SIEĆ NERDHEIM:

Opowieść grozy w starym stylu. Recenzja gry Song of Horror

KorektaVivique
Song of Horror - okładka gry
Song of Horror – okładka gry

Ostatnie lata to gorący czas dla fanów horroru, bowiem ci nie mogą narzekać na brak pozycji z tego gatunku. Twórcy mainstreamowi upodobali sobie przede wszystkim zombiepodobne motywy. Jeśli jednak gustujemy w innym rodzaju straszaków, to pozostaje nam bogata oferta rynku gier indie. I na takie właśnie zapotrzebowanie odpowiada Song of Horror. Trzecioosobowa produkcja hiszpańskiego studia Protocol Games, pierwotnie wydana w pięciu epizodach na PC, trafiła w maju bieżącego roku do posiadaczy konsol jako kompletny port.

Song of Horror - screen z gry
Song of Horror – screen z gry

Fabuła gry początkowo razi brakiem oryginalności. Wskakujemy bowiem w buty Daniela Noyera, zmęczonego życiem alkoholika, który na zlecenie wydawcy ma sprawdzić, co też stało się z poczytnym pisarzem Husherem. Kontakt z literatem urwał się jakiś czas wcześniej. Okazuje się, że Husher zaginął wraz z rodziną w swojej posiadłości, a jedyny ślad prowadzi do tajemniczej pozytywki, którą studiował. Wkrótce również Noyer przepada bez wieści. Rozpoczyna się wielka akcja poszukiwawcza.

Song of Horror - screen z gry
Song of Horror – screen z gry

Daniel jest postacią wiodącą, ale do dyspozycji graczy oddanych zostaje łącznie kilkanaście osób, którymi możemy sterować w trakcie przygody. Każda z nich posiada unikalny zestaw komentarzy dla danej sytuacji i opisana jest czterema parametrami: współczynnikiem skradania, siłą, szybkością, opanowaniem. Na początku rozdziału wybieramy naszego bohatera lub bohaterkę i rozpoczynamy śledztwo. Sterowana postać może zginąć, a wówczas typujemy kolejną z dostępnej puli i kontynuujemy przygodę od momentu śmierci poprzedniej. Wyjątkiem jest tu Noyer, którego strata zmusza nas do powtórzenia całego epizodu. Mnogość dostępnych awatarów zachęca do wielokrotnego sprawdzania scenariuszy dla poszczególnych postaci i zwiększa regrywalność tytułu. Permadeath możemy wyłączyć obniżając poziom trudności, zwyczajnie zaczynamy wtedy epizod od ostatniego checkpointu. Jednakże gra przestaje być wówczas wyzwaniem, bo nasze błędy mają mniejsze konsekwencje, a presja utraty bohaterów zanika całkowicie.

Song of Horror - screen z gry
Song of Horror – screen z gry

Próbując rozwikłać tajemnicę instrumentu, odwiedzimy kultowe dla opowieści grozy miejscówki (m.in. nawiedzoną posiadłość czy szpital dla obłąkanych), będziemy rozwiązywać liczne zagadki oraz zmierzymy się z tajemniczym bytem zwanym Obecnością, który, przybierając różne formy, podąża za nami przez całą grę. Sterowany jest on przez SI, która reaguje na zachowania gracza. Przykładowo, im częściej biegamy, tym większe prawdopodobieństwo, że zaatakuje nas ów demon. Również zbliżanie się do końca danego epizodu, gdy gramy jedną postacią, nasila częstotliwość ataków. Jest też kilka sprytnie ukrytych w gameplayu opcji nagłego zgonu. Jak gdyby twórcy chcieli, żeby bohaterowie ginęli i gracz był zmuszony kontynuować zabawę kolejnym. Większość konfrontacji z Obecnością wymusza udział w mini gierkach QTE. A to trzeba uspokoić rytm serca, wstrzymać oddech, a jeszcze innym razem zatrzasnąć drzwi. I tu, przynajmniej w teorii, znaczenie mają parametry opisujące poszczególnych bohaterów. Song of Horror nie oferuje mechanizmu walki per se, pozostaje nam ucieczka, chowanie się, próba uspokojenia skołatanych nerwów, nasłuchiwanie i ostrożne przemieszczanie się po lokacjach. Te z kolei, prezentowane w poszczególnych sekcjach, zachwycają projektem i bogactwem detali. Rozbudowane wertykalnie i horyzontalnie z dużą liczbą ciasnych, ciemnych pokoi i korytarzy, pełnych rozmaitych przedmiotów przypominających o ich gospodarzach i opowiadających własną historię. Podczas szukania wskazówek produkcja Protocol Games nagradza graczy lubiących „lizać ściany”. Tutaj lepiej już przy pierwszych odwiedzinach danego pomieszczenia wszystko dokładnie przeszukać i uważnie przeczytać opisy. Można w nich bowiem znaleźć sugestie co do kolejnych naszych ruchów lub też przedmiot mogący zyskać znaczenie w najmniej oczekiwanym momencie. Przygotowane przez deweloperów zadania są dobrze wpisane w lore i niezbyt trudne. Do ich rozwiązania czasem wystarczy znaleźć klucz, innym razem trzeba dopasować różne elementy do siebie, by stworzyć jeden, jeszcze kolejnym wcisnąć przyciski w odpowiedniej kolejności czy zagrać bezbłędnie melodię na pianinie. Ze względu na charakter rozgrywki nie obędzie się bez backtrackingu, ale jest on w pełni uzasadniony. Mamy też całkiem dużą swobodę w poruszaniu się, dzięki czemu do zmagań nie wkrada się rutyna.

Song of Horror - screen z gry
Song of Horror – screen z gry

Konsolowa edycja zaskakuje optymalizacją. Spadków płynności doświadczyłam zaledwie w jednej, nieco zamglonej lokacji, kilkukrotnie zdarzyły się przenikające tekstury. I to w zasadzie tyle. Z drugiej strony, nie jest to bardzo zaawansowana graficznie produkcja, która byłaby pełna skomplikowanych mechanik. Animacje postaci wypadają dość biednie, a ich modele nie zachwycają szczegółami. Z kolei cutscenki wykonane są w technice rysunku, co pokazuje raczej ograniczony budżet. Irytuje interakcja z przedmiotami. Często zdarza się, że pojawienie się ikony użycia triggeruje dopiero ustawienie awatara pod bardzo konkretnym kątem. Może to też być negatywny efekt statycznych, predefiniowanych rzutów kamery. Rotująca obsada wybija z immersji, gdy nowa postać kontynuuje śledztwo w miejscu zgonu poprzedniej, zbiera pozostawione po niej na ziemi przedmioty i choć widzi je po raz pierwszy, komentuje jakby to w jej ekwipunku spędziły ostatnią godzinę. Do zapisu stanu gry twórcy przeznaczyli zaledwie trzy sloty, a ich zmiana skutkuje rozpoczynaniem od prologu.

Song of Horror - screen z gry
Song of Horror – screen z gry

Niedoskonałości graficzne gra nadrabia za to gameplayem i klimatem. Doświadczamy ciągłego uczucia zagubienia i napięcia, potęgowanego przez fantastyczną grę świateł, niepokojące efekty dźwiękowe oraz widziane kątem oka zjawy. Początkowy zgrzyt związany z oklepanym protagonistą i fabularną kliszą, z czasem przeradza się w intrygującą i przemyślaną opowieść. Song of Horror łącząc oryginalna historię, współczesne rozwiązania i staroszkolne zagadki kłania się upiornej klasyce.

Tekst przygotowany we współpracy z GameSouls.pl

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Song of Horror
Wydawca: Raiser Games
Producent: Protocol Games
Data premiery: 31.10.2019 (PC), 28.05.2021 (XONE, PS4)
Typ: TPP, survival horror, przygodowa gra akcji, indie, epizodyczna
Platformy: PC, XBOX, PS4
Recenzowany egzemplarz: PS4

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Sylwia "Lou" Kaźmierczak
Sylwia "Lou" Kaźmierczak
Z grami wideo i komiksami związana od dziecka. Fanka mang yuri, postapo i strzelanek wszelakich. Kocia mama i okazjonalnie stalkerka w Zonie.
Ostatnie lata to gorący czas dla fanów horroru, bowiem ci nie mogą narzekać na brak pozycji z tego gatunku. Twórcy mainstreamowi upodobali sobie przede wszystkim zombiepodobne motywy. Jeśli jednak gustujemy w innym rodzaju straszaków, to pozostaje nam bogata oferta rynku gier indie. I na...Opowieść grozy w starym stylu. Recenzja gry Song of Horror
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki