SIEĆ NERDHEIM:

Recenzja gry karcianej Cardline: Marvel

KorektaLilavati

Cardline: Marvel

Nic nie poradzę na to, że jestem trashem na popkulturę i szczególnie umiłowałam sobie superbohaterów. Zdarzyło mi się kupić grę Cardline: Marvel. Choć gry z tej serii (i analogicznej Timeline) z pewnością kojarzy wiele osób, dla porządku powiem jednak, na czym te gry polegają. W serii Cardline chodzi o dokładanie kolejnych kart w linii w sposób chronologiczny według wybranego atrybutu postaci lub wydarzenia. W Timeline mamy więc daty tych wydarzeń – co było pierwsze, wybuch drugiej wojny światowej czy wynalezienie żarówki? Odpowiedź wydaje się prosta. Ale kiedy na stole pojawia się kilkadziesiąt kart, a niektóre wydarzenia dzieli rok lub dwa różnicy, sprawa zaczyna się komplikować.

Cardline: Marvel

W serii Cardline jest podobnie, z tą różnicą, że mamy trochę więcej opcji manewru. Jeśli chodzi o Cardline: Zwierzęta możemy zdecydować, czy chcemy układać zwierzęta według ich wagi, wielkości lub długości życia. W przypadku Cardline: Marvel możemy dodawać kolejne postaci według ich IQ, siły lub tego, jak dobrze dana postać radzi sobie w walce. Zasady są proste, wygrywa osoba, która jako pierwsza pozbędzie się wszystkich kart z ręki. Karty układamy z lewej strony (mniej siły, IQ lub umiejętności walki) lub z prawej (więcej siły, IQ lub umiejętności walki) poszczególnych kart znajdujących się już na stole. Przy czym należy pamiętać, że każda nieprawidłowa odpowiedź skutkuje dobraniem kolejnej karty. I tyle. Prosta, sympatyczna rozgrywka, która zmusza do użycia szarych komórek.

Cardline: Marvel – eyecandy

Co w pudełku Cardline: Marvel piszczy?

Pudełko jest proste i estetyczne, podobnie z wypraską. Ot, posiada dwie komory na karty. A tych ostanich jest sporo, bo aż 110. Taka liczba sprawia, że rozgrywka nieprędko stanie się wtórna i niełatwo będzie zapamiętać wszystkie atrybuty, szczególnie, że każda postać ma ich po trzy. Na minus można zaznaczyć to, że sporo miejsca poświęcono sympatiom Petera Parkera. Nie ma za to, o ile dobrze pamiętam, bohaterów Fantastycznej Czwórki. Ale ostatecznie spora liczba kart sprawia, że nie odczuwa się tego aż tak bardzo. Przyjrzyjmy się bliżej kartom. Obrazki przedstawiają bohaterów z komiksowego uniwersum Marvela. Fajnym smaczkiem w Cardline: Marvel jest to, że karty podzielono kolorystycznie: czerwone to superzłole, niebieskie to superbohaterowie. Obrazki przedstawiają raczej postaci komiksowe, a niekoniecznie te znane z ekranów. I tu zaczyna się pierwszy zgrzyt. Sporo postaci żeńskich to typowe eye candy, z wywalonymi na wierzch monstrualnymi cyckami.

Cóżeś, Cardline: Marvel, uczynił?

Bohaterki spoglądające na nas z kart prężą się, próbując jak najlepiej zaprezentować swoje wdzięki. Dochodzi do tak kuriozalnych przypadków, że na niektórych kartach piersi bohaterki zajmują większą część kadru. Na upartego można by to wytłumaczyć komiksową stylistyką sprzed kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu lat. Ale dlaczego w takim razie Kapitan Marvel (naszą recenzję znajdziecie tutaj: KLIK), Pepper Potts, Mary Jane czy Gwen Stacy Cardline: Marvel oszczędziło tego losu?

Co więcej, Spider-Woman z piersiami większymi niż jej głowa wygląda po prostu komicznie, a Czarna Wdowa z ustami ułożonymi w kaczy dzióbek, wciśnięta w błyszczący, lateksowy kostium z głębokim dekoltem przywodzi na myśl tanią pornoparodię Avengersów. Nie zrozumcie mnie źle, odrobina erotyki może być fajna, a nawet estetyczna. Ale powinna być zrobiona ze smakiem. A poza tym zdecydowanie nie dałabym takiej gry siedmiolatkowi, a taki wiek sugeruje pudełko. Żeby nie było, że czepiam się wyłącznie żeńskich postaci: panowie momentami też są przedstawieni w tak karykaturalny sposób. Chociaż w tym przypadku jest to problem na znacznie mniejszą skalę.

Cardline: Marvel – karty

Ostatecznie nie jest źle

Karty są ładne i duże (w przeciwieństwie do kart z serii Timeline), szkoda tylko tych eye candy, ale da się to jakoś przeboleć. Gra jest prosta, przyjemna, raczej sprawdzi się na imprezy i to najlepiej z różnymi ludźmi. W końcu niektórych atrybutów łatwo nauczyć się na pamięć, jeśli gra będzie pojawiać się na stole za często. A poza tym tego typu gry raczej nie zaliczają się do bardzo emocjonujących, żeby chciało się do nich wracać raz po raz. Nie ma tu natomiast negatywnej interakcji czy losowości – jesteśmy skazani na naszą wiedzę. To raczej ciekawostka dla popkulturowych świrów. W przeciwieństwie do Cardline: Zwierzęta lub Timeline: Wynalazki, nie uczy naprawdę przydatnych rzeczy. No, chyba że za takie uznamy atrybuty bohaterów Marvela.

SZCZEGÓŁY:

Tytuł: Cardline: Marvel
Sugerowany wiek gracza: 7+
Sugerowana liczba graczy: 2-8
Liczba kart: 110
Autor Frédéric Henry
Konsultacja: Radosław Pisula
Polski wydawca REBEL

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
1 Komentarz
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Remigiusz
Remigiusz
2 lat temu

Dzięki za recenzję, szczególnie za powiedzenie o tych „eye candy” bo niewielu zwraca na to uwagę, a dla mnie jest to coś co grę by zdyskwalifikowało 🙂 mogliby sobie odpuścić, przecież sama tematyka jest ciekawa :/

Izabela „Deneve” Ryżek
Izabela „Deneve” Ryżek
Studiowałam archeologię, ale nasze drogi w końcu się rozeszły. Wannabe redaktor, pisarka po godzinach. Bloguję, gram, czytam, oglądam. Prawdopodobnie nie starczy mi życia na nadrobienie papierowo-ekranowych zaległości. Kocham fantastykę, kryminały, thrillery. Gdybym mogła być postacią z gry, byłabym Bulbasaurem.
<strong>Plusy:</strong></br> + dużo kart</br> + większość grafik jest niezła</br> + podział na złoczyńców i herosów</br> + mnogość kombinacji</br> + praktyczna wypraska</br> </br> <strong>Minusy:</strong></br> + szczucie cycem</br> + brak kilku bohaterów</br> + szybko się nudzi</br> Recenzja gry karcianej Cardline: Marvel
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki