Ponoć czas jako taki nie istnieje – jest kreowany wyłącznie przez nasze subiektywne postrzeganie. Niemniej jednak w naszym krótkim życiu mamy na punkcie mijających wydarzeń obsesję. Czas tracimy i zyskujemy, a nawet go poszukujemy – niczym jakiegoś materialnego skarbu. Mamy go za wiele, albo zbyt mało. Jako przedstawiciel gatunku homo sapiens również mam wrażenie, że przecieka mi przez palce. Dlatego nie chcę go trwonić na czynności błahe i jałowe.
Liga Sprawiedliwości także nie ma czasu do stracenia – jej członkowie gromadzą się jedynie wtedy, gdy Ziemia 0 (a nawet cały wymiar) znajduje się u progu katastrofy. To nie moment na wielkie deliberacje i rozterki. Trzeba działać. W otwierającej album, jednoczęściowej opowieści Przegrupowanie udało się jednak odwrócić te proporcje – bohaterowie przede wszystkim rozmawiają. Oczywiście, walczą z kosmicznym najeźdźcą, ale ta bitwa toczy się poza kadrami. Drużyna uwięziona jest pod rumowiskiem i potrzebują chwili na odzyskanie sił, morale oraz opracowanie planu działania. Rozmawiają o swych wątpliwościach i szukaniu miejsca w zrekonstruowanym zespole. Dużo tu dialogów drętwych niczym z serialu, w rodzaju „Myślisz, że Liga nie jest miejscem dla ciebie? Nie popłacz się. Dorośnij”. Gdy Batman przyznaje się, że ma haki na wszystkie koleżanki i kolegów, reakcja zainteresowanych jest równie drewniana. Pomysł na historię jest bardzo dobry, jednak scenarzysta nie daje sobie rady z dialogami – wszystkie brzmią albo pompatycznie, albo sztucznie jak z telenoweli. Nie potrafię uwierzyć, że współautor Ultimates oraz Authority odwala taką chałturę.
Nie traćmy czasu i przejdźmy do dania głównego – tytułowych Ponadczasowych w pięciu częściach. Oczywiście – Ziemię znów atakują kosmiczni najeźdźcy, tym razem wyglądający jak skrzyżowanie Brainiaca na sterydach z ogrem i Borgiem. Oczywiście – dysponują potężną technologią, zdolną neutralizować moce naszych herosów. A jakże – chcą zniszczyć świat, a raczej pozbyć się wszystkich superbohaterów (ale tak naprawdę nie do końca wiadomo, o co im chodzi). Dalsza akcja toczy się według przewidywalnego schematu. Poszczególni Legioniści zostają rozrzuceni nie tylko w przestrzeni, ale i czasie. Każdy z nich trafia do punktu chronologii uniwersum, w którym wyzwolona zostaje potężna energia. Tym sposobem Wonder Woman pojawia się w Grecji w erze (nomen omen) Kronosa, Aquaman na Atlantydzie przed jej zatopieniem w morskich odmętach, Cyborg w XXXI wieku, Zielone Latarnie w XXVI, Flash w Central City w dniu swojego wypadku i narodzin Mocy Prędkości, zaś Superman i Batman pozostają w teraźniejszości. Za owe wycieczki odpowiada tajemnicza (a jakże!) Molly, próbująca powstrzymać temporalną inwazję. W sprawę angażuje się również drużyna Infinity Corporation (to trio wypada na tle reszty nieco ciekawiej, a na pewno intrygująco). Jak widać, wątków i planów jest tutaj od groma. I wychodzi z tego sieczka. Inaczej mówiąc – mizeria. Na domiar złego scenarzysta wszystko gmatwa, wprowadzając niechronologiczną konstrukcję fabuły.
W odróżnieniu od wcześniejszych tomów Ligi Sprawiedliwości, tu żadna z postaci nie ma swoich pięciu minut – właściwie wszyscy grają drugie skrzypce. Miejsca oraz czasy, które oglądamy, są nieciekawe i przedstawione zbyt pobieżnie, by w jakikolwiek sposób zaintrygowały czytelnika. A można było to rozegrać zupełnie inaczej – każdemu z bohaterów poświęcić jeden zeszyt, pokazać niuanse charakterologiczne oraz w pełni zaprezentować okoliczności, w jakich się znaleźli. Na pewno do sagi Time and Time Again z udziałem Supermana Ponadczasowi się nie umywają. Kto mi odda czas stracony na lekturę?
Szczegóły:
Tytuł: Liga Sprawiedliwości, Tom 3: Ponadczasowi (DC Odrodzenie)
Tytuł oryginalny: Justice League Volume 3: Timeless (DC Rebirth)
Wydawnictwo: DC Comics, Egmont Polska
Scenariusz: Bryan Hitch
Rysunki: Brian Hitch, Fernando Pasarin, Matt Ryan
Przekład: Tomasz Sidorkiewicz
Typ: Komiks
Gatunek: superbohaterowie
Data premiery: 17.05.2018
Liczba stron: 132