SIEĆ NERDHEIM:

Jak spadek, to tylko z dobrodziejstwem inwentarza. Recenzja książki Dożywocie

Nie od dziś wiadomo, że przyjmowanie spadku wiąże się z nie lada ryzykiem i może być źródłem niezłych kłopotów. Zwykle w grę wchodzą potencjalne długi spadkowe, zdarza się jednak i tak, że gotycka willa, otrzymana po zmarłym dalekim krewnym, zamieszkała jest przez dożywotników, którymi ten się opiekował. I co wtedy? Sięgać po opinię znającego się na przepisach prawnika czy jednak wykazać się dojrzałością i zmierzyć się z nowymi obowiązkami? Marta Kisiel w swoim Dożywociu ukazuje historię kogoś, kto postanowił wziąć byka za rogi.

Autorka zadebiutowała w 2006 roku na łamach magazynu literackiego „Fahrenheit” opowiadaniem Rozmowa dyskwalifikacyjna. Już rok później w antologii Kochali się, że strach znalazło się jej opowiadanie Dożywocie, które w zaskakującym tempie urosło do rangi pełnoprawnej książki, będącej początkiem dwóch serii opowieści. Teraz, nakładem Wydawnictwa Mięta, pojawiło się zupełnie nowe wydanie – w przyjemnej dla oka, zielonej okładce, która zdecydowanie przypadła do gustu mojej sroczej naturze.

Marta Kisiel jest pisarką, której pozycja wśród polskich fanów fantastyki została ugruntowana już dobrych kilkanaście lat temu, a jej opowiadania i powieści skradły serca czytelników. Nie bez powodu była siedmiokrotnie nominowana do Nagrody im. Janusza A. Zajdla, dwukrotnie zdobywając to wyróżnienie za opowiadania: Szałwia (2017) oraz Pierwsze słowo (2018). A to jedynie wierzchołek góry lodowej jej osiągnięć (serio, zerknijcie sobie w odmęty Internetu, bo wymienianie tego zajmie trochę czasu i miejsca).

Na książkę składa się pięć w gruncie rzeczy autonomicznych historii: tytułowe Dożywocie, Upadły anioł, różowy królik, Ujma na horrorze, Cierpienie i wielokropek oraz Mroczna tajemnica Rudolfa Valentino. W każdej z nich bohaterowie muszą stawić czoła nowym wyzwaniom oraz tarapatom, w jakie – z niesamowitą dozą poczucia humoru – wpakowała ich autorka. Wątki poruszane w każdej z części są ze sobą powiązane, choć wydarzenia w nich przedstawione są od siebie oddzielone pewnymi interwałami czasu, co pozwala na ukazanie rozwoju bohaterów i łączących ich relacji. To zbiory przygód połączonych ze sobą miejscem oraz pojawiającymi się w nich postaciami. Główne skrzypce gra jednak Konrad Romańczuk, który musi stawić czoła wyzwaniom związanym z nagłą zmianą stanu posiadania.

Wracając jednak do obowiązków, które stały się udziałem naszego bohatera, te są – nomen omen – nieliche, o czym na własnej skórze (oraz na własne oczy) przekonuje się Konrad. Nieszczęsny spadkobierca zamieszkanej przez lokatorów nieruchomości szybko wyzbywa się złudzeń, że oto czeka go sielska i anielska sposobność do tego, by w oddalonym od cywilizacji domostwie znaleźć święty spokój i wenę twórczą, która pozwoliłaby mu skończyć powieść życia. W grę wchodzi dodatkowo wizja spokojnego leczenia – złamanego niedawnym rozstaniem – serca. Wszystkie nadzieje naszego bohatera rozbijają się jak fale na skałach, kiedy przekonuje się, jak niecodziennych podopiecznych przyjdzie mu otoczyć swoją troską i opieką.

Ma pod jednym dachem niewyrośniętego anioła stróża z alergią na pierze – Licha, urzędującego w piwnicy, przedwiecznego potwora z mackami i ciągotką do pichcenia pysznych potraw – Krakersa, cztery utopce, wściekle różowego królika z tajemnicami oraz Szczęsnego, będącego widmem niespełnionego wierszoklety, który poszedł w ślady wielu twórców epoki romantyzmu i zabił się z niespełnionej miłości do panny… No cóż, w takim towarzystwie atmosfera może i jest anielska (w końcu posiadanie własnego niebiańskiego opiekuna do czegoś zobowiązuje), ale z pewnością nie jest święcie spokojna i sprzyjająca procesom twórczym. A jeśli stałeś się celem złośliwości „siły wyższej, która bez uprawnień kierowała światem”, sprawa może się skomplikować w stopniu przekraczającym ludzkie pojmowanie. A z pewnością wyczerpującą cierpliwość nawet całego zastępu tybetańskich mnichów.

Już z powyższego opisu widać, że główni bohaterowie Dożywocia stanowią niespotykany zbiór indywiduów, prawda? Mało tego, idę o zakład, że codzienne obcowanie z odrobinę infantylnym Lichem, nadopiekuńczym Krakersem i wiecznie cierpiącym Szczęsnym (nie licząc już reszty wesołej gromadki) niejednego wpędziłoby w czułe objęcia szpitala psychiatrycznego lub przynajmniej na kozetkę psychoterapeuty. Momentami niewiele dzieliło od tego Romańczuka, który organoleptycznie przekonywał się, jak wielką odpowiedzialność wziął na swoje barki i z czym dokładnie musi się mierzyć. I – choć poszczególne fragmenty książki napisane są z ogromną lekkością, doprawioną zatrważającą porcją humoru – to jednak z biegiem kartek okazuje się, że bohaterowie (początkowo dość jednowymiarowi) nabierają głębi, a relacje między nimi stają się bardziej wyraziste i przepełnione emocjami. W gruncie rzeczy to bowiem właśnie o emocje i wewnętrzne rozterki bohaterów (zwłaszcza Romańczuka, dojrzewającego do roli opiekuna) są kluczowe w całej tej historii.

Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że Dożywocie – mimo fantastycznej oprawy oraz mitologicznych i legendarnych bytów wmieszanych w przedstawioną fabułę – ma mocno obyczajowe rysy i właściwie opowiada o relacjach panujących w rodzinie. Jasne, odpowiednio nietypowej, radzącej sobie więc (siłą rzeczy) z odpowiednio niecodziennymi trudnościami, a jednak zżytej, troszczącej się o siebie i pomstującej jeden na drugiego. Nie brak w tym autentyczności i odwzorowania dynamiki panującej w podstawowej komórce społeczeństwa, co udowadnia tym samym, że do powstania głębokiej zażyłości i bliskości więzy krwi nie zawsze są wymagane.

Ukazanie się nowego wydania było dla mnie świetną okazją, by sięgnąć po Dożywocie i w końcu się z nim zapoznać (z niewiadomych przyczyn odkładałam to w czasie i – przyznaję bez bicia – odrobinę żałuję, że nie zabrałam się za tę literacką pozycję wcześniej). Napisana z humorem i lekkością książka jest idealna na odstresowanie i zrelaksowanie; świetnie sprawdza się, by zapomnieć o trudnym dniu i odpocząć. Jest to na swój sposób ciepła i poprawiająca nastrój historia, do której z pewnością jeszcze nie raz wrócę.

Owszem, Dożywocie nie jest pozbawione wad, są to jednak niedociągnięcia, które gubią się pośród humoru i fabuły. Że istnienie wesołej gromadki dożywotników wcale nie jest tak wielką tajemnicą, jak zasugerowano na początku? Że obecność noszącego bamboszki i uczulonego na pierze anioła nikogo nie zaskakuje, a wyłaniające się ze spiżarki macki są przyjmowane bez mrugnięcia okiem? Biorąc pod uwagę to, że w dłoniach trzymamy książkę, która ewidentnie wpisuje się w szeroko pojętą fantastykę, dodatkowo solidnie doprawioną humorem i dystansem, można to i owo wybaczyć. Tak samo jak z łatwością przymyka się oko na kreację głównych antagonistów – grupę religijnych fanatyków, którzy knują, spiskują oraz kombinują, jak tu wejść w „posiadanie” anioła stróża.

Zdecydowanie, mimo tych mankamentów, Dożywocie czyta się z przyjemnością, przedstawione historie wciągają, a rozterki bohaterów przyprawiają o uśmiech, poprawiając nastrój czytelnikowi i to niezależnie od jego wieku (słowo, w końcu do grona najmłodszych czytelników już się nie zaliczam, więc możecie mi zaufać!). Dodatkowo wydanie, które ukazało się nakładem Mięty, jest po prostu… ładne. Tak, okładkowe sroki powinny być zadowolone (a przynajmniej moja wewnętrzna sroczka jest). Czy polecam? Oj tak!

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Dożywocie
Autor: Marta Kisiel
Wydawnictwo: Mięta
Liczba stron: 320
Gatunek: fantastyka
Data premiery: 19.11.2010 (pierwsze wydanie); 18.01.2022 (drugie wydanie)
ISBN: 978-83-673415-9-2

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Martyna „Idris” Halbiniak
Martyna „Idris” Halbiniak
Geek trzydziestego poziomu. Wyznawca Cthulhu i zasady, że sen jest świetnym substytutem kawy dla ludzi, którzy mają nadmiar wolnego czasu. Kiedyś zginie przywalona książkami, z których zbudowała swój Stos Wstydu™. W czasie wolnym od pochłaniania dzieł popkultury, pracuje i studiuje, dorabiając się już odznaki Wiecznego Studenta™. Znajduje się również w zacnym gronie organizatorów Festiwalu Fantastyki Pyrkon. Absolwentka psychokryminalistyki i studentka psychologii, nałogowo przetwarzająca kawę na literki.
Nie od dziś wiadomo, że przyjmowanie spadku wiąże się z nie lada ryzykiem i może być źródłem niezłych kłopotów. Zwykle w grę wchodzą potencjalne długi spadkowe, zdarza się jednak i tak, że gotycka willa, otrzymana po zmarłym dalekim krewnym, zamieszkała jest przez dożywotników, którymi...Jak spadek, to tylko z dobrodziejstwem inwentarza. Recenzja książki Dożywocie
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki