SIEĆ NERDHEIM:

Skuteczny węszyciel. Recenzja książki Bercik i niuniuch

Niuniuch ma nosa do trudnych spraw.
Niuniuch ma nosa do trudnych spraw.

Człowiek, przy całej swojej dumie z przewagi nad resztą zwierzęcego świata, z wielką łatwością przypisuje jego reprezentantom swoje cechy. Zawdzięczamy temu uświęcone bajkową tradycją emocjonalne bestiarium, gdzie strachliwość związała się z zającem, wściekłość z bykiem, złośliwość z osą, upór z osłem… A co w wypadkach, gdy odczucia przenikają się, wspólnie bodąc, żądląc, kopiąc, gryząc, drapiąc od środka, aż wyrwą się na zewnątrz w nieznanej nam postaci? Na ile sami je hodujemy i przepoczwarzamy, by potem nie móc zrozumieć ich kształtu i dzikości? I właściwie – dlaczego to robimy?

Wizualizację takiego procesu z dziecięcej perspektywy stanowią choćby tytułowe „dzikie stwory” z klasycznego picture booka Maurice’a Sendaka (przy okazji zachęcam do zapoznania się z jego filmową adaptacją w reżyserii Spike’a Jonze’a oraz zbeletryzowaną wersją autorstwa Dave’a Eggersa, zwłaszcza że te interpretacje wzbudziły kompletnie różne opinie krytyczne). O tym, że takie psychologiczne chowańce mogą też przybierać skromniejsze rozmiary i bardziej swojskie oblicze, a przy tym okazać się prawdziwie pomocnymi, opowiada książka Bercik i niuniuch Petry Soukupovej.

Bercik to dziewięciolatek, który część wakacji ma spędzić pośród uroków natury w domku letniskowym należącym do rodziny partnera jego mamy, Richarda. Chłopiec lubi przyrodę, ale nie człowieka odpowiedzialnego za całą wycieczkę. Niechętną postawę manifestuje wszem wobec, odpychając wszelkie próby nawiązania relacji ze strony obecnych na miejscu dzieci i dorosłych. Rozgoryczony, rewanżuje się Richardowi pułapką, w którą wpada jednak ktoś inny. I wiadomo – nadwątlone relacje kruszą się coraz bardziej, co chłopiec odbiera tylko jako kolejną dostawę budulca do rozpaczliwie wznoszonej barykady. Przez jej chwiejną strukturę przekrada się cudaczny szczuropodobny stwór, niuniuch, który próbuje Bercikowi uzmysłowić bezsensowność tego dobrowolnego oblężenia.

No co ty, Bercik, wszystkie Ryśki to fajne chłopy!
No co ty, Bercik, wszystkie Ryśki to fajne chłopy!

Uciekam się do batalistycznej analogii w próbie oddania nastroju powieści, której psychologiczna prawda zdecydowanie wykracza poza konsolacyjne frazesy i pokrzepiające pustosłowie, jakie często towarzyszą publikacjom podejmującym problemy współczesnej rodziny. Soukupová uczciwie podchodzi do tematu rozwodu i nie pozwala stronom terroryzować się nawzajem argumentem „osobistego szczęścia”. Wykazuje przy tym zarówno „taktyczne” sugestie naszej psychiki, z wyprzedzeniem oceniającej cudze intencje, jak i emocjonalną szamotaninę, która wzbrania nam sięgnięcia po leżącą w zasięgu białą flagę. Bercikowi w następstwie wypadków łatwiej (wygodniej?) jest założyć, że „wszyscy go znienawidzą” niż przyznać się głośno do wstydu, lęku i wystraszenia własnym zachowaniem.

Udział niuniucha w tych pełnych niepewności potyczkach – gdyż naprawdę, nie jest to triumfalny pochód pod sztandarem psychologicznej autoterapii z poradnika „Jak radzić sobie z emocjami” – pozostaje równie powściągliwy co skuteczny. Stworek nie tłumaczy więcej, niż to konieczne, nie nadskakuje ze współczuciem, trzeźwo wypunktowuje konsekwencje postawy chłopca i nie ukrywa poirytowania jego uporem. A jednak staje się dla niego kimś potrzebnym, a czy niezastąpionym? Puenta nie zawodzi.

Enigmatyczne wskazówki.
Enigmatyczne wskazówki.

Autorce udało się przede wszystkim zachować realizm sytuacji z obyczajowymi detalami i nie ściągnąć historii do poziomu jakiegoś eskapistycznego bunkra, z którego po serii lekcji u fantastycznego mentora bohater wychodzi gotów do stawienia czoła twardej rzeczywistości. Konkluzja jest inna i dotyczy w pierwszym rzędzie oceny, czy ta „twardość” jest równa wrogości. I dalej, czy przy samym dotknięciu okazuje się aż tak twarda. Czy obecność Richarda faktycznie jest nie do zniesienia, czy wymierzony przez mamę policzek był przesadą, czy grupka dzieciaków okazuje mu tylko wymuszoną serdeczność? Nie lekceważąc towarzyszących wydarzeniom uczuć, zwraca uwagę na łatwość, z jaką można dopuścić się dramatycznej nadbudowy, wynoszącej nasze samopoczucie ponad odczucia innych osób, których również dotyczy konfliktowa sytuacja. Wobec tych pułapek Bercik zasługuje, koniec końców, na miano dzielnego i wiarygodnego bohatera.

W kreśleniu tego dziecięcego portretu pomaga pierwszoosobowa narracja, prowadzona dość nietypowo, bo w czasie teraźniejszym. Poddając się Bercikowemu „patrzę”, „słyszę”, „mówię” ciężej pozwolić sobie na dystans, doświadczamy najmożliwiej pełnie „tu i teraz” z całym ryzykiem płynącym z odsłonięcia nagłych myśli i decyzji chłopca. Jestem ciekaw, jak ten zabieg działa na docelowego młodego czytelnika, gdyż ja oceniam go jako bardzo trafiony. Solidnie brzmią dialogi, obywające się bez komentarzy ukierunkowujących emocjonalny odbiór (co dotyczy szczególnie tych prowadzonych w towarzystwie niuniucha), solidnie prezentuje się zdyscyplinowany i adekwatny do treści styl pisarki.

Z fabułą spajają się liczne ilustracje autorstwa Petra Korunki, przypominające bardziej skoordynowaną w kwestii proporcji ciała twórczość Janka Kozy. Jest w nich sprzyjająca nastrojowi wewnętrznego stłumienia nieporadność, a cienkość konturu, gdy nie współtworzy czarno-białych mniejszych wstawek, pozwala wydobyć kolorowe plamy spośród całostronicowych, akwarelowych teł zdominowanych przez zgaszone zielenie i brunatności. Tak odmalowana przestrzeń ma w sobie coś z dzikiego trawnika, którego nikt nie zamierza torturować kosiarką, rozpościerającego się przed domem, którego z kolei nikt nie chce krzywdzić sezonowym remontem. Priorytety obecności sięgają poza pozory.

Czyżby chałupniczy kurs skalpowania?
Czyżby chałupniczy kurs skalpowania?

Niuniuch mówi o sobie, że widzieć mogą go tylko dzieci. I że znajduje takie, z którymi musi zostać. Dlaczego? Bo zaszła taka potrzeba. Może z myślą o dorosłych Petra Soukupová postanowiła spisać historię jego spotkania z Bercikiem, by i oni zyskali pośrednio szansę na towarzystwo tego stworka w chwilach, kiedy czują się samotni i życiowo zawiedzeni?

Wydawnictwu Afera serdecznie dziękujemy za udostępnienie egzemplarza konkursowego.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Bercik i niuniuch
Wydawnictwo: Afera
Autor: Petra Soukupová
Ilustracje: Petr Korunka
Tłumaczenie: Julia Różewicz
Typ: książka dla dzieci/młodzieży
Gatunek: obyczajowa
Data premiery: 30.09.2015
Liczba stron: 144

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Łukasz "Justin" Łęcki
Łukasz "Justin" Łęcki
Dzieciństwo spędziłem przy komiksach TM-Semic, konsoli Pegasus i arcade’owych bijatykach. Od kilkudziesięciu lat sukcesywnie podnoszę stopień czytelniczego wtajemniczenia, nie obierając przy tym szczególnej specjalizacji. Fascynują mnie mity, folklor, omen, symbole – wszystko, co tworzy panoptyczny rdzeń ludzkiej wyobraźni. Estetycznie i duchowo czuję się związany z modernizmem, ale dzięki dzieciom i znajomym udaje mi się utrzymywać niezbędny poziom cywilizacyjnej ogłady. Nałogowo wizytuję antykwariaty książkowe i sklepowe działy słodyczy. Piszę też dla wortalu i czasopisma Ryms.
Człowiek, przy całej swojej dumie z przewagi nad resztą zwierzęcego świata, z wielką łatwością przypisuje jego reprezentantom swoje cechy. Zawdzięczamy temu uświęcone bajkową tradycją emocjonalne bestiarium, gdzie strachliwość związała się z zającem, wściekłość z bykiem, złośliwość z osą, upór z osłem… A co w...Skuteczny węszyciel. Recenzja książki Bercik i niuniuch
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki