Z powieściami z pogranicza gatunków bywa różnie – mogą okazać się niezwykle przyjemną lekturą, ale mogą być również niemałym rozczarowaniem dla czytelnika – wszystko zależy od tego, jak autor poradzi sobie z połączeniem tego, co dla każdego z nich charakterystyczne. Jak zatem wypada mieszanka kryminału i powieści obyczajowej, doprawiona szczyptą thrillera, która wyszła spod pióra (czy raczej: spod klawiatury) Hannah Tinti? Czy Dwanaście żywotów Samuela Hawleya jest mieszanką udaną?
Chociaż tytułowym bohaterem powieści jest Samuel Hawley, to opowiada ona w dużej mierze historię jego nastoletniej córki – Loo. Dziewczyna, wychowywana samotnie przez ojca, żyje w nieustannym ruchu: co chwila wraz z opiekunem przeprowadzają się do innego miasteczka, pomieszkują w motelach i nie mają miejsca, które mogliby nazwać domem. Jedyną stałą w ich życiu są pamiątki po tragicznie zmarłej matce bohaterki, rozkładane pieczołowicie w łazience każdego z tymczasowych miejsc pobytu: z jednej strony, aby sprawiać wrażenie, że ta wyszła jedynie na chwilę i za moment wróci, z drugiej zaś będąc specyficznym symbolem pamięci o kobiecie, która zniknęła z życia córki, zanim ta mogła ją zapamiętać.
W końcu jednak wszystko się zmienia – Samuel Hawley postanawia na stałe zamieszkać w miasteczku, gdzie dorastała jego żona. Dla Loo oznacza to zarówno koniec z ciągłym zmienianiem szkół i nieustannym byciem „tą nową”, jak i niepowtarzalną sposobność do tego, żeby poznać ludzi znających kiedyś jej matkę i dowiedzieć się czegoś o kobiecie, która ją urodziła. Nikt jednak nie powiedział, że dziewczynka wychowywana przez ojca odludka z łatwością odnajdzie się w nowej sytuacji, prawda? Nie ma też żadnej gwarancji na to, że tajemnice, które nastolatka chce poznać, nie wywrócą jej życia do góry nogami i na zawsze nie zmienią sposobu, w który postrzega ojca oraz ich relację.
Dwanaście żywotów Samuela Hawleya to mieszanka wybuchowa, łącząca w sobie elementy powieści obyczajowej, kryminału, thrillera oraz historii o dorastaniu, w której nie brak bardzo wyraźnego przesłania, że nasza przeszłość niejednokrotnie głęboko determinuje naszą teraźniejszość oraz przyszłość. Nie jesteśmy w stanie całkowicie odciąć się od tego, kim byliśmy i jakie życie prowadziliśmy, co straciliśmy i kogo poznaliśmy – wszystko to jest bagażem, który musimy nosić już do końca wyznaczonego nam czasu. Trudno też zapomnieć, że nawet najmniejszy przypadek może zmienić nie tylko nas i nasze priorytety, ale też ścieżkę, którą kroczymy. W książce Hannah Tinti wyraźnie wybrzmiewa to, że żadna decyzja nie jest pozbawiona konsekwencji; że wszystko ma znaczenie.
Ten morał jest tym wyraźniejszy, że powieść została podzielona na dwie, przeplatające się, części, z których pierwsza dotyczy czasów teraźniejszych i opowiada głównie o Loo – jej problemach, dylematach, trudnościach i życiowych (często typowych dla nastolatek) rozterkach. Dziewczynie, na której piętno odcisnęło wychowanie przez ojca odludka o tajemniczej przeszłości, noszącej na sobie piętno awanturniczego życia i nie do końca zgodnego z literą prawa postępowania. W końcu mało kto może poszczycić się taką liczbą blizn po kulach, jaka zdobi ciało Hawleya, prawda? A jest ich na tyle, że gdyby każda miała zabrać mu jedno życie, musiałby mieć ich więcej niż przeciętny dachowiec. Te ślady po pociskach są jednak świetnym zaczepieniem do tego, aby wprowadzić na karty powieści retrospekcje z życia Samuela, pokazując go w czasach, gdy nie był jeszcze mężem i ojcem, wyjaśniając jego zachowanie wobec córki i chorobliwą potrzebę pamiętania o żonie, przejawiającą się w otaczaniu się pamiątkami po niej.
Możecie być pewni, że przeszłość w końcu zapuka do drzwi Hawleya i jego córki, na dodatek w sposób, który trudno będzie im zignorować. Zanim jednak to nastąpi, autorka da czytelnikowi możliwość wyrobienia sobie zdania o każdym z bohaterów – niejednoznacznych, naprawdę świetnie wykreowanych, mających głębię i dobrze przemyślany koncept. Nie każdego z nich polubicie, ale też – nie oszukujmy się – są to jednostki, którym nie zależy na akceptacji wszystkich ludzi, żyjące nieco na uboczu społeczeństwa. Dwanaście żywotów Samuela Hawleya broni się za to historią oraz jej dwutorowym przedstawieniem, które nigdy nie należy do najłatwiejszych (lub to ja nie zawsze uznaję je za udane i godne polecenia).
Powieść Hannah Tinti to świetna pozycja dla osób lubiących nietuzinkowe i niejednoznacznie dobre (a przez to znacznie bardziej autentyczne) postacie, intrygującą fabułę oraz mieszankę różnych gatunków. To wszystko składa się na zgrabnie napisaną, wciągającą powieść z nienachalnym morałem. Zdecydowanym plusem jest to, że nie ma tu niepotrzebnych wątków czy zbędnych postaci, które snują się jedynie w tle, jako zapychacze.