SIEĆ NERDHEIM:

Jaka piękna katastrofa. Recenzja komiksu Wszyscy moi bohaterowie to ćpuny.

KorektaLilavati

Wszyscy moi bohaterowie to ćpuny okładka

Z góry przepraszam za patetyczny ton tego tekstu, całkowicie się wczułem.

Wyobraźcie sobie na chwilę, że macie osiem lat. Dzieciaki w tym wieku z reguły dosyć chętnie spędzają czas z rodzicami – wspólne wycieczki, zabawa i nawet nauka, w skrajnych przypadkach. Na potrzeby tej historii trochę przemodelujemy ten ideał. Towarzyszycie matce regularnie podczas spotkań grup wsparcia dla osób uzależnionych od narkotyków. Wasz ekstremalnie chłonny umysł przyzwyczaja się do opowieści o upodleniu i czyniąc z nich normę, doszukuje się piękna w nowo utworzonym obrazie rzeczywistości. Zaczynacie dostrzegać głębię skrywaną w narkomańskiej martyrologii, odczuwacie szczenięcą ciekawość, może nawet idealizujecie tych ludzi – cierpiących wrażliwców, ofiary ciemnej szarości społeczeństwa. Trudno byłoby tak żyć? Ed Brubaker nie miał wyboru.

Wszyscy moi bohaterowie to ćpuny to zapiski z małego fragmentu burzliwego życia Ellie. Charyzmatyczna, urocza dziewczyna nie należy do osób płytkich. Chętnie wyraża swoje zdanie, ma wyrobione opinie na wiele tematów i dobrze odnajduje się w swoim świecie. Problem w tym, że jej światem są przestępcze trzewia codzienności, a w szczególności realia przefiltrowane przez przeróżne substancje psychoaktywne. Ellie romantyzuje narkotyki i przyjmujących je artystów, przez co mimowolnie trafia do zamkniętego ośrodka. Na miejscu poznaje walczącego z nałogiem mężczyznę i wdaje się z nim w romans, którego przebieg i zakończenie okażą się zaskakujące zarówno dla bezpośrednich uczestników, jak i dla nas, śledzących tę historię.

Wszyscy moi bohaterowie to ćpuny skan

Ten komiks jest quasi-samodzielną historią osadzoną w realiach recenzowanego przeze mnie niedawno Criminal. Kultowy duet Eda Brubakera i Seana Phillipsa kolejny raz opowiada pozornie zwykłą historię, przefiltrowaną przez pryzmat standardów życia obcego zwykłym śmiertelnikom. Dzieje Ellie są tym samym ujęte w fabularny nawias zbrodni, żalu i wątpliwości, również w ramach kompozycji narracji. Luźna, introspektywna opowieść o uczuciu rodzącym się w niesprzyjających okolicznościach niesamowicie wciąga dzięki pierwiastkowi zrozumiałego człowieczeństwa, które scenarzysta tak dobrze wyeksponował pomimo zbrodniczych dokonań bohaterów. Jednocześnie nad zwodniczo pogodnym klimatem nieustannie czai się frapujące widmo nieuchronnego nieszczęścia. Takie historie nigdy nie kończą się dobrze.

Niektórzy krytycy stwierdzili, że trzon tej opowieści jest pusty i miałki, a zwodniczego charakteru nadaje mu jedynie zakończenie, mocno nawiązujące do innych opowieści z kryminalnego uniwersum. Według mnie jest wręcz przeciwnie – finał to fajny, sprowadzający na ziemię smaczek, ale i bez niego byłbym pod ogromnym wrażeniem. Brubaker pokazał w bardzo realny sposób, trochę obok narracji o mocno kryminalno-sensacyjnym charakterze, jak łatwo jest zatracić się w wypaczonym status quo. Ogólny klimat tego komiksu budują co prawda liczne nawiązania do najsłynniejszych ćpunów świata, ale popkulturowy hołd jest jedynie pretekstem do udowodnienia, że nic nie jest do końca czarno-białe. Zwłaszcza gdy w grę wchodzą ludzkie uczucia. Pytanie tylko, czy autor nie powiela w ten sposób błędów swojej bohaterki?

Wszyscy moi bohaterowie to ćpuny skan

Złudnie banalny i pozytywny charakter tej opowieści znajduje także odzwierciedlenie w warstwie graficznej. Sean Phillips trzyma się swojego minimalistycznego stylu, oszczędnie zamykając realistyczne kształty w niewielkiej ilości tuszu i prostych kadrach. Nie uświadczycie tu jednak tak mocnych i powszechnych cieni, jak to miało miejsce w pierwszym tomie Criminal, a i poszczególne kreski zdają się pociągnięte nieco mniej pewną ręką. Czasem wygląda to jak niedbałość, ale z drugiej strony może być też odzwierciedleniem nieco narkotycznego sposobu postrzegania rzeczywistości. Podobnie rzecz się ma z kolorami, za które tym razem był odpowiedzialny syn Phillipsa – Jacob. Przy pracy nad Wszyscy moi bohaterowie to ćpuny ograniczył się on do palety kilkunastu bardzo pastelowych, delikatnych barw, często uciekających poza narzucony kontur. Ta niewątpliwie świadoma decyzja artystyczna nadaje komiksowi niepowtarzalny styl wizualny, zgodny z romantyczną fabułą. Kierunek, który w tym medium zawsze będę chwalił – ekspresja i atmosfera ponad beznamiętny realizm.

To wszystko świetnie prezentuje się na grubym papierze offsetowym. Większość z nas przyzwyczaiła się już do dominującego na rynku połyskliwego papieru kredowego, ale od czasu do czasu nie zaszkodzi spróbować czegoś innego. Jakoś mam wrażenie, że robota obu Phillipsów prezentowałaby się mniej imponująco pod warstwą błyszczącego powleczenia, matowa powierzchnia doskonale współgra z bladymi kolorami. Satysfakcję ze standardowo wysokiej jakości roboty Mucha Comics zaburzyło mi tylko jedno potknięcie tłumaczki, która uparła się dwukrotnie napisać „każe” przez rz. Bywało gorzej.

Wszyscy moi bohaterowie to ćpuny skan

Wbrew moim ogólnym zachwytom Wszyscy moi bohaterowie to ćpuny nie jest komiksem idealnym, pod pewnymi względami pada ofiarą własnej jakości. Gdzieś pomiędzy przepięknymi ilustracjami zbyt dobrze namówił mnie do empatyzowania z poglądami i uczuciami, które nierozerwalnie łączą się z obyczajową degeneracją. Jasne, wszystko jest dla ludzi, ale płynięcie pod prąd społeczeństwa na fali narkotykowego haju nie jest postawą godną romantyzowania. Ostatecznie bohaterka okazuje się wciąż tkwić w szponach przestępczego bagna, ale brakło mi bardziej osobistego morału. Wrażliwcy mogą wyciągnąć z tego niepokojące wnioski, bardziej odpornym polecam bez zastanowienia. Możliwe, że po prostu przestraszyłem się tego, jak bardzo tkwi we mnie skłonność do zgadzania się z radosną dekadencją.

Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

SZCZEGÓŁY:

Tytuł: Wszyscy moi bohaterowie to ćpuny
Wydawnictwo: Image Comics / Mucha Comics
Autorzy: Ed Brubaker, Sean Phillips, Jacob Phillips
Tłumaczenie: Maria Lengren
Data premiery: 30.08.2019
Liczba stron: 71

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Rafał "yaiez" Piernikowski
Rafał "yaiez" Piernikowski
Piszę o głupotach od kiedy tylko nauczyłem się, jak wyglądają literki. Od fanowskiego systemu RPG w czasach podstawówki i opowiadań w ramach lore uniwersum Warcrafta przeszedłem do kulturowej grafomanii. Od lat prowadzę bloga muzycznego Nieregularnie Relacjonowana Temperatura Hałasu, tylko troszkę krócej działam w redakcji Nerdheim. Jako anglista z wykształcenia język traktuję swobodnie, dopóki spełnia swoją funkcję użytkową, co jest zręcznym usprawiedliwieniem mojego nieposzanowania podstawowych zasad. Zawodowo zajmuję się ubezpieczeniami na rynek USA. Prywatnie katuję skrzeczącą muzykę, tony komiksów (Ameryka, Japonia, Europa w tej kolejności), gry video, planszóweczki i składam modele japońskich robotów.
spot_img
<p><strong>Plusy:</strong><br /> + świetne rysunki<br /> + wyjątkowe kolory<br /> + doskonale poprowadzona narracja</p> <p><strong>Minusy:</strong><br /> – moralnie wątpliwe wnioski</p> Jaka piękna katastrofa. Recenzja komiksu Wszyscy moi bohaterowie to ćpuny.
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki