SIEĆ NERDHEIM:

Recenzja książki Assassin’s Creed: Last Descendants. Ostatni Potomkowie

Assassin’s Creed: Last Descendants

Przeglądając obecne na stronie recenzje produktów spod szyldu Assassin’s Creed dochodzę do wniosku, że nie ma sensu powtórnie opowiadać, jaką dojną krową jest ta marka dla koncernu Ubisoft. Przejdę w takim razie do sedna. W nasze ręce trafiła najnowsza pozycja literacka z uniwersum skrytobójców i templariuszy, Ostatni Potomkowie. Jest to wstęp do trylogii o tym samym tytule, stworzonej przez niejakiego Matthew J. Kirby’ego. Warto wspomnieć, że miałem pewien problem ze sprawiedliwą oceną książki. Od tego więc zacznę recenzję.

Na starcie trzeba powiedzieć, jak produkt był reklamowany w Internecie przed swoją premierą. „Ostatni Potomkowie to przygodowa powieść historyczna o grupie nastolatków uwikłanych…”. Ten wstęp spowodował u mnie zdecydowaną reakcję alergiczną. Nie widzę logicznej przyczyny sprowadzania marki przeznaczonej dla dojrzałego odbiorcy (gry i książki często podejmowały temat krwawych okresów w dziejach ludzkości) do poziomu pozycji dla młodzieży. Zmartwiło mnie również nazwisko Kirby’ego na okładce. Nie to, żebym nie cenił dorobku tego pana, gdyż zwyczajnie nie miałem z nim styczności. Jednak jako fan serii pamiętam, ile czasu zajęło Olivierowi Bowdenowi stworzenie własnego stylu pisania i publikacja czegoś więcej niż scenariusz gry przełożony na prozę. Uspokoję na wstępie, że wszystkie moje uprzedzenia i obawy okazały się bezpodstawne, ponieważ mamy do czynienia z ciekawą lekturą dla entuzjastów marki. Mój problem przy ocenie polegał jednak na tym, by wziąć pod uwagę jedynie stan faktyczny, a nie to, czym książka na szczęście się nie stała.

Fabuła Ostatnich Potomków, jak pisałem wcześniej, obraca się wokół grupy nastolatków uwikłanych w konflikt między Assassynami a Templariuszami. Głównym bohaterem jest niejaki Owen, który po śmierci ojca w więzieniu postanawia wykorzystać potęgę Animusa w celu znalezienia dowodów na niewinność rodzica. Plan ten spala na panewce, dostarcza jednak naszej postaci dodatkowych kłopotów. Okazuje się, że zarówno on, jak i inni, jemu podobni mają wśród przodków członków obu stron odwiecznego sporu. W związku z tym stanowią chodzącą informację na temat lokalizacji pamiątek po starożytnej cywilizacji, tzw. Fragmentów Edenu. Nie sposób się nie domyśleć, że zarówno bractwo, jak i zakon chcą wykorzystać artefakt do swoich celów, tym samym sprowadzając na nastolatków olbrzymie niebezpieczeństwo. W wyścigu pojawia się również trzecia, tajemnicza strona, o której istnieniu jeszcze się dowiemy.

15224643_1158989560815926_56608969_o 

Podobnie jak w przypadku gier, cała otoczka fabularna stanowi wyłącznie przerywnik między momentami z prawdziwej historii ludzkości, przedstawionymi w taki sposób, by stanowiły element walki o władzę między dwiema stronami konfliktu.Last Descendants zabiera nas na chwilę do imperium Azteków w trakcie podbojów Corteza, lecz większość czasu spędzimy w roku 1863, a dokładniej w środku nowojorskich protestów przeciwko  przymusowemu poborowi do armii. Nasi współcześni bohaterowie wchodzą w skórę wielu postaci wspierających zarówno Assasynów, jak i Templariuszy, a także całkowicie neutralnych, znajdujących się po prostu w niewłaściwym miejscu. Takie grupowe przeżywanie wspomnienia jest możliwe dzięki stworzonej na potrzeby książki modyfikacji Animusa, pozwalającej na wzajemne odtwarzanie pamięci genetycznej wszędzie tam, gdzie ścieżki przodków się skrzyżowały.Finalnie następujące po sobie rozdziały powieści przedstawiają relacje kolejnych osób, składające się na jedną, większą historię poszukiwań tego samego fragmentu Edenu, co we współczesności.

Po takim streszczeniu opowiedzianej przez Kirby’ego fabuły pora przystąpić do właściwej oceny produktu. Pierwsza żywiona przeze obawa, o której pisałem wcześniej, dotyczyła samego autora. W przeciwieństwie do Owdena zdecydował się on postawić na zupełnie nową historię, co moim zdaniem było strzałem w dziesiątkę. Jedyne wymogi dotyczące spójności podejmowały temat zarysowania w tle konfliktu z templariuszami, w pozostałych kwestiach pozostawiona została pełna dowolność tworzenia. W efekcie dostaliśmy powieść rozszerzającą olbrzymie już uniwersum, niestanowiącą jednocześnie duplikatu tego, czego mogliśmy doświadczyć już w grach lub komiksach. Jedyny dostrzeżony przeze mnie mankament dotyczył podziału przygód Owena na trzy, niewydane jeszcze w całości tomy. Zaowocowało to tym, że Ostatni Potomkowie to zaledwie preludium do dalszych perypetii bohaterów, wstępnie zawiązujące akcję i zapoznające nas z kolejnymi postaciami.

Druga wspomniana przeze mnie obawa odnosiła się do niebezpiecznego skrzyżowania uniwersum skrytobójców z literaturą młodzieżową. W teorii takie zagranie nie mogło się udać. Na szczęście Kirby nie stara się ugrzecznić swojego dzieła i przedstawia zdarzenia z protestującego Nowego Jorku bez zbędnego wygładzania. Spotkamy się z aktami rasizmu, brutalnymi napaściami, atakami na bezbronnych mieszkańców i innymi przykrymi urokami wszelkiej maści zamieszek. Nie zabrakło też walki między zwaśnionymi stronami i sceny śmierci jednej z obecnych postaci. Jedyne odniesienie do młodzieży znaleźć możemy w członkach grupy zwiedzającej Animusa. Jak to u nastolatków – zobaczymy tutaj problemy w domu, nieodwzajemnione miłości i odkrywanie samego siebie. I na tym punkcie, trochę niejasno określonym, chciałbym się na chwilę zatrzymać. Jedyną rzeczą, której w prozie Kirby’ego za nic zrozumieć nie umiem,jest wątek Javiera, przyjaciela Owena. W pewnym momencie lektury tłumaczy on naszemu bohaterowi, dlaczego trzymał go przez pewien czas na dystans i ograniczył z nim kontakty. Przedstawiony przez niego powód dostarczył nam dość niespodziewany fakt o samej postaci. Problem jednak w tym, że po wyznaniu prawdy nastolatki ani razu nie wracają do tematu, zaś wyznanie chłopca miało zerowe znaczenie dla fabuły. I tu rodzi się pytanie o konieczność stosowania takich zabiegów.Może miały one wyłącznie wzbudzić sensację przyciągającą czytelników? Nie chcę zdradzić, o co konkretnie chodzi i nie uznaję tego wątku za minus książki; zachęcam jedynie do rozważenia, czy niektóre nośne tematy dzisiejszych czasów muszą być umieszczane w każdym elemencie popkultury.

15293245_1158989564149259_568661271_o

Podsumowując, Assassin’s Creed: Last Descendants. Ostatni Potomkowie (uff!) nieoczekiwanie stał się w moim mniemaniu kawałkiem bardzo ciekawej literatury przygodowej. Jako fan marki znajduję w powieści Kirby’ego wiele atutów pozwalających cieszyć się lekturą, m.in. rozszerzenie uniwersum czy też nawiązanie do postaci obecnych w grach. Sądzę jednak, że również osoby szukające w Ostatnich Potomkach jedynie luźnej pozycji do czytania powinny być zadowolone. Jedyny mankament, który nie pozwala mi ocenić pozycji wyżej to fakt, że mamy do czynienia ze wstępem do wydarzeń, jakie odkryjemy dopiero w następnych częściach trylogii. Dlatego też z niecierpliwością czekam na zapowiedź dalszych perypetii Owena i spółki. Może – wzorem gier – kontynuacja wyeliminuje wszystkie błędy oryginału?

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękujemy wydawnictwu Insignis.

NASZA OCENA
7/10

Podsumowanie

Plusy:
+ Całkowicie nowa opowieść w świecie Assassin’s Creed
+ Skąpany we krwi Nowy Jork roku 1863
+ Rozszerzenie znanego uniwersum o nowe wątki

Minusy:
– Przedwczesne, pozostawiające wiele niewiadomych zakończenie akcji

Sending
User Review
5 (1 vote)

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Snah
Snah
W skrócie na mój temat: zmęczony student, zawzięty rzeźbiarz tekstów, entuzjasta dobrej książki, oddany gracz. Urodziłem się w 1995 roku i jestem rówieśnikiem takich filmów jak Desperado i Batman Forever. Wolny czas spędzam przy dobrym kryminale lub innej wciągającej produkcji. Swoją karierę recenzencką prowadzę nieprzerwanie od 2013 roku tworząc mniej lub bardziej udane oceny wszelkiej maści tytułów. Do ekipy NTG trafiłem przypadkiem i zostałem na dłużej. W chwili, gdy to czytasz jestem dumnym redaktorem bloga i troskliwym członkiem ekipy.
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki