SIEĆ NERDHEIM:

W strugach deszczu. Recenzja gry Against the Storm (wczesny dostęp)

Napisanie tej recenzji zajęło mi więcej czasu niż zakładałam, poniekąd ze względu na liczne aktualizacje i zmiany, jakie wprowadzają twórcy, najpewniej szykując się na nadchodzącą premierę gry we wczesnym dostępie na Steamie i GOG-u (czasowa ekskluzywność dla Epica kończy się 1 listopada 2022). Wrocławskie studio Eremite Games robi świetny użytek z Early Access, słuchając sugestii, poprawiając balans i dodając co rusz nową zawartość.

Czymże jest Against the Storm? Twórcy określają swoją grę połączeniem Banished i Slay the Spire, ale nasuwają się skojarzenia z nowszymi tytułami, również rodzimymi, jak Frostpunk czy Timberborn. We wszystkich tych tytułach walczymy z żywiołem, a to trzaskający mróz czy okresowe susze, a w Against the Storm – deszcz. Elementy karciankowe na podobieństwo wspomnianego Slay the Spire są dla rozgrywki bardzo ważne. Sama gra to zresztą potężny miszmasz gatunkowy. Jeśli mam tę grę umieścić w jakiś ramach, to nazwałabym ją strategią czasu rzeczywistego, doprawioną elementami city buildera i roguelike. Miks nieoczywisty, ale sprawdza się naprawdę dobrze! Hazardowa wręcz losowość i masa zmiennych wymagają od gracza dużego zaangażowania w rozgrywkę, zapamiętywania zależności i gotowości do szybkiego zmieniania strategii, a odwdzięczają się udanym gameplayem w ładnej oprawie graficznej i świetnym udźwiękowieniem.

Każda kratka na tej proceduralnie generowanej mapie ma swoje modyfikatory, zależne od oddalenia od stolicy, biomu, sąsiednich osad czy pobliskich monumentów.

Ale o co w tym wszystkim chodzi? Fabularnie świat przedstawiony nawiedza cykliczny kataklizm – potężna burza, która pochłania wszystkie ślady ingerencji inteligentnych istot. Ziemię szczelnie pokrywają leśne gęstwiny, a każdą założoną w tych warunkach osadę prędzej czy później pochłonie skąpana w wiecznym deszczu roślinność. Jedynym promyczkiem nadziei dla zamieszkujących planetę istot (ludzi, bobrów, jaszczurów i harpii) jest położone u stóp wulkanu Gorejące Miasto, chronione magią potężnej Królowej. Jako jedyne potrafi przeciwstawić się żywiołowi i dać schronienie ocalałym. Utrzymanie miasta w tych nieprzychylnych warunkach nie jest jednak ani proste, ani tanie i tu do gry wkraczamy my. Na rozkaz Królowej wyruszamy z niewielką karawaną w deszczowy las, by w kilkuletnim okienku między nawałnicami założyć jak najwięcej osad i wyrwać naturze zasoby potrzebne do rozwoju stolicy.

Jeden produkt może być wytwarzany przez wiele budynków. Zadaniem gracza jest dobranie kart w taki sposób, by stworzyć jak najwydajniejsze łańcuchy produkcyjne, zaspokajając potrzeby mieszkańców i przewidując czego może zażądać Królowa

Po wybraniu odpowiedniego miejsca dobieramy karawanę pierwszych osadników, wyjściowe bonusy i startujemy. Początkowo mamy do dyspozycji skromny obóz z paleniskiem (podobnie jak we Frostpunku – centralny ogień jest warunkiem przeżycia społeczności), jednym magazynem i losowymi kartami schematów budynków, które wybieramy spośród trzech opcji. Losowość w Against the Storm dotyczy niemal każdego elementu rozgrywki, karty początkowe nie są więc wyjątkiem, chociaż zauważyłam, że gra nie próbuje zrobić nam na złość i raczej dostajemy wybór między budynkami użytecznymi na danej mapie, z czym był duży problem w pierwszych wersjach. Nie zmienia to faktu, że nie wiemy, co i kiedy odkryjemy w lesie, więc nasze wybory to wciąż hazard. Wokół obozu dostrzegamy mniejsze i większe prześwity. Stawiamy więc obozy drwali i wyznaczamy kierunek dla ich toporów. Karczowanie połaci lasu nie tylko pozwala pozyskać opał czy budulec, ale daje dostęp do polan. Każda polana to niespodzianka – czasem to tylko zasoby, czasem skrzynka z narzędziami, obóz ocalałych, których możemy przyłączyć do osady, czy ruiny budynków, dających się zaadaptować do naszych potrzeb. Im większa polana, tym większa szansa na cenny łup, jednak nie ma nic za darmo! Część polan oznaczona jest jako niebezpieczna, a niebezpieczeństwa (podobnie jak nagrody) generowane są losowo. Niektóre zneutralizować można stosunkowo łatwo, inne potrafią wykończyć naszych osadników w ciągu kilku cykli.

Zdarza się, że nie uda się nam spełnić wszystkich rozkazów. Na szczęście renomę można zdobyć także w inny sposób… Jeśli wcześniej nie skończy się cierpliwość Królowej.

Wraz z upływem czasu nadchodzą rozkazy z Cytadeli, które musimy wypełnić, nim monarchini wyczerpie się cierpliwość. Czasem interesują ją specyficzne towary, czasem wymaga postawienia konkretnych budynków albo zgromadzenia zasobów. Mamy ten komfort, że możemy wybrać jeden z dwóch rozkazów (wraz z rozwojem wybór będzie większy). Królowa wymaga bezwzględnego i szybkiego spełnienia jej rozkazów, ale na szczęście nie jest niewdzięczna i sowicie nagradza nasze starania i zbudowaną w bólach reputację, przysyłając nowe karawany, dostarczając narzędzia, zapasy czy błogosławiąc nas bonusami. Balansowanie między trudnością zadań a nagrodą należy do gracza.

Na ekranie dzieje się dużo, ale gra wprowadza nowe elementy stopniowo dzięki czemu łatwo się w tym bałaganie połapać. Pasek na dole to najważniejszy element interfejsu. Musimy wypełnić niebieski pasek zanim wyprzedzi nas czerwony.

Kaprysy Królowej to nie jedyna trudność. Osadnicy pracują w nieustannych strugach deszczu (w Against the Storm występują trzy pory roku, podczas których pada, leje albo nap…rawdę leje), a że w czasie deszczu dzieci się nudzą… do naszych zadań należy zapewnienie im dachu nad głową, rozrywki, pożywienia czy ubrań i ogólne utrzymywanie jak najwyższego morale. Pory roku wpływają na determinację mieszkańców. Okres burzowy to ekwiwalent Frostpunkowych zamieci czy susz z Timberborn, lecz tutaj podczas burzy aktywują się negatywne efekty wpływające na samopoczucie robotników, niszczące zasoby czy struktury i tak dalej. Na domiar złego, otaczający nas las jest jakiś dziwny i niespecjalnie podoba mu się nasza obecność. Wraz ze wzrostem wrogości (która zwiększa się z każdym rokiem) czasowe debuffy stają się coraz bardziej dokuczliwe, morale zaczyna spadać i jeśli nie zareagujemy odpowiednio szybko, osadnicy stwierdzą, że lepiej poszukać szczęścia gdzie indziej, czyniąc spełnianie rozkazów trudniejszym lub niemożliwym. Wypełnianie paska reputacji i zakończenie cyklu to priorytet, bo starannie zaplanowana osada może niespodziewanie zacząć się walić wraz z kolejnym sezonem burzowym.

Ludzie, harpie, bobry czy jaszczury mają różnorodne potrzeby. Co prawda robienie dobrze jednym mieszkańcom nie działa na szkodę drugich, lecz gdy mamy grupę ras o odmiennych wymaganiach, to na zaspokojenie ich wydamy więcej cennych zasobów, potrzebujemy więcej miejsca i bezcennego czasu. Oczywiście mieszanie ras nie jest pozbawione zalet, gdyż każdy gatunek specjalizuje się w czymś innym i kluczowym jest odnalezienie równowagi.

Nie zapominajmy, że rozwój osad to tylko droga do celu jakim jest rozbudowa Gorejącego Miasta. To jedyne miejsce nietknięte Nawałnicą.

Mechanik obecnych w Against the Storm jest bez liku i nie wiem, czy wymieniłam chociaż połowę… Z każdym cyklem odkrywam coś nowego. Na przykład, osady zbudowane na proceduralnie generowanej mapie mają ograniczoną możliwość wymiany handlowej, a przez nią budowania wzajemnych relacji. Reputacja, jaką wypracujemy, i ulepszenia Gorejącego Miasta, które zdobędziemy, to jedyne elementy stałe, nieresetujące się po zakończeniu cyklu. Lasy otaczające stolicę również są zróżnicowane, nie tylko podzielone na biomy, ale skrywające różne bonusy i debuffy. Odkrywając ruiny, zdobywamy nowe schematy budowli do naszej puli, co zarówno ułatwia grę, jak i ją utrudnia – kłania się element hazardowy, im większa talia, tym mniejsza szansa na wylosowanie upragnionej karty. A im dalej w las, tym więcej do odkrycia…

Zdobyte zasoby wydamy na ulepszenia ułatwiające nam życie w przyszłości.

Jedyne na co nieco kręcę nosem to elementy citybuilderowe, jednak wynika to raczej z moich przyzwyczajeń niż złego projektu. Nie mamy tu czasu ani miejsca na budowanie eleganckich i czytelnych miasteczek. Dysponując ograniczonymi zasobami, musimy dynamicznie planować najwydajniejsze ścieżki produkcyjne, więc nasze miasteczko to raczej chaotyczne, brazylijskie fawele, upstrzone gdzieniegdzie dekoracjami. Co zrobić, efektywność ponad efektowność!

Ten widok cieszy niezmiennie. Wraz ze wzrostem poziomu nawet bardziej.

Against the Storm to taka growa matrioszka, stopniowo odkrywająca przez graczem kolejne warstwy. Jestem pod ogromnym wrażeniem, jak twórcom udaje się połączyć tyle różnorodnych elementów, zachowując między nimi balans. Nie umiem sobie przypomnieć, czy którakolwiek mechanika wydawała mi się zbędna…. To tytuł wymagający zaangażowania, gotowości do płynnego zmieniania taktyki i… niemałej dozy szczęścia, dzięki czemu jest tak wciągający! Ze względu na wczesny dostęp powstrzymuję się od oceny, jednak z wielu powodów skłaniam się ku maksymalnej nocie. Zajrzyjcie tu po premierze by się przekonać, czy udało mi się do czegoś przyczepić!

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Against the Storm
Wydawca: Hooded Horse
Producent: Eremite Games
Platformy: PC
Gatunek: RTS/city builder/roguelike/ indie
Data premiery: 18.10.2021 (wczesny dostęp), premiera 2023
Recenzowany egzemplarz: PC

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Katarzyna "Shallaya" Grochulska
Katarzyna "Shallaya" Grochulska
Rąbnięta kocia madka, której życie upływa na negowaniu faktu zbliżającej się trzydziestki. Hobbistycznie kolekcjonuje kolejne gry na kupce wstydu, łudząc się, że może na emeryturze nadrobi. Wychodzi z założenia, że nie ma czegoś takiego, jak „zbyt wiele książek”. Fanka Star Warsów, fantastyki i kiczowatego si-fi lat 80. Pisać lubi prawie tak bardzo jak gotować, a gotować niemal tak samo jak dobrze zjeść. Stroni od rywalizacji, ale jeśli się w coś angażuje, to na sto procent.
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki