SIEĆ NERDHEIM:

Krwawo, brutalnie i stanowczo 18+. Recenzja książki Czarny Lampart, Czerwony Wilk Marlona Jamesa

Okładka książki Czarny Lampart Czerwony Wilk Marlona Jamesa
Okładka książki Czarny Lampart Czerwony Wilk Marlona Jamesa

Pierwsze tomy cykli mają to do siebie, że często są przydługim wprowadzeniem w świat przedstawiony, opisują czytelnikowi bohaterów i po prostu nudzą. Czarny Lampart, Czerwony Wilk, książka laureata Nagrody Bookera w 2015 roku, też ma sporo takich wad. Jednak jest w niej też kilka zalet, chociaż ich odnalezienie na przestrzeni prawie ośmiuset stron zajęło mi bardzo dużo czasu.

Już od pierwszej strony zostajemy wrzuceni w sam środek świata przedstawionego. Historię poznajemy z perspektywy i narracji Tropiciela, czyli kogoś, kto potrafi wywęszyć poszukiwanego człowieka i dotrzeć do niego po jego zapachu. Nie jest to jednak opowieść dobrowolna, ponieważ nasz bohater jest przesłuchiwany przez niejakiego Inkwizytora – dlaczego trafił do więzienia, tego już się nie dowiadujemy (albo ja coś przegapiłam w fabule). Narrator snuje swoją historię nielinearnie, przeskakuje z wydarzenia do wydarzenia, często też wtrąca w to opowieści innych postaci, przez co całość zyskuje budowę szkatułkową. Łatwo się w tym wszystkim pogubić i stracić wątek – do tego stylu trzeba naprawdę przywyknąć.

Pierwsze prawie 300 stron zajęło mi właśnie przywykanie do tego stylu. Cały czas zachodziłam w głowę, o co tak naprawdę w tej powieści chodzi i do czego to wszystko ma prowadzić. Ze streszczenia fabuły znajdującego się na okładce niby wiedziałam, że ma być poszukiwanie jakiegoś chłopca, ma zostać zbudowana drużyna… Owszem, została, poszukiwania też były – ale najpierw musiałam przebrnąć przez prawie połowę książki, żeby to dostać. Dopiero w tych okolicach akcja zaczęła wreszcie nabierać rumieńców i tracić swój oniryczny charakter, a stała się bardziej fantastyką z elementami powieści przygodowej – w końcu pojawiły się jakieś pościgi i walki, które przykuwały moją uwagę na dłużej i nie sprawiały, że ciągle ziewałam.

Wracając jednak do świata przedstawionego – jest dziwny. Brutalny, ociekający seksem (głównie homoseksualnym) i przemocą. Na porządku dziennym są tutaj posądzenia o stosunki pedofilskie, nie mówiąc nawet już o czymś, co zakrawa na zoofilię. Z niczym innym nie kojarzył mi się seks pół-lamparta, pół-człowieka z mężczyzną. Sceną, która mnie odrzuciła w pewnym momencie tak, że już miałam odłożyć książkę bez jej kończenia, była ta, gdzie kobiety z penisami, przemieniające się w hieny, gwałciły mężczyznę. Mało rzeczy mnie rusza, ale tutaj już wykręciło mnie na drugą stronę. Jednak po dłuższej chwili stwierdziłam, że dokończę powieść, a to, że takie opisy mnie obrzydzają, może wynikać z różnic kulturowych. Autor, czarnoskóry Jamajczyk, bardzo mocno osadził swoją powieść w mitologii afrykańskiej, w świecie Czarnego Lądu, który dla nas, Europejczyków, wciąż stanowi zagadkę i miejsce pełne niespodzianek. Mam wrażenie, że system wierzeń Afrykanów jest dużo bardziej przepełniony przemocą i brutalnością niż nasz, europejski, stąd dla wielu czytelników książka ta może być pod tym względem po prostu obrzydliwa. A ja czułam się w obowiązku o tym uprzedzić.

Bohaterowie to jak jeden mało sympatyczne typy. By odnaleźć chłopca (którego imienia nawet nie poznajemy) zbiera się ich ośmioosobowa drużyna. Wiedźma, wodny stwór, pół-lampart, olbrzym, Tropiciel i jeszcze kilku innych. Nikt nie jest zresztą szczery, każdy ma tajemnice, a te tajemnice zawierają kolejne sekrety i tak bez końca. Sami nie wiedzą, po co tak właściwie szukają tego chłopca, dlaczego jest tak cenny, dopiero w trakcie poszukiwań zaginionego cała prawda wychodzi na jaw. Poszczególni bohaterowie mają swój cel, by znaleźć dziecko, ale nikomu nie jest tak naprawdę po drodze z resztą drużyny. Zjednoczeni właściwie na siłę, nawet nie kryją się z tym, że sobie wzajemnie nie ufają, tworząc chyba najdziwniejszą ekipę poszukiwawczą pod słońcem.

Reklamy głoszą wszem i wobec, że to afrykańska Gra o Tron, a Marlon James to drugi Tolkien. Nie jestem przekonana ani do jednego twierdzenia, ani do drugiego. Za to szczerze mogę powiedzieć, że Czarny Lampart, Czerwony Wilk to powieść jedyna w swoim rodzaju, napisana w bardzo specyficznym stylu i sposobie narracji, do którego człowiek musi przywyknąć za każdym razem, gdy bierze ją do ręki. To historia pomieszana z poplątanym, prowadzona tak, że niekiedy każde zdanie trzeba czytać trzy razy. Jeśli nie zniechęca was przemoc i brutalność, którą ta książka niemalże epatuje w pewnych momentach, to odnajdziecie w niej wiele plusów. A to dopiero początek przygody, bo przed nami jeszcze dwa tomy tej trylogii, które mają powstać.\

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Czarny Lampart, Czerwony Wilk
Wydawnictwo: Echa
Autor: Marlon James
Tłumaczenie: Robert Sudół
Typ: książka dla dorosłych
Gatunek: fantastyka
Data premiery: 24.03.2021
Liczba stron: 752

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Pierwsze tomy cykli mają to do siebie, że często są przydługim wprowadzeniem w świat przedstawiony, opisują czytelnikowi bohaterów i po prostu nudzą. Czarny Lampart, Czerwony Wilk, książka laureata Nagrody Bookera w 2015 roku, też ma sporo takich wad. Jednak jest w niej też kilka...Krwawo, brutalnie i stanowczo 18+. Recenzja książki Czarny Lampart, Czerwony Wilk Marlona Jamesa
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki