Tomer (Tropical Toxic) i Asaf Hanuka (The Realist, już pisaliśmy o jego twórczości) pierwszy raz od wielu lat mieli okazję pracować razem. Mieli pomysł, ale scenariusz napisał imBoaz Lavie. Praca zajęła im 4 lata. Zaczęło się od 50 stron, przeszło przez bardzo rozbudowaną, polityczną wersję, aż powstało 150 paneli The Divine – spójnych i płynnych, to świetnie skonstruowana powieść graficzna. Jest realistycznie brutalna, choć fabularnie mocno fantastyczna. Coś jak połączenie Piotrusia Pana z Predatorem i może elementami Łowcy jeleni.
Przypuszczam, że wielu z was słyszało już, że The Divine jest inspirowany prawdziwymi zdarzeniami. To nie do końca prawda: chodziło o autentyczne, ale postacie – bliźniaków z okładki. Ci niewielcy wojownicy sterroryzowali tajski szpital, musiało odbijać go wojsko. Ale komiks braci Hanuka i Laviego nie jest realistyczny, to nie graficzna wersja Tochmana. Mam wrażenie, że wielu czytelników rozczarowało się nim właśnie dlatego, że spodziewali się reportażu, czegoś o gangach i niewyobrażalnej biedzie slumsów Manilii czy Bangkoku. Jednak w The Divine tropiki to wojna technologii i magii.
Zajrzyjmy więc do świata młodocianych terrorystów i smoków. Gdzie amerykański specjalista od materiałów wybuchowych może zarobić naprawdę dobre pieniądze? W świecie Marka okazuje się, że w Quanlomie – jednym z tropikalnych rajów, potrzebującym surowców i tuneli w górach. Inżynierowie i robotnicy są ochraniani przez wojsko, trochę pro forma, trochę z powodu nieszkodliwych, choć irytujących młodocianych gangów z rozrzuconych po lasach wiosek. W każdym razie tyle dowiaduje się główny bohater od zachęcającego go do wyjazdu kumpla, sprawnego i ciągle się doskonalącego żołnierza Jasona. Który naprawdę kocha swoją pracę i przy każdej okazji pokazuje Markowi nowe harcerskie nabytki czy techniki wykorzystywania byle czego jako śmiertelnej broni (trzeba znać słabe miejsca w ludzkim organizmie). Ta strzelba Czechowa musi wypalić, a zaprawiony w bojach kolega okazuje się mieć na pieńku z czymś żyjącym tylko w Quanlomie. Z góry ostrzegam: zrobi się brutalnie. Tym bardziej, że powieść zaczyna się w spokojnym domu, z ciężarną żoną i niedopiętym budżetem, a kończy krwawą jatką pośrodku dżungli. Brutalne sceny przypomną wam Wietnam czy wspomnianego Predatora. To przy nich można się zniechęcić do The Divine myśląc „po co chłopaki tak kombinują, skoro w prawdziwych tropikach było i jest źle?”. Albo po prostu: „czemu aż tyle?!”. Niewątpliwie, to argument przeciwko tej historii i ciężko z nim walczyć. Osobiście postanowiłam nie domagać się reportażu, a zamiast tego korzystać z bezczelności czy autonomiczności pomysłu Hanuków i Laviego, no i dwiedzieć się, po co tak dużo miejsca zajmuje w nim pojedynek Quanlomu z Ameryką. Bo to ma sens.
Dzięki magii i pradawnym istotom większa część The Divine to uczta wizualna. Bywa to przerażające, można złapać się na podziwianiu kolorów i kompozycji pola bitwy zasłanego ludzkimi wnętrznościami. Jeśli znacie plakaty filmowe Tomera Hanuki, z radością i przerażeniem odkryjecie ich piękno: wyszukaną kompozycję, czystość i świetlistość koloru, linie, za którymi oko chce podążać – w spokojnych, ale i brutalnych szerokich planach. Z kolei fragmenty bardziej „fabularne”, panele podzielone na sześć kadrów, stanowiły okazję do pokazania drobnych i znaczących szczegółów, ale także intymności prywatnego życia Marka, czasami cytujących sceny z The Realist Asafa Hanuki. Dobrze widać tu ogromną pracę edytorską, zostały jedynie potrzebne i mające znaczenie dla całości rysunki, dzięki czemu narracja jest jasna i spójna. Przy tym nad komiksem wisi tu ogromna cisza, początkowo wszechobecne dialogi milkną w lesie, zostaje zieleń i logika broni lub magii.
W wywiadach (np. tu) twórcy deklarują apolityczność The Divine: nie opowiada o żadnym konkretnym kraju, nie jest antyamerykański, czerpie z kina akcji i fantasy, a nie prasowych aktualności. Można przypuszczać, że to mały podstęp, bo powieść zahacza o pytania o ingerencję zachodu w przyrodę i tradycje dżungli, pęd za zarobkiem, fascynację przemocą. Wydaje się, że ostatni problem ma także ten komiks pełen wysmakowanej rzezi. Trzeba jednak pamiętać, że została ona zestawiona z ciepłem rodzinnego życia, a główny bohater bynajmniej jej nie wybrał, chciał tylko zarobić na lepsze mieszkanie. Jeśli czytając The Divine miałam czasem poczucie winy, że oglądam jakieś fantazmaty gore zamiast czytać reportaż z Czarnego – to prawdopodobnie zgodnie z zamiarem autorów. To nie jest jedynie piękne fantasy o kraju niebędącym Tajlandią.
SZCZEGÓŁY:
Tytuł: The Divine
Wydawnictwo: First Second Books
Autor: Tomer Hanuka, Asaf Hanuka, Boaz Lavie
Typ: komiks
Gatunek: supernatural
Data premiery: 16 stycznia 2015