SIEĆ NERDHEIM:

Recenzja komiksu Dollface Volume 2

dollface v2 cover

Ostrzegałam już w pierwszej recenzji, że będę miała problem z drugim tomem. Tales of the Ball-jointed Witch Hunter to spora frajda wizualna (zwłaszcza dla lubiących dziewczyny), trochę punku i, tym razem wyjątkowo, dużo krwi i paskudztwa. Co więcej, pro-life’owcy mogliby sobie wklejać niektóre strony na transparenty…

Lila, łowczyni wiedźm z XVII wieku, wraca do życia w ciele erotycznej lalki skonstruowanej rzez dwójkę nerdów. Po kilku wiekach przerwy ochoczo rusza do walki z czarownicami: tymi samymi, które zamordowały jej rodzinę i świetnie sobie radzą w XXI stuleciu. Pierwszy tom Dollface ma wszelkie pozory punkowej serii bez uprzedzeń. Sama Lila jest wyzwoloną dziewczyną z misją, żadnym słoneczkiem liczącym na opiekę. Jej twórcy to zatwardziałe nerdy. Ivan głównie biega za spódniczkami (ale przydaje się jako sidekick), a Emily nie tylko jest komputerowym geniuszem z alternatywną stylówą – ma też dziewczynę. Gdyby jeszcze czarownice nie były stereotypowymi potworami i herod-babami…

Tym razem akcja toczy się w Kalifornii, trochę na plaży, a trochę w klinice ginekologicznej. To nie jest komiks dla wrażliwych osób. Natomiast jeśli szykujecie głodówkę, na pewno was wspomoże. Będą stosy martwych… noworodków, bo rysunki pokazują ewidentnie małe, pokrwawione, ale w pełni rozpoznawalne dzieci. Można by napisać tomy o nieprawdziwości takiego obrazka, jego szkodliwości czy stronniczości, ale zostawmy to na razie cichej refleksji. Druga zbiorówka zaczyna się jak rzecz bardzo konserwatywna światopoglądowo. Zwłaszcza na pierwszy rzut oka: aborcja jako proceder napędzający moce złej i grubej wiedźmy otoczonej szkieletowatymi pomagierkami (coś jak Atomówki po intensywnym obozie odchudzającym). Wątek Emily i jej dziewczyny zostaje potraktowany dość po łebkach. Na szczęście okazało się, że kolejne rozdziały pokazują, że to stara, dobra masakra bez ideowej podpórki. Ostatecznie złe nie są kobiety przychodzące na zabieg (w ogóle ich nie widzimy), tylko kanibalka wykorzystująca nieszczęście innych do swoich celów.

dollface vol 2

Koniec spojlerów. Lila znowu będzie musiała stanąć do walki, wrócą do niej wspomnienia o ojcu… Zacznie się też robić trochę mniej optymistycznie. W poprzednim tomie nikt nie miał wątpliwości, że misja łowczyni i jej metody (właściwie metody jej ojca zestawione z nowymi możliwościami technicznymi) są słuszne, skuteczne, uzasadnione. Teraz… zobaczycie sami, ale już wcześniej było widać, że walka z czarownicami może generować niezły bajzel, a nawet zagrażać cywilom. Więc jaki cel uświęca jakie środki?

Drugi tom Dollface to intensywne, początkowo dość obrzydliwe doświadczenie. Bardzo się cieszę, że seria weszła na nieco głębsze tematy, a nawet, że jest kontrowersyjna. Chociaż gdybym czytała ją w wydaniu zeszytowym, nie wiem, czy kupiłabym szósty odcinek. Tymczasem wyszły już zeszyty 7-9, po opisie sądząc – kontynuują wątek zastanawiania się nad sensem polowania. Przyznaję, że od początku na to czekałam, więc jestem ciekawa, jak sprawdzi się filozofia czy psychologia w tej cukierkowo-masakrowej serii. Bo w takim układzie może wydarzyć się wszystko.

Mendoza i Seaton tworzą coraz bardziej złożoną, ale tak samo bezczelnie kolorową i pełną przemocy historię. Oddalają się od tematu „cycki, cycki…”, na który trochę sarkałam w poprzedniej recenzji. Przeczołgali mnie przez wyjątkowo paskudny kliniczny wątek (wegetarianizm wydaje się dzisiaj JEDYNĄ dobrą opcją na całe życie)… I udało im się mnie nie dobić. A nawet zaintrygować. Nie będę wieszać w pokoju plakatu z Lilą, ale chętnie przeczytam trzeci tom. Co jeszcze wymyślicie, chłopaki?

dollface vol 2

SZCZEGÓŁY:

Tytuł: Dollface Volume 2
Wydawnictwo: Action Lab – Danger Zone
Autor: Dan Mendoza, Bryan Seaton
Typ: komiks
Gatunek: pulp fiction, supernatural, komedia, horror
Data premiery: 6 września 2017
Liczba stron: 98

6.5/10

Podsumowanie

Plusy:
– ciekawe rozwinięcie niezapowiadającej się najlepiej serii
– mocne pomieszanie cukierkowości z masakrą
– początek rozważań nas sensem polowania na czarownice

Minusy:
– naprawdę obrzydliwe momenty
– ciężkie do przejścia początki tomu

Sending
User Review
0 (0 votes)

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Agnieszka „Fushikoma” Czoska
Agnieszka „Fushikoma” Czoska
Mól książkowy, wielbicielka wilków i wilczurów. Interesuje się europejskim komiksem i mangą. Jej ulubione pozycje to na przykład Ghost in the Shell Masamune Shirow, Watchmen (Strażnicy) Alana Moora czy Fun Home Alison Bechdel, jest też fanem Inio Asano. Poza komiksami poleca wszystkim Depeche Mode Serhija Żadana z jego absurdalnymi dialogami i garowaniem nad koniakiem. Czasem chodzi do kina na smutne filmy, kiedy indziej spod koca ogląda Star Treka (w tym ma ogromne zaległości). Pisze także dla Arytmii (arytmia.eu).
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki