SIEĆ NERDHEIM:

Recenzja komiksu Voracious Volume 2: Feeding Time

voracious 2

Komiks Naso, Muhra i Tabacaru jest reklamowany pod hasłem „Top Chef spotyka Park Jurajski”. To właściwie cała prawda o pierwszym tomie, jednak przechodząc do drugiego trzeba już dodać – „i razem wpadają do Łowcy Androidów”. To absolutnie bombastyczne połączenie pewnie od razu wywołuje w was spore oczekiwania, i jeśli myślicie o „ultimate guilty pleasure” – zostanie wam dane. Jeśli liczycie na coś głębszego lub naprawdę bardzo absurdalnego – aż tak dobrze nie jest.

Kto jeszcze nie przeczytał pierwszego tomu, powinien ominąć ten akapit – będą spojlery. Ostatni rozdział tamtej zbiorówki postawił sprawę jasno: nadciąga koniec epoki beztroskiej rzezi dinozaurów, które i tak za chwilę wyginą. Nate i Jim nie polowali „u nas”, ale na alternatywnej Ziemi, gdzie nigdy nie uderzył meteoryt. Wszyscy ewoluowali sobie tam spokojnie, aż w dalekiej od 2017 roku przyszłości Repti… przepraszam, Saurianie zaczęli znikać z wieżowców i wiszących ogrodów Cretaceous City. Wy już wiecie (każdy czytelnik wie), skąd te nagłe zaginięcia, do tego powiązane ze stopniowym wygaszaniem pamięci po nieobecnych. Jednak dla Gusa Horncrashera, dalekiego potomka kochanego przez wszystkie dzieci triceratopsa i policyjnego detektywa, stanowią trudną i bolesną zagadkę. Przy jej rozwiązywaniu będzie mu towarzyszyć drobny i wygadany partner Owen Talonburg. Szykuje się twarda rozgrywka dwóch na dwóch, w kowbojskim stylu, choć z pościgami w czasie? Zobaczycie.

Feeding Time zaczyna się jak policyjna, futurystyczna drama – zagadka, zgrani partnerzy, nie do końca legalne sposoby polowania na zbrodniarzy. Jest noir, są latające samochody, brakuje jedynie prochowców i kapeluszy. Pierwszy tom pokazał nam jednak, że w Voracious nie ma co przyzwyczajać się do klimatu, jedna konwencja to dla jego twórców za mało. Przygotujcie się na powrót s-f z lat 90., a nawet przebłyski horroru. Nie chcę za dużo zdradzać, ale motyw grozy jest niestety najsłabszym, ale też kluczowym elementem akcji. Na pewno ucieszy was fakt, że nie znikają przepisy – na koniec każdego zeszytu dostajemy pomysł na kolejną prehistoryczną potrawkę do zrobienia samemu w domu.

voracious 2

Rysunek, obiektywnie rzecz biorąc, nie zmienia się fundamentalnie. Styl pozostaje wciąż ten sam: dążenie do realizmu przy wyraźnych kolorach i oszczędnym cieniowaniu. Widać jednak, że Muhr i Tabacaru czują się znacznie lepiej w futurystycznych wnętrzach niż na dinozaurzych łączkach. Dostajemy sporo ciemnych pomieszczeń wypełnionych szczegółowo pokazanymi machinami, wielkie miasto, a nawet dość udanie rozrysowane potyczki między potomkami małp i jaszczurów. Saurianie zyskali sporo w ewolucji – ich portrety są teraz pełne detali, kolory mniej rażące, rysownikom udaje się pokazać emocje i mimikę postaci, a także świetnie oddać kontrastowe charaktery Gusa i Owena. Wymagało to niewątpliwie sporo kombinowania, do tego trzeba było odpowiednio ubrać policjantów, a naukowcom nałożyć okulary – świat rozwiniętego technologicznie Cretaceous City stał się ostatecznie wiarygodny i… szalenie podobny do ludzkiego. W przeciwieństwie do twórców Zwierzogrodu, w Voracious nie zdecydowano się na wykorzystanie zmienności nie tylko wyglądu, ale także rozmiarów poszczególnych bohaterów. Nie ma też śladu po diametralnej różnicy wielkości pomiędzy człowiekiem i dinozaurami. Samym ludziom wciąż zdarza się wyglądać niezręcznie, a męskie i damskie sylwetki wydają się wszystkie szkicowane na jedno kopyto (ok, na dwa) – to chyba najbardziej absurdalny aspekt tej serii, ruchy Saurian są oddane lepiej niż gatunku homo sapiens…

Pierwszy i drugi tom Voracious to prawie zupełnie różne bajki, choć być może tylko pozornie. Nate pozostaje tym samym nieprzesadnie refleksyjnym chłopakiem, który w najtrudniejszym momencie potrafi wyskoczyć z gierką słowną lub popkulturowym skojarzeniem. Jim może wreszcie rozwinąć swoją macgyverowską wyobraźnię, przy czym twórcy pozwalają sobie przy tej okazji na cytat m.in. z Jaj w tropikach. W tym kontekście postać Gusa, poważnego policjanta z przyszłości, stanowi świetną przeciwwagę dla pełnych zapału, a niekoniecznie rozsądku, łowców dinozaurów. Dodajmy do tego nieco ciekawsze niż w poprzedniej zbiorówce rysunki i lepiej zbalansowane kolory – i wiecie, że sięgnięcie po ten komiks nie powinno sprawić wam zawodu. Nie jest też żadnym wstydem, Comics Alliance przyznał mu tytuł najlepszej nowej serii 2016 (Best New Series).

voracious 2

SZCZEGÓŁY:

Tytuł: Voracious Volume 2: Feeding Time
Wydawnictwo: Action Lab – Danger Zone
Autor: Markisan Naso, Jason Muhr, Andrei Tabacaru
Typ: komiks
Gatunek: pulp fiction, science-fiction, kulinaria
Data premiery: 24 marca 2017
Liczba stron: 136

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Agnieszka „Fushikoma” Czoska
Agnieszka „Fushikoma” Czoska
Mól książkowy, wielbicielka wilków i wilczurów. Interesuje się europejskim komiksem i mangą. Jej ulubione pozycje to na przykład Ghost in the Shell Masamune Shirow, Watchmen (Strażnicy) Alana Moora czy Fun Home Alison Bechdel, jest też fanem Inio Asano. Poza komiksami poleca wszystkim Depeche Mode Serhija Żadana z jego absurdalnymi dialogami i garowaniem nad koniakiem. Czasem chodzi do kina na smutne filmy, kiedy indziej spod koca ogląda Star Treka (w tym ma ogromne zaległości). Pisze także dla Arytmii (arytmia.eu).
<p><strong>Plusy:</strong><br /> + klimat futurystycznego noir<br /> + nieco poprawia się rysunek<br /> + pojawienie się problemów i komplikacji pogłębia historię</p> <p><strong>Minusy:</strong><br /> - mimo poprawy rysunek dalej szwankuje<br /> - rozwój akcji opiera się na pewnym mało sensownym twiście</p>Recenzja komiksu Voracious Volume 2: Feeding Time
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki