SIEĆ NERDHEIM:

Recenzja książki Grimm City. Wilk!

grimmcity-front

To mój pierwszy Ćwiek, jakoś zupełnie ominęły mnie Kłamca czy Chłopcy. Teraz żałuję i obiecuję nadrobić to zaniedbanie. Grimm City. Wilk! to świetnie napisany kryminał noir, pełen dusznej, zadymionej atmosfery czasów Ala Capone i jazzu. W wielu recenzjach pojawia się stwierdzenie, że to pozycja obowiązkowa dla fanów autora albo idealna okazja, by poznać jego twórczość. Mnie została polecona przez moją mamę, która programowo nie czyta fantasy!

Miasto Grimm wyrasta z ciała olbrzyma pokonanego przez siedmiu braci. To na ich cześć nazwano to miejsce. Wszystko tu jest czarne i pokryte tłustą sadzą, bo podstawa gospodarki to wydobycie krwi giganta. Mieszkańcy wierzą w Bajarza i jego opowieści spisane przez dwóch ewangelistów: Jakuba i Wilhelma. Mafią rządzi tu (między innymi) Zła Królowa, a więzienie nazywane jest Domkiem Trzeciej Świnki. Jednak zanim dobra baśń dotarła w te strony, rdzenna ludność przestrzegała starożytnych rytuałów z czasów wojen z aniołami.

Ta książka (jak, według wszystkich komentatorów, pozostałe rzeczy Ćwieka) jest pełna cytatów i (pop)kulturowych odniesień. Pierwsze skojarzenie to często Fables Billa Willinghama, ale pokrewieństwo łączy je głównie przez Baśnie braci Grimm. Słowo „city” odesłało wielu do Franka Millera, tu łącznikiem są ciemna atmosfera i przemoc, często naprawdę brutalna. Ja, czytając o wydobyciu krwi olbrzyma, pomyślałam o Wiecznym Grunwaldzie Twardocha. Mający z nią do czynienia górnicy zapadają na powolne kamienienie całego ciała – podobna choroba przetrzebiła ludzkość w mandze Eden. Poza tym zagadka kryminalna dotyczy tu morderstwa skorumpowanego policjanta Wolfa, co może odesłać czytelnika do początków cyklu Jo Nesbø o Harrym Hole'im. W tle majaczą też mistrzowie autora: Neil Gaiman czy Terry Pratchett. A skoro noir, to i Chandler się kłania. Nie brakuje także legend miejskich i inspiracji prawdziwymi wydarzeniami, na przykład porwaniem bliźniaków Lindbergh z 1932 roku. Intertekstualność i postmodernizm! Ćwiek jest wielbicielem Ameryki z jej legendami i popkulturą, sporo czyta – także komiksów, stąd liczne cytaty i skojarzenia. Od zeszłego roku pracuje z grupą innych pisarzy i fascynatów USA nad projektem Przez Stany POPświadomości. Ich strona na Facebooku trochę przycichła, ale w wywiadach obiecują książkę (podróżniczą).

Grimm City ma wyraźne tło muzyczne, brzmią w nim jazz i blues, jego mieszkańcy nucą piosenki Burtona J. Ella, barda miasta. Jego teksty mówią o ciężkim życiu w smole, w wiecznym tłustym deszczu. Grimm to ponure miejsce, brutalne jak Nowy Jork w latach prohibicji i, być może, jak on znajduje się właśnie w swojej złotej erze. Głównym bohaterem tego kryminału jest nie detektyw, a jazzman. Pianista Alfie czasami nielegalnie zastępuje w pracy swojego współlokatora-taksówkarza. Daje się na to namówić także, kiedy tamten boi się jeździć, odkąd Nowy Gracz na mafijnej scenie zabija kierowców. Alfie (póki co) przeżywa, ale wplątuje się w nie lada aferę pod batutą dziewczyny w czerwonym płaszczyku, agenta McShane'a i podkomisarza Evansa. Chłopakom pomoże jeszcze ambitna dziennikarka w mundurku femme fatale: wysokich obcasach i ołówkowej spódnicy. Ważny będzie wątek religijny, wraz z jego rozwijaniem się czytelnik pozna zasady Baśni i historię sporów teologicznych o naturę narracji.

Ćwiek powiedział w wywiadzie dla portalu Katedra , że „fantastyka to często szukanie bocznych ścieżek, takich, którymi ludzkość nie podążyła”, a w innym ( dla Creatio Fantastica 2/2016 ), że prawdziwym przesłaniem większości baśni jest „nie bądź głupi, myśl”. Te dwie wypowiedzi tłumaczą dobitnie, skąd się wzięło Grimm City. Brzmią też wyraźnie w zakończeniu, kiedy wyjaśnia się, kto i czemu zabił. Muszę tu zaznaczyć, że rozwiązana zostaje tylko jedna mała zagadka w całej skomplikowanej sieci mafijnych powiązań i sekretów, co wywołuje zaraz po zamknięciu książki gonitwę spekulacji na temat jej kolejnej części.

Potwierdzam, że jeśli dotąd nie znaliście Ćwieka, będziecie chcieli więcej. Więcej Grimm City, ale także więcej jego intertekstualności, twórczych przekształceń tego, co znamy z innych dzieł i sami też cytujemy i mieszamy. Może nie jest to podróż po jungowskich archetypach – raczej po ich wcieleniach pojawiających się w końcu na koszulkach. Co jednak nie znaczy, że pierwotnych treści tam nie ma. Ja wygrzebałam z półek (tym razem taty) Kłamcę i Chłopców, ale wracam też do Fables i do samych braci Grimm wydanych w granatowych okładkach, które może jeszcze widać i w waszych biblioteczkach. Byłam też bliska nawrócenia się na bajanie, gdy przeczytałam o „ingerencji narracyjnego absolutu”. Zacytuję na koniec Pawła Deptucha z Dzikiej bandy: „Naprawdę zgrabnie to Grimm City Ćwiekowi wyszło”. Ta książka prowokuje do pracy myślowej, powstały już wykłady o micie założycielskim i obrazie religii biorące ją na warsztat. Ja jednak czekam na analizę tropów muzycznych…

NASZA OCENA
10/10

Podsumowanie

Plusy
+ ciekawa i zaskakująca fabuła, która nie jest tylko podpórką do gry z popkulturą
+ czerń miasta Grimm sprawia, że to kryminał ekstremalnie noir
+ tropienie i generowanie skojarzeń daje dużo dobrej zabawy
+ Alfie i twardzi policjanci są pełnokrwiści i mają określone poglądy na życie
+ Ćwiek nie unika pisania o przemocy: zdarza się to rzadko, ale potrafi być uderzające na tle lekkiej narracji pełnej nawiązań
+ trafia się nawet nawiązanie do Voneguta

Minusy
– to literatura popularna, więc może dla niektórych będzie za lekka (taki minus na siłę)

Sending
User Review
4 (1 vote)

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
4 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Anna Dobrzyńska
Anna Dobrzyńska
7 lat temu

cześć! czytałam „Wilka” i w porównaniu z resztą twórczości Ćwieka, jak chociażby wspomnieni przez Ciebie „Chłopcy”, wypada blado. jest to fajna i ciekawa lektura, jednak nie wybitna. tak jak do serii będę wracała, tak „Grimm City” było „jednorazowym numerkiem” 😉
pozdrawiam ciepło,
Ania z kraina-bezsennosci.blog.pl

Agnieszka Czoska
Agnieszka Czoska
Reply to  Anna Dobrzyńska
7 lat temu

Cześć 🙂 Dzięki za komentarz! Jak pisałam, to mój pierwszy Ćwiek. Jeszcze nie doczytałam dalej, ale za „Chłopców” na pewno się wezmę. Podejrzewam, że gdy się zna więcej Ćwieka, jego kolejne rzeczy czyta się zupełnie inaczej. Póki co, „Wilka” mogę polecać jako „standalone” 😉

Marcin Turkot
Marcin Turkot
7 lat temu

Zaintrygowałaś mnie – lubię takie stylowe mieszaniny 🙂

Agnieszka Czoska
Agnieszka Czoska
Reply to  Marcin Turkot
7 lat temu

Super 🙂 Ja jestem fanem takich pastiżowych rzeczy od czasu „Przygód Pikusia Konopki”

Agnieszka „Fushikoma” Czoska
Agnieszka „Fushikoma” Czoska
Mól książkowy, wielbicielka wilków i wilczurów. Interesuje się europejskim komiksem i mangą. Jej ulubione pozycje to na przykład Ghost in the Shell Masamune Shirow, Watchmen (Strażnicy) Alana Moora czy Fun Home Alison Bechdel, jest też fanem Inio Asano. Poza komiksami poleca wszystkim Depeche Mode Serhija Żadana z jego absurdalnymi dialogami i garowaniem nad koniakiem. Czasem chodzi do kina na smutne filmy, kiedy indziej spod koca ogląda Star Treka (w tym ma ogromne zaległości). Pisze także dla Arytmii (arytmia.eu).
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki