SIEĆ NERDHEIM:

Czas i przestrzeń Holly Stykes. Recenzja książki Czasomierze

Okładka zapraszająca na podróż razem z Holly
Okładka zapraszająca na podróż razem z Holly

Dawid Mitchell to nazwisko, które się pojawia od czasu do czasu nie tylko podczas fandomowych rozmów o dobrych autorach. Znany jest z tego, że dobrze miesza elementy fantasy i science-fiction we właściwie dobranych proporcjach z elementami naszej rzeczywistości, tworząc z tego opowieści, które chłonie się z przyjemnością. Najbardziej znany jest z powieści Atlas Chmur, w ekranizacji której główną rolę zagrał Tom Hanks. Jednak dzisiaj omijam jego najpopularniejsze dzieło i przyglądam się Czasomierzom. Trafiły one do mojej ukochanej Uczty Wyobraźni i znów mogę potwierdzić, że redaktor prowadzący serii dokonał słusznego wyboru, bowiem mamy tutaj do czynienia z kolejną perełką literatury fantastycznej.

Czasomierze to przede wszystkim historia Holly Stykes (wszyscy pozostali narratorzy mają z nią jakieś powiązanie), która jako nastolatka ucieka z domu i po tułaczce bez konkretnego celu podczas spacerowania ulicą trafia na staruszkę, oferującą jej herbatę w zamian za nietypowe schronienie. Mimo że nie do końca wie, co to oznacza, młoda bohaterka zgadza się na udzielenie tego azylu. Dopiero za kilkadziesiąt stron dowiadujemy się, do czego Holly się zobowiązała. Potem historia rozkręca się na dobre, a ja brnąłem razem z bohaterką przez meandry jej losu. To ogólnie długa opowieść, prawie siedemset stron, ale w ogóle się tego nie odczuwa. Często nie mogłem się oderwać od czytania, tak wciągnęły mnie losy protagonistki.

Mitchell skonstruował naprawdę dobrą opowieść. Wszystko jest w niej logiczne, brak tu chaosu, przypadkowości zdarzeń. Można się w niej łatwo odnaleźć, co bez wątpienia ułatwia śledzenie fabuły. Skupienie wszystkiego wokół jednej postaci i jej otoczenia też pomaga. Stopniowo odkrywane są także kolejne tajemnice, fragmenty życia Holly ( w tym również wizje dotyczące jej przyszłości) i jego skutki. Od początku wiadomo, że bohaterka to wszystko przeżyje, ale jak znalazła się w końcowym punkcie, co przeżyła po drodze, to wszystko autor zostawia czytelnikowi do zbadania. I robi to nadzwyczaj dobrze. Wydarzenia są też przedstawione w odpowiednim tempie, nie ma zbędnych przyśpieszeń czy też zwolnień. Czytając, ma się wrażenie, że każda scena jest potrzebna, każdy opis wzbogaca nasze zrozumienie świata przedstawionego. Nie ma tu elementów, które można by „wyciąć” bez szkody dla dzieła.

Cała narracja jest prowadzona w pierwszej osobie, głównie z perspektywy samej Holly, ale pojawiają się też inne głosy. I chociaż z oczywistych powodów Mitchell jako człowiek nie doświadczył osobiście perspektywy życia kobiety na różnych etapach tegoż, to jako pisarz przestawił ją wiarygodnie i podobnie ma się rzecz z pozostałymi bohaterami. Wszystkie obecne w powieści życiorysy wciągnęły mnie i nie było w nich nudnych fragmentów. Protagonistka musi się odnaleźć w nowej rzeczywistości i według mnie wychodzi jej to. Ale czego konkretnie się dowiaduje, co odkrywa i co zawierają te nowe realia, to czytelnik musi odkryć sam.

Oprócz Holly poznajemy także Crispina Hersheya, który jest pisarzem zdruzgotanym po okrutnej recenzji swojego ostatniego dzieła. Poznajemy go, gdy planuje zemstę na krytyku. Dzieje jego małżeństwa, a także relacje z Holly i innymi postaciami z książki potrafią sobą zainteresować. Kolejnym bohaterem jest Hugo Lamb, student politologii. To dzięki niemu poznałem głębsze dno całej historii przedstawionej w Czasomierzach. Dodatkowo sytuację ubarwia fakt, że chłopak prowadzi podwójne życie i zna się wyśmienicie na manipulacji. Jak widać, ciekawych postaci powieści nie brakuje.

Stylistycznie jest naprawdę znakomicie. Nie znalazłem żadnych potknięć czy błędów. A nawet jeśli, to nie takie, które są warte wytknięcia przy tej objętości dzieła. Mitchell pisze czysto, bez zbędnych dłużyzn. Czyta się to gładko, z przyjemnością. Język całości jest bardzo dopracowany, porównania barwne i trafne, bez jakichś niepotrzebnych, abstrakcyjnych odniesień. Lektura Czasomierzy jest nieco jak jedzenie pistacji. Niby masz dość, ale mimo to sięgasz po następne. Dopiero jak się człowiek napcha do granic możliwości, to odkłada miskę na bok. Ale w przypadku powieści Mitchella nigdy nie doświadczyłem przesytu. Wypowiedzi bohaterów potrafią też być błyskotliwe, momentami wręcz żyłem tą historią, co świadczy tylko o jej jakości.

Jako że w trakcie powieści co jakiś czas zmieniają się miejsca, bohaterowie, a także czas akcji, to muszę przyznać, że autor umie roztaczać przed czytelnikiem widoki, których akurat potrzebuje. Nie miałem problemu z wyobrażeniem sobie konkretnych realiów czy lokacji, co tylko dowodzi, że Mitchell jest bardzo przekonujący w swoich wizjach. Chociażby rok 1984 (nie kojarzyć z powieścią Orwella), w którym rozpoczyna się akcja, jest wręcz żywcem przeniesiony z tego okresu. Innym przykładem są fikcyjne studia związane z Cambridge. Cały kampus, który tam został skonstruowany, jest dobrze przedstawiony i bez trudu można uwierzyć, że funkcjonuje tam studenckie życie. Ciężko by mi było wskazać konkretną wpadkę w konstrukcjach tych różnych rzeczywistości, jakiejś elementy, które by do nich nie pasowały.

Nie jestem w stanie wytknąć Czasomierzom jakiejkolwiek poważnej wady. Jest to kawał solidnej powieści, pokaz pisarskich umiejętności, które mogą zaimponować czytelnikom. Czy wobec tego nazwałbym tę książkę arcydziełem? Mimo wszystko nie, bo brak jakichś większych wad nie oznacza zaraz niekwestionowanej doskonałości. Książka nie jest też moim zdaniem kamieniem milowym światowej literatury. Nie będzie punktem odniesienia dla przyszłych autorów czy lekturą szkolną gdziekolwiek. Czasomierzom brakuje jednak tej iskry geniuszu, która pozwoliłaby zapisać je jako dzieło wiekopomne czy choćby rewolucyjne w obrębie swojego gatunku.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł oryginalny: The Bone Clocks
Tytuł polski: Czasomierze
Wydawnictwo: MAG
Autor: David Mitchell
Gatunek: fantastyka, science – fiction
Liczba stron: 665
ISBN: 978-83-7480-631-2

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Krzysztof "Kazio_Wihura" Bęczkowski
Krzysztof "Kazio_Wihura" Bęczkowski
Niepoprawny optymista, do tego maniak fantastyki. Czyta i kupuje kompulsywnie wiele książek. Gra we wszelakie tytuły (przede wszystkim RPG, strategie, można tu też wymienić parę innych gatunków). Nie patrzy na datę wydania danego dzieła i pochłania wszystko, co ma na swej drodze. Przekroczył magiczną trzydziestkę. Po cichu liczy, że go ominie kryzys wieku średniego.
spot_img
Dawid Mitchell to nazwisko, które się pojawia od czasu do czasu nie tylko podczas fandomowych rozmów o dobrych autorach. Znany jest z tego, że dobrze miesza elementy fantasy i science-fiction we właściwie dobranych proporcjach z elementami naszej rzeczywistości, tworząc z tego opowieści, które chłonie się...Czas i przestrzeń Holly Stykes. Recenzja książki Czasomierze
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki