
Wśród czytelników komiksów, podobnie jak w przypadku książek, znajdzie się fanów dłuższej formy, wielostronicowych, epickich opowieści, jak również zwolenników krótkich historii, które, ze względu na ograniczenia objętości, koncentrują się wyłącznie na jednym wątku. Czasem nawet nie eksplorują go całkowicie, przez co czytelnik może mieć wrażenie niedopowiedzenia, pozbawienia go puenty. Dlaczego o tym wspominam? Gdyż Jedzenie/Picie wydaje się przeznaczone dla bardzo specyficznej grupy czytelniczej, lubiącej małoformatowe fabuły. Ale wszystko po kolei.
Za komiks Jedzenie/Picie odpowiada duet mający na swoim koncie takie dzieła jak Wampiry czy Balada para Sophie: Filipe Melo (scenariusz) i Juan Cavia (rysunki), chociaż należy wspomnieć, że w przypadku scenariusza do opowieści Majowski parze twórców pomagała Nadia Schilling, a sama historia oparta została na wspomnieniach Beatrice Schilling. Tutaj też pragnę wskazać, że chociaż nazwiska pisarza oraz rysownika były mi nieobce wcześniej, tak nie miałem przyjemności zapoznać się z ich wcześniejszymi pracami, dlatego trudno mi jest ocenić omawiany tom na tle pozostałych tytułów.

Z zamieszczonego na początku wstępu, napisanego przez redaktora portugalskiego czasopisma Granty, dowiadujemy się, że opowieści zawarte w albumie pierwotnie miały stanowić część numeru pisma poświęconego jedzeniu i piciu. To też może tłumaczyć powód, dla którego komiks składający się wyłącznie z dwóch opowiadań jest tak krótki. Cały tom liczy bowiem zaledwie 72 strony, lecz należy od tego odjąć wspomniany wstęp, jak również dodatki w postaci ilustracji, szkiców, strony ze scenariusza i krótkich biogramów twórców. Wówczas okazuje się, że każda z historii zajmuje nie więcej niż 30 stron. Czy jest to wada? Zależy od preferencji, a przede wszystkim od jakości i sposobu zaprezentowania opowiadań.
Pierwsze z nich, zatytułowane Majowski, jest oparte na wspomnieniach Beatrice Schilling na temat tytułowego mężczyzny, który w okresie międzywojnia postanowił przeprowadzić się z Katowic do Berlina i tam założyć restaurację. Jego przybytek zdobył ogromną sławę i stał się miejscem, gdzie stołowali się szanowani mieszkańcy stolicy Niemiec aż do wybuchu wojny. Wówczas lokal stał się często odwiedzany przez oficerów, wypominających Majowskiemu, że chociaż jest z pochodzenia Polakiem, usługuje Niemcom. Niestety, historia ta wcale mnie nie zaangażowała. Ze względu na ograniczoną objętość poprowadzona została niezwykle pośpiesznie, z ciągłymi przeskokami czasowymi. Przez to też postać restauratora nie rozwinęła się ponad poziom kartonowego bohatera, który musi stawiać czoła szykanom. Jednocześnie nie mieliśmy możliwości zrozumienia jego zachowania, nie dostaliśmy szansy na przywiązanie się do niego, tak aby stał nam się zwyczajnie bliższy. Wpływa to na samo zakończenie, które w moim przypadku nie wywołało żadnych emocji. Gdyby nie świetne rysunki Caviego, przekartkowałabym to opowiadanie.

Na całe szczęście tom ratuje druga z historii, zatytułowana Sleepwalk. Przenosi nas ona do USA. Jej głównym bohaterem jest podstarzały mężczyzna, a jego celem – zamówienie tarty jabłkowej w bardzo konkretnym miejscu. Aby nie zepsuć wrażenia, jakie wywołuje owa opowieść, więcej informacji na jej temat nie zamierzam zdradzać. Wspomnę wyłącznie, że finał chwycił mnie za serducho. Jest to doskonały przykład komiksu, w którym narracja przedstawiona bardziej za pomocą rysunków niż dialogów wywołuje u czytelnika silne emocje – począwszy od zaintrygowania, przez konfuzję i na smutku kończąc.
Jedzenie/Picie ma jeszcze jeden niezaprzeczalny atut, o którym już wspomniałem, ale pragnę, żeby to wybrzmiało dobitnie. Ilustracje autorstwa Juana Caviego są fenomenalne! Utrzymane w bardzo charakterystycznej stylistyce, pełne szczegółów i ze świetnie dobranymi kolorami, nadają opowieściom klimat. To właśnie warstwa wizualna sprawiła, że chociaż fabuła Majowskiego mnie nie przekonała, powróciłem do niego, żeby ponownie oglądnąć każdy z rysunków.

Niezwykle trudno jest mi podsumować omawiany komiks. Historia dotycząca tytułowego picia okazała się bowiem niezwykle błaha i mało angażująca. Za to Sleepwalk z motywem jedzenia w pełni wykorzystał potencjał drzemiący w krótkiej formie. Jednocześnie w obu przypadkach strona graficzna prezentuje wysoki poziom. Właśnie dlatego wydaje mi się, że omawiany tom zadowoli przede wszystkim osoby, które na pierwszym miejscu stawiają rysunki, a dopiero potem fabułę.