Aquaman. Arthur Curry. Król Atlantydy. Członek Ligi Sprawiedliwości. Superbohater.
Kiedy ponad rok temu zaczynałem swoją przygodę z komiksami DC o losach Aquamana, nawet nie sądziłem, jak wielkie wywrą na mnie wrażenie. W The New 52 (Nowe DC Comics) Geoff Johns tak ciekawie opowiedział historię tej postaci, że przeczytałem cztery pierwsze tomy jego przygód niemal jednym tchem. W Rebirth (Odrodzeniu) kontynuowane są wątki z poprzedniego cyklu. Wszystko poprowadzone jest w ten sposób, że nowi, niezaznajomieni z bohaterem czytelnicy i tak szybko połapią się, o co chodzi.
Jednak to nie tylko sam scenariusz stanowi o sile tego komiksu. Przejdę do konkluzji na końcu recenzji, teraz pozwólcie, że napiszę, o czym jest najnowszy tom Aquamana, oraz co tak bardzo mi się w nim spodobało.
Crown of Atlantis pod względem fabularnym dzieli się na trzy prawie niezależne historie.
Pierwsza opowiada o Warheadzie, supernowoczesnym cyborgu, który posiadł zdolność kontrolowania ludzkich myśli. Realizujący swój niebezpieczny plan robot sieje zagrożenie wśród niewinnych ludzi, jednak jego głównym celem jest Aquaman.
W drugiej powraca tajemnica bazy marynarki z Zatoki Meksykańskiej. Do Aquamana zgłasza się major Rhonda Ricoh z niebezpiecznej, zagrażającej mu dotychczas grupy Aquamarines. Powołując się na sojusz obu światów, prosi go o pomoc w rozwiązaniu zagadki zniknięcia pracowników bazy. Artur wyrusza na miejsce w towarzystwie oddziału zmiennokształtnych oraz Merą, nie podejrzewając nawet, co kryje się w opuszczonych zaułkach ośrodka.
Trzecia historia traktuje o przewrocie politycznym, który zaskoczył Aquamana po powrocie do Atlantydy. Okazuje się, że rada oraz większość mieszkańców podwodnego świata opowiedziała się przeciw dążeniom władcy do ustanowienia sojuszu z lądem. Ku zaskoczeniu naszego bohatera, pod jego nieobecność powołany został nawet nowy kandydat na króla. Od tej chwili los Arthura staje się wyjątkowo niepewny i mroczny.
Trzy wspaniałe historie, które tak naprawdę definiują całą serię. Serię, w której najważniejszy jest scenariusz opowiadający zajmujące treści, a także skupiający się na bohaterach. Ten komiks to nie tylko efektowna rozwalanka i nieustająca akcja. To przede wszystkim ludzie, ich wybory i problemy. Łatwiej utożsamić się z postaciami, jeśli rozumiemy ich kłopoty, mogąc zbliżyć się do ich świata tak, jakby był naszym własnym. Aquaman, choć pochodzi z podwodnej krainy, jest bardzo ludzki w swych poczynaniach. Przez cały czas postawiony przed dylematem przynależności i odpowiedzialności za oba światy, podejmuje jedynie słuszne decyzje, które często leżą w sprzeczności z realiami otoczenia. Miłość do Mery nieraz zostaje wystawiona na próbę,Arthur jest bowiem postacią altruistyczną, której przede wszystkim zależy na losie innych. To właśnie przez to tak często dostaje baty od otoczenia, a my, jako czytelnicy, otrzymujemy dzięki temu prawdziwie zajmujące, ekscytujące historie.
W trzecim tomie tytułowy wątek władzy powraca dopiero w ostatnim akcie, a dotychczasowi przeciwnicy Aquamana (tacy jak Black Manta) nie są wcale obecni. W zamian dostajemy mieszankę sensacji, tajemnicy i porywającej opowieści grozy. Nie tylko główne postacie są prowadzone w ciekawy sposób. Każda z pojawiających się na kartach komiksu osób ma jakiś cel, a co najważniejsze, nie jest wykreowana szablonowo. Dzięki temu historia autentycznie ciekawi. I to do tego stopnia, że klasyczne zagrania, jak uszkodzony, mylnie interpretujący wartości android czy potwór czający się w opuszczonej bazie wciągają i angażują uwagę czytelnika. Wielka w tym też zasługa uzupełnienia tych historii oryginalnymi pomysłami, które są nieoczywiste i niełatwo jest je przewidzieć.
Istotne jest też samo zakończenie historii, które pokazuje, jak bardzo oba światy Aquamana różnią się od siebie. Atlantyda to w pewnym sensie zakrzywione odbicie średniowiecza z odmiennym od naszego spojrzeniem na masę spraw. W tym tomie jak w żadnym innym widać, jak karkołomnej misji podjął się Aquaman, próbując zjednoczyć nasze światy. Suspens kończący album tylko to potwierdza, wbijając czytelnika w fotel w oczekiwaniu na kolejną część.
Ilustracje w albumie wykonane zostały z należytą pieczołowitością. Poszczególne kadry i plansze czyta się dobrze, dynamika celowo zmusza do zatrzymania wzroku na poszczególnych obrazkach. Realistyczna kreska, pozostająca w zgodzie z tym, czego oczekuje się po tego typu historiach, czyni poznawanie komiksu prawdziwą przyjemnością.
I wreszcie dotarłem do kwestii poruszonej na początku tej recenzji. Aquaman to nie jest klasyczne superhero. Napiszę wręcz, że gdyby ktoś poprosił mnie o polecenie serii komiksowej DC, która nie będzie męczyć wszechobecną akcją i ratowaniem Ziemi przed nienazwanym złem, od razu wskazałbym na ten tytuł. Tu pierwsze skrzypce gra przygoda, sensacja i tajemnica. Mamy świetnie wykreowanych bohaterów, ich zmagania z trudnościami oraz wszystko to, czego nie dostaniemy w wybuchowych historiach o reszcie trykociarzy. Aquaman uosabia szerszą perspektywę stylu, w którym się narodził. To bohater potrafiący stanąć w otoczeniu Ligi Sprawiedliwości, celem rozwiązania zagadki wszechświata, który chwilę później zanurza się z nami w odmętach oceanów, kierowany poszukiwaniem pradawnych legend i tajemnic. To król opowiadający historię swego ludu i bezpardonowych walk o tron. To człowiek chcący pogrążyć się w miłości swej ukochanej Mery, jednocześnie będąc wrażliwym na krzywdę obcych mu osób.
I to właśnie sprawia, że ten album jest tak dobry, a ja nie mogę doczekać się dalszego ciągu.
SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Aquaman Volume 3: Crown of Atlantis (Rebirth)
Wydawnictwo: DC Comics
Typ: Komiks
Gatunek: Superbohaterowie
Data premiery: 30.08.2017.
Scenariusz: Dan Abnett
Rysunki: Brad Walker i inni
Liczba stron: 216