SIEĆ NERDHEIM:

Recenzja filmu Piąta fala

1

Nastały takie czasy, kiedy każda hollywoodzka wytwórnia chce mieć jakąś młodzieżową serię zrealizowaną na podstawie popularnych książek, którą mogłaby doić i dzielić finały na dwie części. I tak Warner Bros. ma uniwersum Harry’ego Pottera, Summit Entertainment Niezgodną (a wcześniej Zmierzch), Fox Więźnia labiryntu i Percy’ego Jacksona, a Lionsgate Igrzyska śmierci. Do wyścigu postanowiło najwidoczniej stanąć również Sony, które zakupiło prawa do nieukończonego jeszcze cyklu Ricka Yancey’ego Piąta fala. Tekst, który czytacie, napisany jest z perspektywy osoby, która kompletnie nie zna książkowego pierwowzoru – przed seansem wiedziałem o Piątej fali tylko tyle, ile wyczytałem na podstawie krótkich opisów filmu. Wszelkie informacje, jakie posiadam o książkach, zdobyłem w ramach poseansowego researchu na potrzeby recenzji, a film obejrzałem tylko i wyłącznie dlatego, że jestem miłośnikiem talentu i urody Chloë Grace Moretz.

Dla tych, którzy – tak jak ja przed seansem – nie wiedzą, o czym jest Piąta fala, krótkie wyjaśnienie. Najogólniej rzecz biorąc jest to kolejna opowieść z cyklu „nastolatki w postapokaliptycznym świecie”, w którym apokalipsa nastąpiła przy udziale przedstawicieli pozaziemskiej cywilizacji. Obcy najeżdżają Ziemię, a następnie w kolejnych tzw. falach doprowadzają do śmierci miliardów ludzi. Ci nieliczni, którzy ocaleli, przygotowują się na piątą falę. Główną bohaterką jest tutaj Cassie, do niedawna zwyczajna nastolatka, która teraz musi walczyć o przeżycie, a przy okazji odnaleźć swojego młodszego brata, którego „zgubiła”, kiedy poszła znaleźć pluszowego misia, którego idiota zapomniał i darł się wniebogłosy, że bez niego nigdzie się nie ruszy.

2

Sam zarys fabuły wydaje się interesujący – może nie zapowiada niczego oryginalnego ani odkrywczego, ale pozwala nastawić się na ciekawą opowieść o najeźdźcach z kosmosu, podaną w popularnej ostatnio młodzieżowej otoczce. Szkoda tylko, że fajnie brzmi to tylko na papierze, bo w praktyce wypada słabo. Z opinii, jakie wyczytałem w Internecie, wynika, że warstwa fabularna nie tylko została znacząco zubożona względem książki, ale dokonano w niej również horrendalnej ilości zmian, pozostawiając z oryginału tylko oryginalny szkielet. Szkielet ten niestety toczy osteoporoza. Akcji w tym filmie jest stosunkowo niewiele i być może wynika to z faktu, że Sony, nie wiedząc, czy film się przymie, postanowiło nie szarżować z budżetem, który zamknął się w trzydziestu ośmiu milionach dolarów. W związku z tym dostajemy produkcję mocno przegadaną, w której często trafiają się dłużyzny, wszelkie niespodziewane zwroty akcji da się przewidzieć ze sporym wyprzedzeniem, a całość pełna jest schematów i zapożyczeń.

2

Jednym z najważniejszych mankamentów Piątej fali jest to, że praktycznie nie czuć tutaj klimatu apokalipsy ani zagrożenia ze strony Innych. Kto czytał Igrzyska śmierci, a następnie obejrzał film, zauważył zapewne, że adaptacja jest brutalnie złagodzona względem oryginału – gdyby sceny okrucieństw i morderstw przenieść w skali 1:1, film musiałby otrzymać kategorię R, zamiast gwarantującej większe zyski PG-13. Tak samo jest podobno z Piątą falą, co bardzo niekorzystnie wpływa na odbiór. W klimat nie pomagają wczuć się również hollywoodzkie standardy, przez które bohaterowie rodem z żurnali nawet po wielodniowej wędrówce przez las są piękni, młodzi, uczesani, ogoleni, w makijażu i z nienaganną fryzurą, jakby dopiero co wyszli z salonu piękności. Kolejnym elementem niepozwalającym wczuć się w klimat jest znaczne okrojenie kolejnych etapów inwazji, które w książce były bardziej szczegółowe, w filmie zaś ograniczają się do krótkich sekwencji, uzupełnianych następnie narracją piszącej dziennik Cassie, która dokładniej opisuje, co się stało. No i pozostaje jeszcze warstwa wizualna – jest ładna, nawet bardzo, ale ani trochę nie pasuje do produkcji o apokalipsie. Kolorystycznie film przypomina bardziej Krainę jutra, aniżeli Igrzyska śmierci czy nawet Więźnia labiryntu albo Niezgodną, w których dominują przytłumione barwy i wyjałowione krajobrazy. Tutaj otrzymujemy ładne i kolorowe, nieraz wręcz sielskie obrazki.

2

Technicznie film jest jednak całkiem przyzwoity – jest to solidna, aczkolwiek bardzo rzemieślnicza robota. Nieliczne sceny akcji mogą zrobić wrażenie – czy to za sprawą efektów specjalnych, czy wykonania ze strony aktorów i kaskaderów. Muzyka całkiem nieźle uzupełnia opowieść, a aktorzy grają na tyle, na ile pozwala im miałki scenariusz, w którym nie mają do roboty niewiele poza wygłaszaniem kolejnych kwestii. Nie zaskakuje fakt, że największym atutem Piątej fali jest Chloë Grace Moretz, która nie dość, że ładnie wygląda, to jeszcze dobrze oddaje swoją postać. Dobrze sprawdza się zarówno jako przeciętna nastolatka w początkowych minutach filmu, jak i w dalszej jego części, kiedy staje się zagubioną dziewczyną próbującą przeżyć w nowych, nieprzyjaznych realiach. Nieźle spisał się również Liev Schreiber, chociaż – nie oszukujmy się – rola żelbetonowego kloca z wojska wymagała od niego zdecydowanie mniej, niż chociażby transwestyty ze Zdobyć Woodstock.

2

Piąta fala to film-wydmuszka – opowiastka kupiona przez studio z nadzieją, że uda się wydoić pieniądze z fanów książki, którzy jednak raczej się nią rozczarują ze względu na wielką ilość kolosalnych zmian, jakie wprowadzono względem oryginału. Dla niezaznajomionych z twórczością Yancey’ego również nie będzie to niezapomniane przeżycie – chociaż film jest solidny pod względem zdjęć, muzyki i aktorstwa, cierpi jednak ze względu na miałki i schematyczny scenariusz i szereg rozwiązań, przez które trudno wczuć się w całą tę opowieść. Studio liczyło zapewne na zrealizowanie czterech filmów, z finałem obowiązkowo podzielonym na dwie części, ale wyniki box office’u zdają się sugerować, że Piąta fala raczej skończy się na jednym filmie. A nawet jeżeli powstanie kontynuacja, to ze znacznie mniejszym budżetem, przez co będzie jeszcze bardziej przegadana. Z tego też względu raczej nie warto nawet zaprzątać sobie głowy omawianą produkcją, przynajmniej dopóki nie zostanie wyświetlona w jakimś telewizyjnym „superhicie”. No chyba że jest się miłośnikiem Chloë Grace Moretz – jeżeli przeżyło się taką szmirę jak Pozwól mi wejść, to Piąta fala powinna wejść lepiej.

Ocena: 5/10

Plusy
+ Chloë Grace Moretz
+ solidne zdjęcia i muzyka
+ znośne aktorstwo

Minusy
– schematyczny
– przegadany
– miałki
– nie czuć klimatu apokalipsy

Autor: Pottero

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Jacek „Pottero” Stankiewicz
Jacek „Pottero” Stankiewiczhttps://swiatthedas.wordpress.com/
Jak przystało na reprezentanta rocznika 1987, jestem zgrzybiałym dziadziusiem, który doskonale pamięta szczękopady, jakie wywoływały pierwsze kontakty z „Doomem”, a potem z „Quakiem” i „Unreal Tournament”. Zapalony gracz z ponaddwudziestopięcioletnim doświadczeniem, z uwielbieniem pochłaniający przede wszystkim gry akcji, shootery i niektóre RPG. Namiętny oglądacz filmów i seriali, miłośnik Tarantina, Moodyssona i Tromy, w wolnej chwili pochłaniacz książek i słuchowisk, interesujący się wszystkim, co wyda mu się warte uwagi. Dla rozrywki publikujący gdzie się da, w tym m.in. czy w czasopismach branżowych. Administrator Dragon Age Polskiej Wiki.
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki