SIEĆ NERDHEIM:

Kate kopie zadki. Recenzja komiksu Hawkeye – Kate Bishop

KorektaJustin
Hawkeye - Kate Bishop - Okładka komiksu
Hawkeye – Kate Bishop – Okładka komiksu

Zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych, Los Angeles, Kalifornia. To miejsce, które dotąd nie służyło za bazę operacyjną dla wielu superbohaterów, staje się lokalizacją aspirującej detektyw Kate Bishop – szerzej znanej jako „ta druga Hawkeye”. Brak licencji nie jest dla protagonistki problemem w prowadzeniu działalności. Większym jest fakt, że potencjalni klienci są bardziej zainteresowani jej mentorem – Clintem Bartonem. Wszystko zmienia się w momencie, gdy do Kate przychodzi dziewczyna otrzymująca groźby w internecie.

Zastosowane w poprzednim akapicie stwierdzenie „wszystko się zmienia” wcale nie jest przesadne. Oprócz grupy nowych przyjaciół w życiu bohaterka zyskuje także dostęp do dużo poważniejszej sprawy, która nie wymaga umiejętności Kate detektyw, a Kate Hawkeye. Nie do końca byłem pewien, w jaki sposób powinienem podejść do opisu fabuły i zdradzania jej przebiegu. Wydany przez Egmont tom jest ogromny. Objętościowo składa się on z trzech standardowych amerykańskich albumów. W związku z tym miałem problem z decyzją, ile zdradzać z poszczególnych spraw, bo z jednej strony składają się one na zawartość konkretnego woluminu, z drugiej jednak cała seria tworzy spójną całość. Zdecydowałem się rozpatrywać ten komiks przez pryzmat recenzowanej wersji. W związku z tym, jeśli obawiasz się spoilerów – czytasz dalej na własną odpowiedzialność.

Hawkeye - Kate Bishop - Strona z komiksu
Hawkeye – Kate Bishop – Strona z komiksu

Sprawa pogróżek szybko zamienia się w porwanie, a następnie w badanie tajemniczej grupy, na której czele okazuje się stać arcywróg bohaterki – Madame Masque. Zanim jednak przyjdzie zbadać protagonistce, co knuje jej przeciwniczka, to wraz ze swoją mentorką, Jessicą Jones, będzie musiała zająć się inną sprawą zaginionej osoby. Obie panie poszukują zaginionej dziewczyny w przyjemnej, lekkiej, pełnej dowcipów historii, której nie brakuje nadnaturalnych zwrotów akcji. Nie będę ukrywał – to moja ulubiona część tej pozycji. Zresztą to nie jedyny gościnny występ innego superbohatera w tym komiksie. W ciągu całej serii Kate spotyka również Wolverine’a (X-23), Honey Badger oraz swojego drugiego nauczyciela, Clinta Hawkeye’a Bartona. Śledztwo związane z kobietą w masce przybiera niespodziewany obrót, który skutkuje wplątaniem wątku rodzinnego. Niestety na końcu tego tomu nie otrzymujemy ostatecznego rozwiązania akcji, a zapowiedź dalszej intrygi, która już nie zostanie podjęta z powodu decyzji o zamknięciu serii.

Hawkeye - Kate Bishop - Strona z komiksu
Hawkeye – Kate Bishop – Strona z komiksu

Opisywanym zdarzeniom  towarzyszy tona żartów rzucanych przez Kate – niektórych nawet zabawnych – a także mnóstwo ale to naprawdę mnóstwo pojedynków. Nie mówię tutaj tylko o klepaniu bezimiennych bandziorów, co regularnie zdarza się raz na kilka stron, ale także o epickich starciach z wojownikami, siłaczami, ludźmi obdarzonymi supermocami, a nawet ze smokiem. Jestem pod wrażeniem, jak autorka scenariusza, Kelly Thompson, tworząc pomniejsze sprawy, zachowuje spójność w ramach całego tomu. Godny pochwały jest też sam styl pisarski, chociaż tutaj uznanie zapewne też należy się polskiej ekipie tłumacząco-redakcyjnej. Powtórzę, ale podkreślę, że aż szkoda, iż nie otrzymaliśmy jakiegoś pełniejszego zwieńczenia tej historii.

Za oprawę graficzną odpowiada dwoje rysowników, Leonardo Romero i Michael Walsh, na których prace kolory nałożyła Jordie Bellaire. Muszę wam się przyznać, że z początku nie podeszły mi ich rysunki. Z czasem się przyzwyczaiłem, no ale ostatecznie nie zachwyciły mnie w żaden szczególny sposób. Nawet nie jestem zbytnio w stanie podać powodu mojego braku entuzjazmu, zwłaszcza że widziałem ich inne ilustracje i podobały mi się. Natomiast praca kolorystki jest nieoceniona – jak zawsze dostarcza produkt na najwyższym poziomie.

Hawkeye - Kate Bishop - Strona z komiksu
Hawkeye – Kate Bishop – Strona z komiksu

Hawkeye – Kate Bishop, to kawał bardzo dobrego komiksu, który spokojnie starczy wam na kilka przyjemnych wieczorów. Scenariusz zawiera parę mniejszych historii, perfekcyjnie komponujących się, tworząc koherentną całość. Pomimo tego, co napisałem wyżej o oprawie graficznej, to niezależnie od osobistych preferencji, należy ocenić ją wysoko. Brak zakończenia mógł stanowić spory problem, w związku z czym cieszę się, że wydawnictwo Egmont zdecydowało się dostarczyć nam tę pozycję.

Tytuł: Hawkeye – Kate Bishop
Wydawnictwo: Egmont
Autorzy: Kelly Thompson, Leonardo Romero, Michael Walsh, Jordie Bellaire
Typ: komiks
Data premiery: 20.01.2021
Liczba stron: 348

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Jurek Kiryczuk
Jurek Kiryczuk
Za dnia programista, w nocy maniak popkulturowy, który ogląda zdecydowanie za dużo seriali. Oprócz tego pochłania masowo komiksy, filmy oraz gry. Nie lubi dyskutować o muzyce, bo uważa, że każdy gatunek ma w sobie coś do zaoferowania, a sama muzyka powinna łączyć, a nie dzielić ludzi. Dusza humanisty zamknięta w ciele ścisłowca dostaje swoją chwilę, pisząc teksty na tym portalu. Oprócz popkultury i nowinek technologicznych lubi napić się dobrego piwa, a także zasłuchiwać się w podcastach.
<p><strong>Plusy:</strong><br /> + humor<br /> + nawiązania do popkultury<br /> + spójność fabuły<br /> + kolory</p> <p><strong>Minusy:</strong><br /> – brak zakończenia historii</p> Kate kopie zadki. Recenzja komiksu Hawkeye – Kate Bishop
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki