SIEĆ NERDHEIM:

Meksyk, morze, maskarada. Recenzja komiksu Hellboy Opowieści

Tym razem, dla odróżnienia, nieco inny kolor oprawy.

Mamy komplecik! W 2017 roku zaczęło się nowe, egmontowe wydanie przygód piekielnego chłopca, minęły 3 lata i po siedmiu tomach względnie trzymających się głównego wątku (i ośmiu częściach pobocznego BBPO) w naszych kochających komiksy łapskach wylądował dodatkowy zbiór historii, które w poprzednich albumach pominięto, choć w sumie to nie jest do końca prawda. Tak czy inaczej, to już jest koniec, nie ma już nic i trzeba zmierzyć się ze znienawidzonym przez miłośników literatury wszelakiej zderzeniem z szarą rzeczywistością, następującym po pożegnaniu ukochanego świata i jego bohaterów. Czy warto było? No i czy to zakończenie było godne?

Wiewiórka, kolor się zgadza.

Centrum wydarzeń Hellboya opowieści jest Meksyk – objętościowo, nie geograficznie. W samym środeczku tomiszcza znajdziemy mocno pulpową, ale i miejscami melancholijną, kronikę działań czerwonego zabijaki po wyrwaniu się spod kontroli swoich opiekunów z BBPO. Korzystając z wolności, piekielnik zawiera nowe znajomości (także romantyczne), poluje na pokrzywione brzydactwa, chleje na umór i przeżywa osobiste dramaty, bo przecież nawet w pełnym Słońcu cień jego wisielczego przeznaczenia nie potrafi odpuścić. Wcześniej możemy zapoznać się z pierwszym kontaktem młodego jeszcze Hellboya z potencjalną, cyrkową swobodą życia i zagrożeniami wynikającymi z jego rodowodu i złych intencji otaczającego świata. Tom zamyka zaś morska wędrówka, wyraźnie czerpiąca zarówno z literackiej klasyki marynistycznej, jak i charakterystycznych dla tego tytułu, mackowatych wpływów Lovecrafta.

Wątki poboczne? A na co to komu? A kto ma na to czas? Teoretycznie to prawda, ale w praktyce przecież na luźno powiązanych opowiastkach oparła się większość konstrukcji świata i postaci z Hellboya. Bardzo dobrze, że i te dodatkowe wątki zostały zebrane u nas w jednym albumie, po poza kolejnym dobrem spójnym z poziomem i klimatem reszty uniwersum Mike’a Mignoli, dostarczają też nieco kontekstu dla innych nici losu piekielnego chłopca.

Rysunki Corbena idealnie pasują do klimatów ocierających się o Lovecrafta.

Najważniejsze, że wszedłem w ten album już po całkowitym porzuceniu swojego pierwotnego poglądu, że najlepiej jakby gęba Hellboya wychodziła jedynie spod ręki jego twórcy. Rysunkowo Mignola odgrywa tutaj niewielką rolę i jeszcze z rok temu bym na to psioczył, a teraz mogłem cieszyć się różnorodnością wynikającą ze sporego wachlarza artystów zdecydowanie czujących ten grobowy, ale przesycony pulpową charyzmą klimat oryginalnej stylówy. Najbardziej przypadło mi tu do gustu mroczne, nieco rycinowe kreskowanie Gary’ego Gianni. W oprawie jego autorstwa starcie ze słonowodną grozą przybrało iście kronikarski charakter. Uwielbiam wizualną klasykę, więc na drugim miejscu wizualnego zachwytu uplasował się dla mnie Richard Corben. Dosyć obłe kształty dominujące w jego rysunkach, tak odległe od kanciastości Mignoli, kupiły mnie rozpoznawalnością i oszczędnym kropkowaniem cieni. Istna kopalnia materiałów na potencjalny tatuaż.

Chyba największe stężenie żywych kolorów w całym albumie.

Może trochę mi głupio krytykować serię w momencie jej totalnego zamknięcia, ale wciąż jestem zachwycony i nic nie zmusiłoby mnie, by przy tym tomie zacząć myśleć o oszczędzaniu miejsca na półce. Prawda jest taka, że jeśli nie jesteście maniakalnymi fanbojami Mignoli i Hellboya, to Opowieści możecie sobie w sumie darować – oferują bowiem tylko mały, pocieszający deser, pozbawiony wyraźnych powiązań. Z drugiej jednak strony ogromnie cieszą tym, czego zabrakło w ostatnim tomie – luzem i humorem szczodrze obtoczonymi w mrocznym klimacie zaprezentowanym za pomocą zróżnicowanej warstwy graficznej. Dlatego, pomimo teoretycznie dodatkowego charakteru fabularnego, prędzej zrezygnowałbym z Hellboya w piekle, niż z tego cudownego zbioru wątków pobocznych. Dobrze, że ostatecznie to ten tom jest naszym pożegnaniem z tym kultowym tytułem.

Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Hellboy Opowieści
Wydawnictwo: Egmont
Scenariusz: Mike Mignola, Gary Gianni
Rysunki: Mike Mignola, Gabriel Bá, Richard Corben, Duncan Fegredo, Gary Gianni i inni
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Typ: komiks
Gatunek: fantasy/horror
Data premiery: 12.02.2020
Liczba stron: 272

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Rafał "yaiez" Piernikowski
Rafał "yaiez" Piernikowski
Piszę o głupotach od kiedy tylko nauczyłem się, jak wyglądają literki. Od fanowskiego systemu RPG w czasach podstawówki i opowiadań w ramach lore uniwersum Warcrafta przeszedłem do kulturowej grafomanii. Od lat prowadzę bloga muzycznego Nieregularnie Relacjonowana Temperatura Hałasu, tylko troszkę krócej działam w redakcji Nerdheim. Jako anglista z wykształcenia język traktuję swobodnie, dopóki spełnia swoją funkcję użytkową, co jest zręcznym usprawiedliwieniem mojego nieposzanowania podstawowych zasad. Zawodowo zajmuję się ubezpieczeniami na rynek USA. Prywatnie katuję skrzeczącą muzykę, tony komiksów (Ameryka, Japonia, Europa w tej kolejności), gry video, planszóweczki i składam modele japońskich robotów.
<p><strong>Plusy:</strong><br /> + doskonałe rysunki<br /> + typowy klimat i humor<br /> + niezobowiązujące uzupełnienie głównej historii</p> <p><strong>Minusy:</strong><br /> – teoretycznie to „tylko" dodatek</p> Meksyk, morze, maskarada. Recenzja komiksu Hellboy Opowieści
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki