
Pierwsze tomy cykli mają to do siebie, że często są przydługim wprowadzeniem w świat przedstawiony, opisują czytelnikowi bohaterów i po prostu nudzą. Czarny Lampart, Czerwony Wilk, książka laureata Nagrody Bookera w 2015 roku, też ma sporo takich wad. Jednak jest w niej też kilka zalet, chociaż ich odnalezienie na przestrzeni prawie ośmiuset stron zajęło mi bardzo dużo czasu.
Już od pierwszej strony zostajemy wrzuceni w sam środek świata przedstawionego. Historię poznajemy z perspektywy i narracji Tropiciela, czyli kogoś, kto potrafi wywęszyć poszukiwanego człowieka i dotrzeć do niego po jego zapachu. Nie jest to jednak opowieść dobrowolna, ponieważ nasz bohater jest przesłuchiwany przez niejakiego Inkwizytora – dlaczego trafił do więzienia, tego już się nie dowiadujemy (albo ja coś przegapiłam w fabule). Narrator snuje swoją historię nielinearnie, przeskakuje z wydarzenia do wydarzenia, często też wtrąca w to opowieści innych postaci, przez co całość zyskuje budowę szkatułkową. Łatwo się w tym wszystkim pogubić i stracić wątek – do tego stylu trzeba naprawdę przywyknąć.
Pierwsze prawie 300 stron zajęło mi właśnie przywykanie do tego stylu. Cały czas zachodziłam w głowę, o co tak naprawdę w tej powieści chodzi i do czego to wszystko ma prowadzić. Ze streszczenia fabuły znajdującego się na okładce niby wiedziałam, że ma być poszukiwanie jakiegoś chłopca, ma zostać zbudowana drużyna… Owszem, została, poszukiwania też były – ale najpierw musiałam przebrnąć przez prawie połowę książki, żeby to dostać. Dopiero w tych okolicach akcja zaczęła wreszcie nabierać rumieńców i tracić swój oniryczny charakter, a stała się bardziej fantastyką z elementami powieści przygodowej – w końcu pojawiły się jakieś pościgi i walki, które przykuwały moją uwagę na dłużej i nie sprawiały, że ciągle ziewałam.
Wracając jednak do świata przedstawionego – jest dziwny. Brutalny, ociekający seksem (głównie homoseksualnym) i przemocą. Na porządku dziennym są tutaj posądzenia o stosunki pedofilskie, nie mówiąc nawet już o czymś, co zakrawa na zoofilię. Z niczym innym nie kojarzył mi się seks pół-lamparta, pół-człowieka z mężczyzną. Sceną, która mnie odrzuciła w pewnym momencie tak, że już miałam odłożyć książkę bez jej kończenia, była ta, gdzie kobiety z penisami, przemieniające się w hieny, gwałciły mężczyznę. Mało rzeczy mnie rusza, ale tutaj już wykręciło mnie na drugą stronę. Jednak po dłuższej chwili stwierdziłam, że dokończę powieść, a to, że takie opisy mnie obrzydzają, może wynikać z różnic kulturowych. Autor, czarnoskóry Jamajczyk, bardzo mocno osadził swoją powieść w mitologii afrykańskiej, w świecie Czarnego Lądu, który dla nas, Europejczyków, wciąż stanowi zagadkę i miejsce pełne niespodzianek. Mam wrażenie, że system wierzeń Afrykanów jest dużo bardziej przepełniony przemocą i brutalnością niż nasz, europejski, stąd dla wielu czytelników książka ta może być pod tym względem po prostu obrzydliwa. A ja czułam się w obowiązku o tym uprzedzić.
Bohaterowie to jak jeden mało sympatyczne typy. By odnaleźć chłopca (którego imienia nawet nie poznajemy) zbiera się ich ośmioosobowa drużyna. Wiedźma, wodny stwór, pół-lampart, olbrzym, Tropiciel i jeszcze kilku innych. Nikt nie jest zresztą szczery, każdy ma tajemnice, a te tajemnice zawierają kolejne sekrety i tak bez końca. Sami nie wiedzą, po co tak właściwie szukają tego chłopca, dlaczego jest tak cenny, dopiero w trakcie poszukiwań zaginionego cała prawda wychodzi na jaw. Poszczególni bohaterowie mają swój cel, by znaleźć dziecko, ale nikomu nie jest tak naprawdę po drodze z resztą drużyny. Zjednoczeni właściwie na siłę, nawet nie kryją się z tym, że sobie wzajemnie nie ufają, tworząc chyba najdziwniejszą ekipę poszukiwawczą pod słońcem.
Reklamy głoszą wszem i wobec, że to afrykańska Gra o Tron, a Marlon James to drugi Tolkien. Nie jestem przekonana ani do jednego twierdzenia, ani do drugiego. Za to szczerze mogę powiedzieć, że Czarny Lampart, Czerwony Wilk to powieść jedyna w swoim rodzaju, napisana w bardzo specyficznym stylu i sposobie narracji, do którego człowiek musi przywyknąć za każdym razem, gdy bierze ją do ręki. To historia pomieszana z poplątanym, prowadzona tak, że niekiedy każde zdanie trzeba czytać trzy razy. Jeśli nie zniechęca was przemoc i brutalność, którą ta książka niemalże epatuje w pewnych momentach, to odnajdziecie w niej wiele plusów. A to dopiero początek przygody, bo przed nami jeszcze dwa tomy tej trylogii, które mają powstać.\
SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Czarny Lampart, Czerwony Wilk
Wydawnictwo: Echa
Autor: Marlon James
Tłumaczenie: Robert Sudół
Typ: książka dla dorosłych
Gatunek: fantastyka
Data premiery: 24.03.2021
Liczba stron: 752