SIEĆ NERDHEIM:

Bardzo batmanowy Batman. Recenzja komiksu Grób Batmana

Okładka ujdzie w tłoku, jak na superhero jest git.

Zaznaczę z początku, aby była jasność – lubię Warrena Ellisa, ale nie jestem względem niego bezkrytyczny. Jego run Moon Knighta jest chyba moim ulubionym, raczej bez większych zastrzeżeń chwaliłem pisane przez niego Authority i Planetary, ale już kultowy Transmetropolitan, pomimo ogromnego szacunku, nie wszedł mi gładziutko. Uważam też, że Ellis nieco zepsuł genialne Astonishing X-Men Jossa Whedona. Grób Batmana z jego nazwiskiem na okładce nie wzbudził więc we mnie szczególnie entuzjastycznej reakcji. Nauczyłem się już, że rozczarowania w tym medium są paskudnie smakującym chlebem powszednim, a zresztą baaaardzo dawno już nie czytałem nic naprawdę wybitnego z Gackiem w roli głównej.

W Gotham źle się dzieje. To zdanie, albo różne jego wariacje, są w moim wykonaniu już praktycznie memem. Wszyscy doskonale wiemy, że w Gotham zawsze wyczynia się jakaś mroczna, zbrodnicza maniana. Tym razem, co jest pierwszym pozytywnym sygnałem, afera nie dotyczy żadnego kosmicznego adwersarza strzelającego laserami z dupy, a w sprawę nie są zaangażowani inni bohaterowie. Zaczyna się od morderstwa, a kończy na intrydze nowego niemilca, który zamierza zburzyć społeczne fundamenty miasta za pomocą vendetty wycelowanej w wymiar sprawiedliwości. Całkiem podobne to do Budowniczowie Gotham, ale dużo lepsze.

Wyważanie drzwi, grzebanie pod wyrkiem, żywot detektywa.

Tak, dużo lepsze, jestem zadowolony i brakowało mi w komiksach takiego Gacława. Brakowało mi Batmana – detektywa, ulicznika i geniusza, który zbiera poszlaki i po nitce dochodzi do kłębka. Brakowało mi Bruce’a Wayne’a wyraźnie ryzykującego życie podczas potyczek nawet z pierdołowatymi wariatami, desperata napędzanego jedynie nadludzką determinacją i obrzydliwą ilością pieniędzy. Ellis nie zapomniał o najczęściej kierowanych w stronę Nietoperza zarzutach, głosem publiczności uczynił Alfreda. Niezastąpiony lokaj rodziny Wayne’ów robi tu nie tylko za sumienie mściciela, motywując go do działań charytatywnych i wytykając hipokryzję niektórych działań. Alfred jest w Grobie Batmana niemalże równie istotnym bohaterem pierwszoplanowym i jasno daje się nam do zrozumienia, że gdyby nie on, Bruce już dawno skończyłby… no, w grobie właśnie.

Cały album to właściwie w połowie akcja, a w połowie ten legendarny „prep time”, podczas którego Gacek bada dowody, szpera, inwigiluje i szykuje się do akcji. Tutaj też mamy okazję podziwiać jego relację z Alfredem, świetnie napisaną zresztą. Panowie są niby partnerami, uzupełniają się we wnioskach, urzekają humorem (ogary!), ale rola lokaja i byłego szpiega czasem przyjmuje charakter mentorski. Pomiędzy zgryźliwymi uwagami Ellis nie zapomina też o podkreślaniu ojcowskich uczuć i tworzy zażyłość wielowarstwową i naturalną, w tych fantastycznych okolicznościach przynajmniej.

Sporo tu też Gordona.

Nieco gorzej wypada główny wątek i nowy przeciwnik, podobnie zresztą jak w przywołanym już przeze mnie komiksie Budowniczowie Gotham. Leciutko boli mnie, że afera musiała eskalować do rozmiaru porównywalnego z tym, co Bane wyczyniał w filmie Nolana. Wciąż brakuje mi jeszcze jednego aspektu Batmana, wojownika działającego w cieniu, tego mi Ellis tutaj nie dostarczył, bo epickość i wybuchy były konieczne. Z drugiej strony same sekwencje akcji prowadzone są sprawnie, nie męczą zbędnym przeciąganiem starć, choć narzędziem do osiągnięcia tego celu jest kapkę irytujące, wielokrotne „zabili go i uciekł” w wykonaniu Batłomieja.

Nie jestem też szczególnym fanem realistycznej kreski Bryana Hitcha, z bliżej niesprecyzowanych powodów. Nie mam mu właściwie nic (prawie, o tym zaraz) do zarzucenia. Dynamika między kadrami wspomaga narrację, tła są szczegółowe, ryje nie popadają w spazmy siląc się na mimikę. Z grającymi w ustalonych sekwencjach paletami barw autorstwa Alexa Sinclaira większość tego komiksu wygląda ładnie, bardzo ładnie nawet. Czasem tylko miałem wrażenie, że a to bark Batmana w locie, a to jego noga podczas klękania, wypadły sobie jakby nigdy nic ze stawu. Ja wiem, mścicielstwo to ciężki kawałek chleba, ale to chyba nie był zamierzony efekt. To jednak drobiazg, czepialstwo wręcz, ja po prostu już jestem lekko znudzony wizualnym trykociarstwem, które nie odbiega w żaden sposób od standardów. Jeśli wy nie macie takiego problemu, olejcie moje narzekanie, będziecie zachwyceni. Moje lekkie niezadowolenie rekompensują przepiękne okładki alternatywne, które praktycznie bez wyjątku chciałbym sobie powiesić gdzieś w chałupie (Rafael Grampa ftw!).

Czy tylko ja widzę Toma Hanksa na pierwszym kadrze?

Niedociągnięcia są, Grób Batmana to nie jest raczej dzieło, które obrośnie kultem i będzie na ustach fanów DC Comics za kilkanaście lat, ale zdecydowanie warto mieć ten komiks na półce. Mroczny Rycerz jest postacią wyeksploatowaną bardziej od nieszczęsnego Kerfusia – w momencie publikacji tej recenzji z pewnością już będziecie mieli dosyć tego żartu, doskonale, o to mi chodzi. Dawno nie dostaliśmy jednak tak udanego komiksu o Nietoperzu, tytułu, który choćby częściowo nawiązywał do tego, czym ten superbohater być powinien. Zaślepionym zemstą, ale zdolnym do refleksji burżujem oraz detektywem obdarzonym kupą gadżetów i najlepszym ojcem na świecie.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Grób Batmana
Wydawnictwo: Egmont
Autorzy: Warren Ellis, Brian Hitch
Tłumaczenie: Jacek Żuławnik
Gatunek: superbohaterowie, kryminał
Data premiery: 28.09.2022
Liczba stron: 296
EAN: 9788328152939

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Rafał "yaiez" Piernikowski
Rafał "yaiez" Piernikowski
Piszę o głupotach od kiedy tylko nauczyłem się, jak wyglądają literki. Od fanowskiego systemu RPG w czasach podstawówki i opowiadań w ramach lore uniwersum Warcrafta przeszedłem do kulturowej grafomanii. Od lat prowadzę bloga muzycznego Nieregularnie Relacjonowana Temperatura Hałasu, tylko troszkę krócej działam w redakcji Nerdheim. Jako anglista z wykształcenia język traktuję swobodnie, dopóki spełnia swoją funkcję użytkową, co jest zręcznym usprawiedliwieniem mojego nieposzanowania podstawowych zasad. Zawodowo zajmuję się ubezpieczeniami na rynek USA. Prywatnie katuję skrzeczącą muzykę, tony komiksów (Ameryka, Japonia, Europa w tej kolejności), gry video, planszóweczki i składam modele japońskich robotów.
Zaznaczę z początku, aby była jasność – lubię Warrena Ellisa, ale nie jestem względem niego bezkrytyczny. Jego run Moon Knighta jest chyba moim ulubionym, raczej bez większych zastrzeżeń chwaliłem pisane przez niego Authority i Planetary, ale już kultowy Transmetropolitan, pomimo ogromnego szacunku, nie wszedł...Bardzo batmanowy Batman. Recenzja komiksu Grób Batmana
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki