Na rynku dostępnych jest wiele świetnych komiksów dla dzieci – zarówno klasycznych, jak i współczesnych. Nowe serie pojawiają się co rusz, wznowień też nie brakuje, a młodzi czytelnicy kolejnych pozycji nie muszą szukać tylko w księgarniach czy salonach prasowych, bo w zwykłych kioskach też znajdą coś dla siebie. Jak więc na tym jakże bogatym tle prezentuje się Wielki zły lis? Zadziwiająco dobrze, bo w swej kategorii to naprawdę znakomita opowieść, zaskakująca jakością wykonania i absurdalnym humorem połączonym z mądrą, pouczającą treścią.
Jak się pewnie domyślacie, głównym bohaterem tej powieści graficznej jest lis. Ale niekoniecznie jest to lis wielki, ani tym bardziej zły – no może ma w sobie troszeczkę negatywnych cech, ale tego wymaga jego natura, prawda? Jaki jest zatem ten nasz bohater? Można rzec, że dość nieudolny, a na pewno nie przerażający, choć chciałby za takiego właśnie uchodzić. Kiedy zakrada się na pobliską farmę, gdzie wszyscy już go znają i traktują raczej jak kłopotliwego, ale niegroźnego głupka, jego kradzież kur kończy się zawsze sromotną klęską – i pobiciem przez kwokę na dodatek. W lesie, w którym mieszka, sytuacja też nie jest lepsza, bo nawet ptaki się go nie boją, a on sam skazany jest na jedzenie rzepy, żeby nie skonać z głodu.
I tu na scenę wkracza wilk, który uczy go, jak ma być groźnym myśliwym i postrachem mniejszych zwierząt. Oczywiście z lekcji tych nic nie wychodzi, dlatego też mentor wysyła lisa z misją mającą pozwolić im obu napełnić żołądki. Gdy on odwróci uwagę zwierząt na farmie, nasz rudy kolega zakradnie się do kurnika i wyniesie stamtąd jajka. To przynajmniej powinno mu się udać. I się udaje. Teraz trzeba je tylko wysiedzieć, a kiedy wyklują się kurczaki – uczta gwarantowana. Jednakże kwoka nie zamierza dać za wygraną i chce odzyskać swoje potomstwo. Ale ani ona, ani lis, ani wilk nie spodziewają się, co będzie, gdy na świat przyjdą małe kurki…
Urocza, wciągają i rozbrajająca powieść graficzna Wielki, zły lis to dzieło, które zyskało wielki rozgłos i uznanie. Wyróżnione nagrodą dla najlepszego albumu dla dzieci na festiwalu w Angoulême i przeniesione na taśmę filmową, w równie co pierwowzór cenionym obrazie (nagroda Cezara dla najlepszej animacji roku o czymś przecież świadczy), jak na dobry komiks dla najmłodszych przystało, kupi także serca dorosłych czytelników. Wszystko za sprawą dojrzałego podejścia do samej opowieści, które wypłukało z niej niemal wszelką infantylność, zostawiając tylko rzeczy niezbędne i dostarczające naprawdę znakomitej rozrywki.
Całość oparta została na serii komicznych zdarzeń, podlanych absurdalnym humorem. Kwoka wydziera się na skulonego, żałośnie wyglądającego lisa, który błaga ją, by dała choć jednego kurczaczka na ząb. Lis kłóci się z ptakiem-obiadem, wyzywając go od kukułsynów. Świnia i królik, prowadząc śledztwo w sprawie skradzionych jaj, odbywają sobie pogawędkę z rudym koleżką, pytając o zdrowie i tym podobne rzeczy, nie zauważając oczywistych tropów. A to tylko kilka z przykładów humoru, z jakim mamy tu do czynienia. Nie jest on abstrakcyjny, choć absurdów mu nie brak, jednak słowa nie oddadzą tego, jakie robi wrażenie. To po prostu trzeba przeczytać.
Oczywiście sama fabuła, pouczająca, pełna uroku i klimatyczna, też nie zawodzi. Mamy tu dobrą, familijną opowieść, zawierającą w sobie elementy dość mocne (wilk złapanego ptaka już nie wypuszcza, bo ten znika w jego paszczy), ale przedstawione w sposób zabawny i odpowiedni dla najmłodszych. Pięknie przy tym narysowaną, rewelacyjnie pokolorowaną i bardzo ładnie wydaną. Wszystko to sprawia, że po ten album naprawdę warto sięgnąć, a teraz, ze względu na przedświąteczny czas warto go także polecić na prezent pod choinkę dla najmłodszych, bo to dobra i wartościowa lektura.
Dziękuję wydawnictwu Kultura Gniewu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Szczegóły:
Tytuł: Wielki, zły lis
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Typ: komiks europejski
Gatunek: komiks dziecięcy
Data premiery: listopad 2018
Scenariusz i rysunki: Benjamin Renner