Codzienne szkolne życie grupy nastolatek, ich romanse, relacje z otoczeniem, z rodziną. To wszystko w konwencji komediowej. Brzmi jak coś, co już dobrze znamy, prawda? Cóż, w każdym razie zdecydowanie taki opis jest prawdziwy, jeśli mówimy o komiksie Giant Days z imprintu Boom! Box wydawnictwa Boom Studios. Został on wydany w roku 2015. Scenariusz stworzył John Allison, twórca komiksów sieciowych, a jego pracę zilustrowała Lissa Treiman, artystka pracująca nad animacjami Walt Disney Studios.
Seria została nominowana w dwóch kategoriach (Najlepsza seria kontynuowana i Najlepszy scenarzysta) do tegorocznej Nagrody Eisnera, najbardziej prestiżowej nagrody branżowej. Wyniki poznamy w lipcu na San Diego Comic-Con.
Kluczowym elementem każdej historii są bohaterowie, przede wszystkim ci pierwszoplanowi. Ten aspekt niewątpliwie wypadł w recenzowanym tytule fenomenalnie. Każda z dziewczyn to przesympatyczna postać, której losy nie pozostawiają nas obojętnymi. Susan Ptolemy, “bunkier normalności”, jak sama o sobie mówi w pierwszym kadrze, trochę złośliwa wobec koleżanek, ale mimo wszystko darząca je sporą sympatią. Blada jak ściana Esther De Groot, była gotka, która ma ogromny talent do przyciągania kłopotów i dziwnych sytuacji. Nieradząca sobie ze światem Daisy Wooton. Zadziwiające jest, jak bardzo do siebie pasują i się uzupełniają mimo ogromnych różnic, jak ciekawe relacje tworzą. Jednak osoby z drugiego i trzeciego planu nie są tylko bezbarwnym tłem. W czasie trwania akcji omawianego tomu zaczynamy je lubić, z rozmów poznajemy ich charaktery, dowcip, ambicje i zainteresowania. Widzę tutaj nawet potencjał na spinoffy.
Giant Days to komiks przezabawny. Nie jest to może typ humoru, o jakim mówi wydawnictwo na swojej stronie internetowej, czyli “głośny śmiech podczas lektury każdego panelu”, ale uśmiech radości praktycznie nie znikał z mojej twarzy. Allison ma prawdziwy talent do pisania dialogów poprawiających nastrój, ale jednocześnie inteligentnych. Szczególnie polecam fanom sarkazmu z klasą.
W tym tomie akcja nie posuwa się zbyt szybko do przodu. Następują pewne zmiany, ale raczej powoli. Mam nadzieję na większy rozwój postaci w kontynuacji. Nie zaszkodziłyby też jakieś ważniejsze wydarzenia w ich życiu. Przy aktualnej formie dostajemy po prostu zbiór śmiesznych dialogów.
Powrócę na moment do humoru, bo w żadnym razie rozmowy bohaterów nie są jedynym zabawnym elementem tej serii. Komiks ten nie byłby tak dobry, gdyby nie rysunki Treiman. Artystka ma mocno karykaturalny styl, który bardzo kojarzy mi się ze stereotypowym komiksem sieciowym. W tym uproszczonym designie jednak jest metoda, bo kadry w zabawny i przesadzony sposób ukazują emocje protagonistek i towarzyszących im postaci. Autorzy wprowadzili urocze elementy wyśmiewające popkulturę, jak np. gdy postać chce opowiedzieć historię z przeszłości, za jej plecami pojawia się seria napisów “FLASHBACK, FLASHBACK, FLASHBACK…” a pierwszy kadr tego wspomnienia jest pokolorowany na szaro. Z pewnością rysowniczce nie można odmówić warsztatu i pomysłowości.
Giant Days poleciłbym każdemu, kto ma ochotę na lekką, komediową serię, przypominającą sitcomy. Tytuł ten ma świetne, sympatyczne postaci pierwszoplanowe i poboczne. Allison wykazał się talentem do pisania zabawnych dialogów w świeży i przystępny sposób, co powoduje, że mimo oklepanego tematu nie mamy uczucia deja vu. Dobrze, że udało mu się znaleźć tak utalentowaną artystkę z pasującym do scenariusza stylem. Wszystkie elementy składają się na niesztampową, zapewniającą inteligentną rozrywkę komiksową perełkę. Uważam, że nominacje do Eisnera są w pełni zasłużone i mocno kibicuję temu tytułowi. Nie mogę się doczekać lektury drugiego tomu.
Ocena: 9/10
Plusy
+ sympatyczne, niepowierzchownie przedstawione, dające się lubić postacie
+ wywołujące uśmiech dialogi
+ fragmenty ukazujące dystans autora do popkultury oraz wykreowanych postaci
+ pasujący do historii nierealistyczny styl rysunków
Minusy
– wolno rozwijająca się fabuła
Autor: Radziu