SIEĆ NERDHEIM:

Kreatura obrzydlistwa. Recenzja komiksu Słyszeliście, co zrobił Eddie Gein?

Jest taki samotny dom.

Sam tytuł „Słyszeliście, co zrobił Eddie Gein?“ brzmi jak niewinna plotka. Zdanie, które straciło trochę rustykalnego uroku przez tłumaczenie na język polski wciąż jednak doskonale odnosi się do narastającej fascynacji społeczeństwa seryjnymi mordercami. Już człowiek miał czelność myśleć, że pożeracze popkultury nabierają rozsądku, a tu bum, Netflix wypuszcza nowy serial o Dahmerze i znowu jesteśmy na etapie koszulek i kubków z podobizną mordercy. To się chyba nigdy nie skończy. Na całe szczęście, komiks Harolda Schechtera i Erica Powella unika wielu grzechów powszechnej w popkulturze fetyszyzacji zbrodni.

Ołówki Powella są <tu wstaw gifa z Michaelem Rosenem mówiącym „Noice!”>.

Jeżeli należycie do zaszczytnego grona podkamkeniarzy zdystansowanych względem tej mody na seryjnych morderców i na pytanie zawarte w tytule odpowiedzieli byście przecząco, dla was szybkie streszczenie lejtmotywu. Ed Gein to nekrofil, morderca (umiarkowanie) seryjny, który jakoś w połowie XX wieku zajął się wyjątkowo oryginalnym hobby – preparowaniem ludzkich zwłok w celu wykonania z nich sprzętów domowych i ozdób. W chwili aresztowania w jego zapuszczonej chawirze znaleziono (między innymi) dziesięć głów, dziewięć (echem) twarzowych masek, kupę kości, miski z czaszek oraz obicia krzeseł a nawet abażur wykonane z ludzkiej skóry. Sporo? To jeszcze nie wszystko, a Eddiemu udowodniono jedynie dwa morderstwa. Skąd więc reszta zwłok? Otóż zaradny rzemieślnik wykopywał je z mogił. To, że prawdopodobnie również z nimi spółkował, to tylko wisienka na tym posranym torcie.

Z jakiegoś powodu jedną z najbrzydszych rzeczy w tym komiksie jest gęba Hitchcocka.

Drugim powodem ostatecznie mało przytłaczającej liczby przypisanych mu ofiar był fakt, że Gein był człowiekiem, może mimowolnie, niesamowicie zagadkowym. Teoretycznie opóźniony w rozwoju prostak czasem kłamał w sposób rozbrajająco wręcz naiwny i przejrzysty, czasem szokował szczerością, ale potrafił też ponoć walnąć fikołka osobowościowego i trudno było stwierdzić, co ostatecznie jest prawdą. Uparcie też trzymał się wersji, w której zbrodni dokonywał w trakcie transu. W efekcie zdiagnozowano u niego schizofrenię oraz seksualną psychopatię i na resztę życia umieszczono w zakładzie psychiatrycznym. Mało kto zna tę historię lepiej od Harolda Schechtera – profesora nowojorskiego uniwersytetu Queens College i autora książki „Deviant“ (polskie tłumaczenie tytułu oleje, bo w cholerę psuje jego znaczenie), będącej chyba najbardziej znanym opisem życia Edwarda Geina.

Piękna ilustracja.

Na nasze szczęście Eric Powell („The Goon“, „Hillbilly“) postanowił wziąć się za temat i to na poważnie. Częścią tego poważnego planu stało się skontaktowanie się z Schechterem, który o dziwo okazał się fanem komiksów i z chęcią dołączył do projektu. Co wyszło z tej niespotykanej współpracy? Dzieło zaskakująco przyziemne, rzeczowe i przez to chyba nawet mocniej mrożące krew w żyłach. Dla niektórych jednak, tak samo jak w przypadku wspomnianej wcześniej książki, album może być nudny. Nie ma tu bowiem, poza zdrową fabularyzacją narracji, żadnej sensacji. Są suche fakty połączone w komiksowy sens i bardzo, bardzo dużo ambiwalentnych odczuć. Młodemu Geinowi, stłamszonemu przez fanatycznie religijną matkę-despotkę łatwo współczuć, nawet w dorosłości czasem wydaje się, że chłop nie do końca rozumiał, co odwala i gubił się przy okazji w swojej tożsamości płciowej. Kiedy jednak już czytelnik zabiera się za zamówienie na Aliexpress naklejek na lodówkę z podobizną Eddiego, twórcy podkreślają oderwanie zbrodniarza od rzeczywistości i rzucają nam w gęby gnojem obrzydliwości jego czynów. Od prób zrozumienia genezy okrucieństwa (również poprzez wplecione w narrację wypowiedzi specjalistów) przechodzimy do momentami rytualnego wypaczenia ludzkiej psychiki i całkowitego wygaszenia empatii. „Słyszeliście, co zrobił Eddie Gein?” nie wzbudził mnie więc sympatii do mordercy. Mało tu odpowiedzi, więcej nowych pytań, a ostatecznym efektem jest jedynie rosnąca ciekawość. To też, jakby nie patrzeć, siła nośna obecnej w popkulturze fascynacji tematem, ale nie aż tak niezdrowa.

Mówiłem? Hitchcock gorszy.

Krecha Powella może i nie byłaby moim pierwszym skojarzeniem przy historii tego typu, ale w sumie wyszło dobrze. W charakterystycznym dla siebie stylu, artysta trzyma się strefy pomiędzy ohydą i lekko przerysowaną kreskówkowością. Tutaj nieco skręcił w stronę realizmu i odpuścił sobie skrajnie odwalone kreacje potworów znane nam ze śmierdzących rybą zakamarków ulicy Samotnej, ale i tak nieustannie miałem wrażenie, że zaraz zza winkla wyskoczy The Goon i stłucze Geina pałką. Choć trudno pozbyć się takich antyklimatycznych skojarzeń, nie można też Powellowi odmówić talentu i zrozumienia medium. Strony emanują ponurą, grobową atmosferą, obrzydliwości są odpowiednio odpychające, a utrzymanie komiksu w bladych szarościach podkreśla jego historyczny charakter. Wciąż niemały dystans od wiernego oddania wizualnej rzeczywistości pomaga jednak uczynić trudną tematykę troszeczkę bardziej strawną.

„Słyszeliście, co zrobił Eddie Gein?” moim zdaniem mieć warto i wypada. Ze względu na tematykę, na szczęście, jeszcze nie każdemu przypadnie do gustu. Ze względu na realizację, niektórych fanbojów seryjnych morderców może znudzić, ale to udane przeniesienie znanych faktów na strony obrazkowego medium. Adaptacja na tyle fabularyzowana, na ile wymaga tego głodny narracji umysł odbiorcy i na tyle rzeczowa, na ile pozwalają wszelakie materiały źródłowe, bez popadania w przytłoczenie nadmiarem informacji. Jak już macie się jarać ludźmi, którzy krzywdzili innych, poczytajcie chociaż o nich coś takiego, coś mądrego.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Słyszeliście, co zrobił Eddie Gein?
Wydawnictwo: KBOOM
Autorzy: Harold Schechter, Eric Powell
Tłumaczenie: Marek Starosta
Typ: komiks
Gatunek: kryminał, thriller
Data premiery: 12.08.2022
Liczba stron: 224
ISBN: 978-83-961829-6-8

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Rafał "yaiez" Piernikowski
Rafał "yaiez" Piernikowski
Piszę o głupotach od kiedy tylko nauczyłem się, jak wyglądają literki. Od fanowskiego systemu RPG w czasach podstawówki i opowiadań w ramach lore uniwersum Warcrafta przeszedłem do kulturowej grafomanii. Od lat prowadzę bloga muzycznego Nieregularnie Relacjonowana Temperatura Hałasu, tylko troszkę krócej działam w redakcji Nerdheim. Jako anglista z wykształcenia język traktuję swobodnie, dopóki spełnia swoją funkcję użytkową, co jest zręcznym usprawiedliwieniem mojego nieposzanowania podstawowych zasad. Zawodowo zajmuję się ubezpieczeniami na rynek USA. Prywatnie katuję skrzeczącą muzykę, tony komiksów (Ameryka, Japonia, Europa w tej kolejności), gry video, planszóweczki i składam modele japońskich robotów.
Sam tytuł „Słyszeliście, co zrobił Eddie Gein?“ brzmi jak niewinna plotka. Zdanie, które straciło trochę rustykalnego uroku przez tłumaczenie na język polski wciąż jednak doskonale odnosi się do narastającej fascynacji społeczeństwa seryjnymi mordercami. Już człowiek miał czelność myśleć, że pożeracze popkultury nabierają rozsądku, a...Kreatura obrzydlistwa. Recenzja komiksu Słyszeliście, co zrobił Eddie Gein?
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki