SIEĆ NERDHEIM:

Recenzja gry Dark Souls III: Apocalypse Edition

1

Przybyłem, zobaczyłem i… zginąłem – czyli o najnowszej odsłonie Dark Souls słów kilka.

Przyznam otwarcie, zawsze podziwiałam swojego chłopaka, który z uporem maniaka tłukł wszystkie Dark Souls od początku do końca, nie zrażając się porażkami i ciągłymi spotkaniami ze śmiercią w możliwie najbardziej idiotyczny sposób (grawitacja to s*ka). W związku z tym, chciałam już na początku wyrazić głębokie wyrazy szacunku dla nas, mordujących się z DS, za cierpliwość zarówno do gry, jak i nie ciskanie sprzętem do grania przez okno (szkoda sprzętu, naprawdę). A teraz przed Wami recenzja najnowszych Dark Souls wraz z oceną równie surową, co samo uniwersum dla naszego biednego protagonisty.

Zacznijmy jednak od opakowania. Apocalypse Edition prezentuje się całkiem zgrabnie. Za jedyne (ha. ha. ha.) 199 zł wydane na grę w Empiku, otrzymujemy wcale ładny steelbook w plastikowej zadrukowanej osłonce z instrukcją w języku polskim i angielskim, i czterema płytami, w tym jedną z soundtrackiem. Wszystko to wykonane zaiste ze smakiem, bez naciapania i w typowym dla soulsów stylu. Już sam wygląd sprawia, iż nie da się tej gry pomylić z żadną inną. A żeby nie być gołosłowną, poniżej zamieszczam zdjęcia opakowania i zawartości:

2

Najnowsza odsłona najtrudniejszego RPG ostatnich lat wprowadza szereg nowości. Przede wszystkim, nasza postać jest Nierozpalonym – po śmierci nie zmienia się w nieumarłego, a jedynie traci swój żar, a wraz z nim skraca się jej pasek zdrowia, znika możliwość przywołania do pomocy innych graczy, a także żaden inny gracz nie może wejść do naszej gry jako najeźdźca w celu przypuszczenia ataku. Znikają kukły człowieka, a zamiast nich w celu przywrócenia człowieczeństwa, używamy żaru, który podobnie jak w poprzedniej części, możemy znaleźć w skrzyniach, znajdźkach, bądź pokonanych wrogach. Lubicie używać zaklęć? To świetnie, bo w tej odsłonie twórcy postanowili zlikwidować ograniczenie ilości zaklęć do użytku, wprowadzając zamiast tego pasek many, oraz nowy rodzaj estusów – estusy odnawiające manę. Zarówno pasek many, jak i popielne estusy będą się odnawiać przy ognisku, podobnie jak pasek życia i estusy zwykłe. Ponadto, znajdując odłamki możemy decydować o proporcjach posiadanych butelek. W dowolnej chwili istnieje możliwość przejścia się do kowala, by ustalić, ile chcemy butelek danego rodzaju. Jakby tego było mało, każda broń ma teraz swoją własną, unikalną zdolność, która pozwala np. wyprowadzić atak z powietrza z uprzednim saltem (zdolność jednego z ogromnych mieczy), bądź też wzmocnić broń trzymaną w prawej ręce (zdolność jednej z tarcz). Oprócz tego nawet zwykli wrogowie stali się jeszcze bardziej agresywni, zaś bossowie dostali mniej przewidywalne ataki.

3

Tu mały wtręt dla tych, którzy już z nerwów gryzą kable od myszek, zastanawiając się, jak ma się sprawa z grywalnością na klawiaturze – spokojnie, moi drodzy, gra się przyjemnie i bez problemów. Podobnie, jak w dwójce. Jak pamiętamy, tylko pierwsza część wywoływała niekontrolowane wybuchy agresji i palpitacje serca przy próbie grania na myszaku i klawiaturze. Sterowanie jest co prawda nieco inne, lecz w ostatecznym rozrachunku bardziej przystępne. Możecie przestać odkładać pieniążki na pada.

Fabuła Dark Souls 3 przedstawia się równie zawile, co jej poprzedniczek. Jesteśmy Nierozpalonym, Popiołem, który mknie do żaru, jak ćma do ognia. Pojawiamy się w Lothric, królestwie, gdzie jednoczą się ziemie czterech władców. Pielgrzymi ściągają do niego, by zjednoczyć się przy ostatnim palącym się ognisku, lecz niedane jest im dotrzeć do celu, gdyż prędko poznają znaczenie dawnego porzekadła – „Gdy płomienie przygasają, Władcy porzucają swe trony.”. Zjednoczenie ognia jest zagrożone, zaś Władcy Pogorzelisk opuszczają swe mogiły, a przez to powstaną także Nierozpaleni, tacy jak my. Jakie tak naprawdę jest nasze zadanie? Czy mamy pokonać władców i przywołać ich na ich trony, czy może nasze przeznaczenie jest zgoła inne? Któż to wie… Ważne jest jednak to, że musimy przeżyć, gromadzić dusze, rosnąć w siłę i iść niezłomnie przed siebie, starając się trzymać delikatnej jak pajęczyna nici losu…

4

Warto w tym momencie wspomnieć o samym sountracku, który nawet bez uprzednego odpalenia rozgrywki jest dziełem wybitnym sam w sobie. Skomponowana przez Yukę Kitamurę i Motoi Sakurabę ścieżka dźwiękowa nie tylko doskonale komponuje się z mrocznym klimatem naszego dark fantasy, ale również oddaje całkowicie beznadzieję i rozpacz umierającej, ledwo żarzącej i rozpadającej się w pył duszy świata Dark Souls 3. Dzięki temu nawet spokojna eksploracja (ha ha ha, spokojna eksploracja w DS, zabawne…) nabiera epickiego charakteru, zmuszając nas do stałej gotowości i przygotowuje na spotkanie z czychającą wszędzie śmiercią. Przy walkach z bossami klimat jest nie do podrobienia. Znaczna większość bossów otrzymała bowiem własną, indywidualną ścieżkę, co sprawia, że walka z nimi staje się czymś wyjątkowym i niezapomnianym (oczywiście prócz faktu, iż doprowadzają nas do szału uśmiercając po raz wtóry).

5

Przejdźmy teraz do grafiki, która stanowi jedną z głównych reklam uniwersum Dark Souls. Jest mroczna, jest chora, jest po prostu bajeczna. Nawet na najniższych detalach prezentuje się niezwykle. Nie tylko bossowie zdają się teraz wyglądać jak wytwór chorego, niezrównoważonego umysłu, nawet mobki przypominają małe dzieła sztuki, wygrzebane z koszmarnej, zniekształconej strony lustrzanego świata. Twórcy postawili na zasadę „im większy, tym bardziej przerażający” i trzeba przyznać, iż skubańcom cholernie się to opłaciło. Lokacje są niepowtarzalne i zapierają dech w piersi. Pomimo pozornie liniowego początku fabuły, dalsza część gry składa głęboki pokłon w stronę pierwszej części Dark Souls i jego tajnych przejść, oraz różnorodności map.

6

W bardzo wielkim skrócie, Dark Souls 3 jest idealnym dzieckiem From Software. Twórcy zapewne ocierają łezki dumy, patrząc, jak ich trzecie i ostatnie dziecko staje się doskonałym zwieńczeniem trylogii, jakiego pragnęłaby każda firma. I śliczne to (obłęd w oczach zapewne po mamusi) i wydaje przyjemne dźwięki (ach, ten tubalny głos to pewnie tatusia), a i historia i cała rozgrywka zawierają dokładnie to, co najlepsze (mieszanka genetyczna pozytywów z poprzednich odsłon). Mówiąc wprost – gra warta ceny, potu, przekleństw i łez wylanych podczas długich godzin tłuczenia się z wrogami. Polecam, pozdrawiam, do gry was namawiam.

7

Ocena: 10/10 (więcej się nie da)

Plusy:
+ obłędna ścieżka dźwiękowa
+ bajecznie chora oprawa graficzna
+ cholernie trudna
+ przepiękni i równie niebezpieczni bossowie i mobki
+ zawiła, lecz niezwykle ciekawa historia
+ pełno nowinek usprawniających rozgrywkę

Minusy:
– nie ma, to pieprzone arcydzieło

Autor: Angi

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki