SIEĆ NERDHEIM:

Przypudrowanie trupa. Recenzja gry The House of the Dead: Remake

KorektaJustin

Są na rynku produkcje, które aż proszą się o ponowne wydanie w bardziej nowoczesnej formie. Inne zaś powinny zostać tam, gdzie znajdują się obecnie, czyli w pamięci graczy. Remake The House of the Dead stoi w rozkroku między tymi dwiema opcjami.

W latach 90. ubiegłego wieku swoje triumfy święcił gatunek gier znany jako rail shooter. Określał on strzelanki oparte na automatycznym przemieszczaniu się po korytarzach, zaś zadaniem gracza było strzelanie z użyciem widocznego na ekranie celownika do wyskakujących przeciwników. Taki sposób zabawy stał się popularny przez użycie tzw. light gunów pozwalających na bezpośrednie namierzanie wrogów trzymanym w rękach pistoletem. Porty PCtowe musiały w tym przypadku zadowolić się użyciem myszy. Jednym z reprezentantów gatunku był wydany w 1996 roku, a następnie przeniesiony z automatów na Segę Saturn i PC The House of the Dead. Truposze, ożywione z pomocą silnika kultowego Virtua Cop, spotkały się z uznaniem graczy, a 28 lat później doczekały się ponownego występu na współczesnych konsolach. Czy po tak długim czasie warto wrócić do nawiedzonej posiadłości?

Fabuła gry nie zmieniła się w żaden sposób i wciąż nie jest istotna w trakcie rozgrywki. Dla tych jednak, którzy mimo to są ciekawi tła przedstawionych wydarzeń, kilka słów streszczenia. Kierujemy poczynaniami agenta specjalnego, Thomasa Rogana, który przybywa do posiadłości należącej do korporacji DBR. Na miejscu okazuje się, że miejsce wypełnione jest hordami zombie stworzonymi przez doktora Curiena. Naszym zadaniem jest przebicie się przez zastępy wrogów i powstrzymanie złego naukowca.

Największą różnicą względem pierwowzoru jest oczywiście odświeżona oprawa graficzna. Modele otoczenia oraz potworów zostały zbudowane od zera na silniku Unity. W efekcie pod kątem wizualnym mamy uczucie obcowania z całkowicie nowym tytułem. Cała reszta to wiernie przeniesiony kod oryginału. W trakcie trwającej maksymalnie godzinę rozgrywki strzelamy bez opamiętania do różnego rodzaju potworów o umiejscowieniu i zakresie ciosów identycznych do tych sprzed niemal 30 lat. Powraca również częściowo nieliniowy przebieg planszy zależny od naszych działań w trakcie przechodzenia etapu, a także naukowcy, których uratowanie dostarcza nam różnych korzyści. Twórcy pokusili się o dodanie trybu hordy, który znacząco zwiększa ilość niemilców pojawiających się jednocześnie na ekranie. Udostępniona została nam także encyklopedia, w której możemy z bliska przyjrzeć się spotykanym zombiakom.

I w gruncie rzeczy to tyle, jeśli chodzi o nowości. Względem oryginalnych czterech etapów nie mamy co liczyć na dodatkowe, które pozwoliłby na jakiekolwiek przedłużenie czasu gry. Jednak z drugiej strony urok rail shooterów nie opiera się na rozbudowanych mechanikach i długich historiach. Głównym założeniem tego gatunku jest przechodzenie etapów raz za razem w celu osiągniecia coraz lepszego wyniku końcowego. The House of the Dead jest wierną kopią leciwego już oryginału. W grze zaimplementowany został nawet system symulujący wykupywanie kolejnych kredytów pozwalających na kontynuację zabawy. Zamiast monet płacimy jednak częścią osiągniętego przez nas wyniku.

Z tego też powodu ciężko jest mi jednoznacznie ocenić tę produkcję. Z jednej strony twórcy wykonali wszystko, co konieczne, by po 30 latach od premiery oryginału wygrzebać umarły już tytuł, upiększyć go, a następnie wydać. Z drugiej jednak ilość dostarczanej zabawy oraz skromna liczba dostępnych trybów gry nie usprawiedliwia wydania 160 złotych na zakup egzemplarza The House of the Dead. Pewnym ratunkiem mogłoby być dołączenie dedykowanych akcesoriów pozwalających na imitowanie light gunów oraz rozgrywkę jak za starych, dobrych, arcade’owych czasów. Niestety, sterowanie za pomocą pada nie jest tak samo intuicyjne, nie sprawia także tyle frajdy, co własnoręczne mierzenie do zombiaków. Niestety, świat idzie do przodu i nie każdy, nawet przypudrowany oraz upiększony tytuł po wygrzebaniu z grobu dostarczy pożądanej zabawy graczom przyzwyczajonym już do zupełnie innych standardów. Weterani gatunku będą jednak zachwyceni powrotem do znanego świata.

SZCZEGÓŁY
Tytuł: The House of the Dead: Remake
Wydawca: Koch Media
Producent: Forever Entertainment SA, Megapixel Studio SA
Platformy: PC, PS5, PS4, XOne, XSX, XSS, Switch
Gatunek/Typ: FPS, Rail Shooter
Data premiery: 07.04.2022 (Nintendo Switch)
Recenzowany egzemplarz: NS
Polska wersja językowa: Nie

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Snah
Snah
W skrócie na mój temat: zmęczony student, zawzięty rzeźbiarz tekstów, entuzjasta dobrej książki, oddany gracz. Urodziłem się w 1995 roku i jestem rówieśnikiem takich filmów jak Desperado i Batman Forever. Wolny czas spędzam przy dobrym kryminale lub innej wciągającej produkcji. Swoją karierę recenzencką prowadzę nieprzerwanie od 2013 roku tworząc mniej lub bardziej udane oceny wszelkiej maści tytułów. Do ekipy NTG trafiłem przypadkiem i zostałem na dłużej. W chwili, gdy to czytasz jestem dumnym redaktorem bloga i troskliwym członkiem ekipy.
Są na rynku produkcje, które aż proszą się o ponowne wydanie w bardziej nowoczesnej formie. Inne zaś powinny zostać tam, gdzie znajdują się obecnie, czyli w pamięci graczy. Remake The House of the Dead stoi w rozkroku między tymi dwiema opcjami. W latach 90. ubiegłego...Przypudrowanie trupa. Recenzja gry The House of the Dead: Remake
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki