostało przetłumaczone przez Andrzeja Polkowskiego i ukazało się ledwie rok później za sprawą Media Rodziny. Zniknęło z księgarń zastraszająco szybko, spora część fanów musiała się zatem obejść smakiem. Jednak dla tych, którzy wtedy zaspali, pojawiła się w tym roku niepowtarzalna okazja zakupu nowego wydania książki. Warto po nie sięgnąć nie tylko dlatego, że świetnie uzupełnia świat znany nam z serii o Harrym Potterze, ale również dlatego, że wpływy ze sprzedaży tego wydania zostaną przekazane dwóm organizacjom charytatywnym, wspierającym dzieci i młodzież w trudnej sytuacji życiowej – 20% wpływów trafi do Comic Relief, a 80% do Lumos. Kupno książki Quidditch przez wieki jest zatem klasycznym przykładem upieczenia dwóch pieczeni na jednym ogniu – nie tylko robimy dobry uczynek, ale też wzbogacamy własną biblioteczkę o pozycję, która na pewno zaciekawi każdego fana przygód młodego czarodzieja.

Najnowsze wydanie może poszczycić się śliczną, czerwoną twardą okładką, która świetnie komponuje się kolorystycznie z zielonymi Fantastycznymi zwierzętami oraz granatowymi Baśniami barda Beadle’a, tworząc na półce całkiem ładny zestaw. Nowe wydanie jest również nieco grubsze i liczy sobie sto czterdzieści cztery strony, jego treść nie zmieniła się jednak znacząco, a dodatkowe kartki są zasługą większej czcionki i rycin, które w tym wydaniu świetnie ilustrują kolejne rozdziały książki. Quidditch zatem nie tylko objaśnia nam zasady tego magicznego sportu, gdzie graczy jest siedmiu, bramek sześć, a piłki aż cztery, ale ujawnia przed nami kulisy rozgrywek, opisując nie tylko historię samej gry, jej rozwój i ewolucję zasad, a także wyjaśniając skąd wziął się złoty znicz i na czym polega jego wyjątkowość. Dodatkowo przeczytamy o rodzajach fauli, zwodów i taktyk, które mają doprowadzić do zwycięstwa (tutaj zaś możemy wychwycić uroczy polski akcent: pamiętacie słynny Zwód Wrońskiego, który szukający Bułgarii, Wiktor Krum, zastosował na Mistrzostwach Świata w Quidditchu w Czarze Ognia? Nazwa tego manewru pochodzi od nazwiska Józefa Wrońskiego – szukającego polskiej drużyny Goblinów z Grodziska).

Książka jest napisana dobrze, czyta się ją zaś lekko i przyjemnie, bez uczucia znużenia, które mogłoby towarzyszyć czytelnikowi, gdyby publikacja została potraktowana przez autorkę odrobinę poważniej i nafaszerowana bardziej akademickimi zwrotami. Zasadniczo największy problem mam tylko z jej objętością – książka jest zdecydowanie za cienka, by zaspokoić mój apetyt na smaczki ze świata Harry’ego Pottera. Nie mówiąc już o tym, że czytając o niej, wyobrażałam ją sobie jako tomiszcze znacznie bardziej opasłe, pod którym półka przynajmniej się ugnie. Pozostaje mi tylko wierzyć, że wydanie dla czarodziejów faktycznie różni się objętością od tego mugolskiego i łudzić się, że to drugie jest po prostu esencją tego, o czym może czytać ta ukryta część społeczeństwa, która włada magią. Wszystko po to, by nie zanudzić nas faktami historycznymi oraz wybitnie szczegółowymi opowieściami o drużynach i zawodnikach, o których nigdy wcześniej nie mieliśmy okazji usłyszeć, a co dopiero zobaczyć.

Pomimo zawodu wywołanego objętością książeczki nie uważam, by ponowne jej wydanie było marnym skokiem na kasę i odcinaniem kuponów od dochodowej serii, wręcz przeciwnie – po pierwsze, cena nie jest wygórowana, po drugie zaś, wpływy ze sprzedaży zostają przekazane na szczytny cel, jakim jest pomoc potrzebującym. Nie mówiąc już o tym, że starannie wydana książka cieszy oko, ślicznie prezentując się półce. Quidditch przez wieki jest też przyjemnym smaczkiem dla wszystkich fanów serii o przygodach Chłopca, Który przeżył – gwarantuję, że uśmiechniecie się nie raz i nie dwa, gdy znajdziecie zabawną uwagę lub jakieś nawiązanie do siedmioksięgu. Nie ukrywam, że po przeczytaniu wszystkich trzech książeczek – Fantastycznych zwierząt, Quidditcha i Baśni barda Beadle’a – mój sentyment został szturchnięty na tyle mocno, że pchnął mnie do ponownego przeczytania przygód Harry’ego. Cóż, jestem przypadkiem nieuleczalnym jeśli chodzi o moją miłość do tego cyklu.

Szczegóły:

Tytuł: Quidditch through the Ages (angielski), Quidditch przez wieki (polski)
Wydawnictwo: Bloomsbury Childrens (wydanie angielskie), Media Rodzina (wydanie polskie)
Autorzy: J.K. Rowling (pseud. Kennilworthy Whisp)
Typ: Książka
Gatunek: Fantastyka
Data premiery: 2002 (pierwsze wydanie polskie), 2017 (drugie wydanie polskie)
Liczba stron: 144
ISBN: 978-83-8008-299-1

Nasza ocena
9/10

Podsumowanie

Plusy:
+ wpływy ze sprzedaży przekazane na cele charytatywne
+ ładna oprawa graficzna
+ staranne wykonanie
+ śliczne ilustracje
+ przyjemny styl i wiele smaczków
+ ponowne rozbudzenie sentymentu do serii

Minusy:
– objętość – książka jest zdecydowanie za cienka!

Sending
User Review
0 (0 votes)

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Martyna „Idris” Halbiniak
Martyna „Idris” Halbiniak
Geek trzydziestego poziomu. Wyznawca Cthulhu i zasady, że sen jest świetnym substytutem kawy dla ludzi, którzy mają nadmiar wolnego czasu. Kiedyś zginie przywalona książkami, z których zbudowała swój Stos Wstydu™. W czasie wolnym od pochłaniania dzieł popkultury, pracuje i studiuje, dorabiając się już odznaki Wiecznego Studenta™. Znajduje się również w zacnym gronie organizatorów Festiwalu Fantastyki Pyrkon. Absolwentka psychokryminalistyki i studentka psychologii, nałogowo przetwarzająca kawę na literki.
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki