Łykam wszelkie pozycje, których okładkę zdobi hasło Batman. Uwielbiam (co dla wielu może się okazać czymś niezrozumiałym) serię Metal oraz Death Metal. Nie pogardzę też wybranymi pozycjami nienawiązującymi bezpośrednio do kanonu. Alternatywne historie również trafiają do kręgu moich zainteresowań, więc gdy na rynku pojawił się Imposter, to nie pozostało mi nic innego, jak zabrać się za lekturę. Mattson Tomlin, którego nazwiska nie jestem w stanie połączyć z żadnym znanym mi komiksem, wziął na barki kwestię scenariusza. Czy wyszło mu to dobrze? Będąc szczerym, odpowiem, że lepiej od fabuły w albumie prezentują się rysunki Andrei Sorrentino oraz Jordie Bellaire i tak na dobrą sprawę to one ratują całą pozycję. Jest aż tak źle? Czy lepiej omijać tę pozycję z daleka? Może nie jest to przykład skrajnej tandety okraszonej nudą, odczuwa się pewien odcień mroku płynący z plansz, a sama narracja poprowadzona jest dość zwinnie. W moim odczuciu problem stanowi zbyt szybkie zdemaskowanie „fałszywego” Batmana (doświadczeni czytelnicy nie będą mieli z tym problemu) oraz wykorzystanie dość oklepanego motywu rodem z hollywoodzkich produkcji filmowych.
Bruce Wayne dopiero od niedawna prowadzi swoją krucjatę pod postacią Człowieka-Nietoperza. Jego bohaterskie wyczyny cieszą się sympatią wśród mieszkańców Gotham, ma też częściowe poparcie ze strony służb mundurowych. Jednak gdy w brutalny sposób zaczynają ginąć ludzie, a policja ma niezbite dowody, że to sprawka Batmana, sytuacja samozwańczego mściciela zmienia się o 180 stopni. Wayne mający w swym „kodeksie pracy” zakaz mordowania rozpoczyna prywatne śledztwo. Ktoś podszywa się pod jego alter ego, psując mu reputację. Na domiar złego cała policja w Gotham mobilizuje się i rekrutuje oddział składający się z samych najlepszych specjalistów. Rozpoczynają się łowy na nocnego łowcę. W trakcie dochodzenia prawdziwy Batman odwiedza dawnych „znajomych” (między innymi Chestera Cobblepota oraz Gang Szkieletów). Nie przynosi to jednak oczekiwanych rezultatów. Kolejny krok prowadzi go do pracującego dla prywatnej spółki łapacza szczurów. Okazuje się to strzałem w dziesiątkę. Podczas dalszego śledztwa odkrywa, że wszystkie ofiary to zwolnieni z więzienia kryminaliści, których łączy jedna i ta sama osoba. Gdy Wayne ma już obrany cel, ścieżkę jego życia przecina pewna piękna i inteligentna pani detektyw. Bruce zrobi wszystko, aby złapać „fałszywego” Człowieka-Nietoperza. Wykorzysta do tego nawet młodą policjantkę, jeśli zajdzie taka potrzeba. Ona z kolei nie cofnie się przed niczym, aby raz na zawsze zakończyć morderczy proceder zamaskowanego psychopaty. Czy to aby nie zabójcze połączenie?
Batman Imposter mimo wielu wad nadrabia oprawą graficzną. Plansze autorstwa Sorrentino oraz Jordie Bellaire robią robotę. Włoski artysta doskonale ukazuje dynamikę ruchów, a Bellaire bawi się czerwienią, czernią i bielą, genialnie podkreślając mroczny ton historii. Na uwagę zasługują też oryginalne ramy niektórych kadrów. Wykorzystywanie mało popularnych figur geometrycznych oraz specyficzne nachodzenie na siebie poszczególnych rysunków bardzo do mnie przemówiło. Dzięki tym zabiegom brnięcie przez kolejne strony stanowi bardzo miłe doświadczenie dla oka.
Imposter to pozycja skierowana wyłącznie do fanów Mrocznego Rycerza. Jest podręcznikowym przykładem albumu, do którego będzie się powracać, ale bardziej z powodu zawartych w nim prac Sorrentino i Bellaire. Estetycznie prezentująca się okładka w twardej oprawie może i zachęca do lektury, ale jak wszyscy wiemy, liczy się przede wszystkim wnętrze. Mimo, że komiks robi wizualnie mega wrażenie, to treść jest wielkim rozczarowaniem.
Dziękujemy wydawnictwo Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Batman Imposter
Wydawnictwo: DC Comics/Egmont Polska
Scenariusz: Mattson Tomlin
Rysunki: Andrea Sorrentino
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Typ: komiks
Gatunek: superbohaterski
Data premiery: 22.02.2022
Liczba stron: 168