SIEĆ NERDHEIM:

Dlaczego romantycy śnią o gołębiach? Recenzja książki Lutecja

KorektaJustin
Okładka bardzo charakterystyczna dla Warstw

Jeśli chcecie dowiedzieć się, jak wygląda najnowszy stan literatury ukraińskiej, sięgnijcie po książki wydawnictwa Warstwy. Świetne pisarki i pisarze, a także tłumaczki i tłumacze. A co dla nas być może najważniejsze, ten wydawca nie stroni od fantastyki, nawet jeśli na dzisiaj w jego ofercie znajdziecie przede wszystkim tę spod sztandarów realizmu magicznego.

Bohater Jurija Wynnyczuka mieszka samotnie w podmiejskim domu, patrzy na las, próbuje tworzyć i chyba troszkę wariuje z braku towarzystwa. A może naprawdę jakieś ponadnaturalne siły uwikłały go w aferę szpiegowską w snach? Ale przecież ta przygoda wydarzyła się romantykowi, którego biografię pisze Jurko…

Jak widzicie, oniryzm i surrealizm nadchodzą! W rytmie widziadeł będziemy razem z narratorem podrywać panny, słuchać wspomnień stryjków, zwiedzać lwowskie knajpy w najlepszym towarzystwie młodych zdolnych. Trafimy w lata 80., 70., a nawet 50. A także do XIX wieku, czasów wielkiego romantyzmu i przemian społecznych. Oraz proporcjonalnie rozpasanego romansowania miejskiej society. Czasy plotą się ze sobą dziwnie, sny zmieniają śniących i przerażająco płynnie przechodzą w rzeczywistość. A wszystko to musi zmieścić się w codziennym biedowaniu niepublikowanego pisarza, czytanego jedynie przez agenta KGB. Bohater cierpi męki twórcze, nierzadko także głód, na który mogą poradzić jedynie przesadnie kochająca wolność kura sąsiadki lub ściągnięcie odrobiny wina z ponastawianych minionymi laty gąsiorów.

W Lutecji Wynnyczuk wraca do swojego dzieciństwa i młodości, to bardzo nostalgiczna książka i szalenie ulotna dla czytelnika, łatwo się zgubić w dygresjach i nagłych drzemkach narratora, prowadzących go często w rejony graniczące z ulicą Krokodyli. I wiecie co, w tym właśnie tkwi urok tej książki. Warto po nią sięgnąć dla lekko horrorowych snów biedującego pisarza lub jego romantycznego poprzednika, ale także dla wspomnień ojca i stryjów narratora. W nich z kolei zobaczycie II Wojnę Światową z ukraińskiej perspektywy, ale bez ciężaru reportażu, jakbyście słuchali anegdotek własnych wujków i dziadków.

Lutecja może wam się skojarzyć z książkami Jerzego Pilcha — obaj pisarze lubią przemieszczać się gdzieś pomiędzy Spisem cudzołożnic i przyjaznymi mrokami rodzinnej lub lokalnej historii. Świetnie panują nad językiem, a jednocześnie, jak jakieś miejskie błędne ogniki, zwodzą czytelnika na cudne manowce szalonych skojarzeń i dygresji. Ze względu na sztubackie wspominki o kolejnych dziewczynach może wam być ciężko zacząć czytać Wynnychuka, ale przecierpcie początek, dajcie narratorowi szansę, wcale nie jest z niego taki zawodowy podrywacz, na jakiego pozuje. Czy to maska, czy po prostu jedno z wcieleń bohatera? Na to pytanie musicie odpowiedzieć sobie sami, grzęznąc po drodze w odmętach romantycznego oniryzmu.

Odmieniam tu słowo romantyzm na wszelkie sposoby, co już powinno wam zasugerować, że to lektura na rok 2022, poświęcony u nas właśnie tej epoce. Wynnyczuk wziął na warsztat prawdziwą postać Jana Wagilewicza (Wahyłewycza), prawdziwego artysty życia, kuratora biblioteki Ossolineum. Nie zamęcza odbiorcy biografią poety, pokazuje kilka migawek z jego życia i snów, ale i tak zauważycie, że również ta perspektywa może wzbogacić nasze spojrzenie na różnych Mickiewiczów i Słowackich, co to „wielkimi byli”, a przecież przede wszystkim siali zamęt. Co i my obecnie lubimy.

Wielowątkowa, nostalgiczna i bardzo galicyjska powieść Wynnyczuka zmieści wam się na półce gdzieś w towarzystwie Pilcha, Wypióra Uzdańskiego (z Mickiewiczem-wampirem), równie galicyjskiego Radka Raka, a może nawet Szczepana Twardocha, kolejnego piewcy małych ojczyzn i ich specyficznej magii. Znajdziecie w niej fantasy i horror. Możecie też tropić najnowszą historię, która od czasu do czasu przebija z anegdot i prześnień — pod koniec znajdziecie nawet analogie pomiędzy Lutecją i Najdłuższymi czasami Rafijenki.

SZCZEGÓŁY
Tytuł polski: Lutecja
Tytuł oryginalny:
Лютеція
Wydawnictwo: Warstwy
Autor: Jurij Wynnyczuk
Tłumaczenie: Bohdan Zadura
Gatunek/Typ: fantastyka, realizm magiczny
Data premiery: listopad 2021

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Agnieszka „Fushikoma” Czoska
Agnieszka „Fushikoma” Czoska
Mól książkowy, wielbicielka wilków i wilczurów. Interesuje się europejskim komiksem i mangą. Jej ulubione pozycje to na przykład Ghost in the Shell Masamune Shirow, Watchmen (Strażnicy) Alana Moora czy Fun Home Alison Bechdel, jest też fanem Inio Asano. Poza komiksami poleca wszystkim Depeche Mode Serhija Żadana z jego absurdalnymi dialogami i garowaniem nad koniakiem. Czasem chodzi do kina na smutne filmy, kiedy indziej spod koca ogląda Star Treka (w tym ma ogromne zaległości). Pisze także dla Arytmii (arytmia.eu).
spot_img
Jeśli chcecie dowiedzieć się, jak wygląda najnowszy stan literatury ukraińskiej, sięgnijcie po książki wydawnictwa Warstwy. Świetne pisarki i pisarze, a także tłumaczki i tłumacze. A co dla nas być może najważniejsze, ten wydawca nie stroni od fantastyki, nawet jeśli na dzisiaj w jego ofercie...Dlaczego romantycy śnią o gołębiach? Recenzja książki Lutecja
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki