SIEĆ NERDHEIM:

Nic nie jest takie oczywiste. Recenzja komiksu Moon Knight

Postać Księżycowego Rycerza należy do moich ulubionych mieszkańców komiksowych uniwersów. Dlatego też, gdy do moich uszu dotarła wieść o tym, że Jeff Lemire podjął się zadania napisania scenariusza dla serii Marvel Now! 2.0, nie pozostało mi nic innego, jak czekać. W końcu przyszedł dzień, gdy pozycja z rzucającą się w oczy okładką trafiła w moje ręce.

Po udanej, trzytomowej serii autorstwa Ellisa, Wooda oraz Bunna nadszedł czas na coś nowego. Marvelowskie uniwersum przeszło szereg zmian, a co za tym idzie część historii oraz postaci również to odczuły. Wskrzeszono zmarłych bohaterów, niektórym udało się stworzyć szczęśliwe rodziny, jeszcze inni stanęli przed śmiertelnie trudnymi zadaniami. Zmiany nie ominęły również Moon Knighta. 

Pierwsze strony lemirowskiej wizji wbijają czytelnika w fotel. Okazuje się, że Marc Spector nie biega po ulicach miasta, walcząc z przestępczością. Siedzi za to grzecznie w szpitalu psychiatrycznym i raczy się różnymi medykamentami. Wszystkie przygody stanowiły wytwór jego wyobraźni. Biorąc pod uwagę fakt, że główny bohater cierpi na złożone zaburzenia osobowości, „przeżyte” zdarzenia postrzegane były w różnoraki sposób. Sprawę komplikują również pozostali pacjenci dzielący los Spectora. Część z nich teoretycznie była blisko związana z Moon Knightem, lecz rzeczywistość weryfikuje te fakty na swój własny sposób. Marc wciąż walczy z samym sobą, nie jest w stanie odróżnić faktów, lecz coś stale mu podpowiada, że nie wszystko stanowi wytwór jego chorego umysłu. Żeby tego było mało, sadystyczny personel robi wszystko, aby pobyt w szpitalu nie był dla Spectora sielanką, fundując mu od czasu do czasu elektrowstrząsy i solidne mordobicie. Wszystko się zmienia, gdy Bertrand Crawley (jeden z podopiecznych ośrodka) planuje ucieczkę. I w tym momencie historia nabiera nieprawdopodobnego tempa. Powracają wspomnienia i starzy wrogowie.    

Lektura jest prawdziwym psychodelicznym rollercoasterem. Na przemian otrzymujemy historię widzianą oczami jednego z czterech alter ego Moon Knighta. Z początku czytelnik, który nie miał wcześniej do czynienia z Księżycowym Rycerzem, może czuć się nieco zagubiony, lecz wraz z kolejnymi stronami wszystko zaczyna być klarowne. Nie trzeba znać innych tytułów, aby samodzielnie przebrnąć przez całość. 

Poza genialnym scenariuszem, co u Lemire’a nie jest rzadkością, na uwagę zasługują przepiękne plansze autorstwa Grega Smallwooda. Autor rysunków pozwolił sobie na zabawę odcieniami podczas  przedstawiania przygód tytułowego protagonisty. Przykładowo, ukazując zmagania Marca Spectora, stosuje inne barwy niż w przypadku prezentacji potyczek pozostałych „osobowości” (Stevena Granta czy Jake’a Lockleya). Dzięki temu zabiegowi łatwo jest odróżnić poszczególne motywy pomiędzy postaciami. Dodatkowymi atutami prac Smallwooda jest dynamiczność oraz szczegółowość. Rysunki wykonane z pieczołowitą starannością cieszą oko i czynią opisywany album wyjątkowo pięknym.

Kolejne gratki dla czytelników stanowią alternatywne wersje okładek umieszczone na końcu albumu oraz dodatkowy zeszyt będący wierną kopią wydanego w 1980 roku komiksu o tytułowym bohaterze. Scenariusz autorstwa Douga Moencha nie jest może zbyt wymagający jak na dzisiejsze realia i lepiej go traktować z lekkim przymrużeniem oka. Prace znanego już w świecie rysunkowych opowieści Billa Sienkiewicza pomimo upływu lat wciąż cieszą oko, a starsi czytelnicy podczas lektury mogą odczuć odrobinę nostalgii. 

Moon Knight spod znaku Marvel Now! 2.0 to prawdziwa gratka nie tylko dla fanów bohatera w bieli. Historia opowiedziana w sposób przejrzysty i niejednoznaczny porywa od pierwszych stron. Lemire stanął na wysokości zadania, ukazując tytułowego bohatera w zupełnie innej roli. Nie szczędzi przy tym czytelnika, wrzucając go w wir swojej psychodelicznej wizji, pokręconej niczym filmy Lyncha. A to wszystko na ponad 340 stronach!

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Moon Knight
Wydawnictwo: Egmont
Autorzy: Jeff Lemire, Greg Smallwood
Tłumaczenie: Jacek Żuławnik
Data premiery: 03.06.2020
Liczba stron: 344

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Łukasz „Kisiel” Krzeszowiec
Łukasz „Kisiel” Krzeszowiec
Rocznik ’88. Fan komiksu, dobrej książki i filmu. Lubi posłuchać ostrzejszych brzmień. Swój gust muzyczny przyprawia klasyką oraz muzyką elektroniczną. Nie znosi owijania w bawełnę i jak ognia unika „niepracującej szlachty” czy „absolwentów szkół robienia hałasu”. W wolnych chwilach poluje na prawdziwe pokemony, włócząc się z wędką wzdłuż brzegów Królowej Rzek, zdradzając ją chwilami z innymi ciekami i bajorami. Nieuleczalny fanatyk włoskiego futbolu (wierny kibic Interu Mediolan). Wielbiciel dobrego piwa i whisky. Czasem popełnia recenzje, by innym razem nabazgrolić coś z zupełnie innej beczki. Podczas ostatniego remontu w jego domu, jeden z majstrów stwierdził, że ma nierówno pod sufitem.
<p><strong>Plusy:</strong><br /> + niejednoznaczność<br /> + objętość wydania<br /> + dodatki na końcu albumu<br /> + rysunki Smallwooda<br /> + scenariusz<br /> + oryginalność</p> <p><strong>Minusy:</strong><br /> – brak</p> Nic nie jest takie oczywiste. Recenzja komiksu Moon Knight
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki