
Trzeba przyznać, że większość produkowanych przez Netflixa filmów stoi na niższym poziomie niż seriale. Na liście do obejrzenia mam kilka pozycji, które zakrawają na ambitne i dobre produkcje, ale to się dopiero okaże. Niestety moje dotychczasowe spotkania z autorskimi produktami Netflixa były rozczarowujące. To się jednak zmieniło po obejrzeniu recenzowanego materiału.
Pasażer nr 4 nie jest oczywiście produkcją oscarową. Można jednak o nim zdecydowanie powiedzieć, że to dobre sci-fi, które ogląda się przyjemnie i bez żenady. Przynajmniej do pewnego momentu. Fabuła opowiada los trojga astronautów, którzy podczas lotu na Marsa napotykają na niespodziewanego pasażera w ścianie. To jest pierwsza głupotka – konstruktorzy rakiety nie zauważyli, że ktoś jest w środku. Zresztą, tu rodzi się sporo innych pytań. Takich jak choćby: w jaki sposób pasażer na gapę przeżył start? Jak długo się tam znajdował? I kolejne. W porządku, potrzebujemy zarysu fabuły, niech będzie. W celu podkręcenia dramatyzmu i w ramach ekspozycji dostajemy informację, że pierwotnie statek był projektowany dla dwóch osób, ale został przerobiony, by zmieścić trzy. Kolejną nielogicznością jest to, że kluczowy system na statku – podtrzymywania życia zostaje uszkodzony i – uwaga! – załoga nie posiada części zapasowych, by go naprawić.

Od tego momentu rozpoczyna się cykl działań mających na celu przeżycie załogi. Z początku są one nawet interesujące, kiedy przeplatają się z ciągłym dylematem moralnym dotyczącym potencjalnych kroków. Niestety z czasem to się nudzi i dosyć ciekawa koncepcja przestaje cieszyć. Ratują to wszystko odtwórcy ról. Przyznam szczerze, że z obsady znam tylko żeńską część – Annę Kendrick oraz Toni Collette. To dwie bardzo znane aktorki, więc ich profili chyba nikomu nie muszę przytaczać. Nie wiem, jakim cudem nie miałem dotąd wielkiej styczności z Danielem Daem Kimem. Jest to trochę szokujące, bo grał on w tylu znanych markach, a jakoś się rozminęliśmy. No dobra, widziałem kilka odcinków Hawaii 5-0, ale to za mało, by coś stwierdzić, do tego to było lata temu. Shamier Anderson jest natomiast dla mnie w pełni nowością. Nie widziałem kompletnie nic z jego udziałem. Cała obsada gra fenomenalnie. Widać to zwłaszcza w scenach komunikacji z Ziemią. Został tutaj zastosowany ciekawy zabieg – otóż obserwujemy załogę statku i ich rozmowę, ale bez kontekstu drugiej strony, tzn. nie widzimy odbiorców ani nie słyszymy ich odpowiedzi. Genialnie wypada tu zwłaszcza Toni Collette. Wszyscy wiedzą, że to wybitna aktorka i miło, że postanowiła wykazać się swoim warsztatem w małym w zasadzie projekcie.

Anna Kendrick niestety znowu gra postać, którą widzimy w każdej jej roli. Przyznam, że jest to już trochę nużące i chciałbym zobaczyć ją w czymś nowym. Niemniej też wypada nieźle. W zasadzie dotyczy to wszystkich aktorów, zwłaszcza że ich postacie zbudowane są na archetypach. Nie kupuję tylko trochę dramatyzmu w wykonaniu Kima. Wydawał się jakiś taki sztuczny i nad wyraz.

Za reżyserię odpowiada nowicjusz – Joe Penna, którego to dopiero drugi film. Wyszło mu lepiej, niż bym mógł się spodziewać. Jego pierwsza produkcja – Arktyka zebrała lepszy odzew, ale z kolei Pasażer nr 4 jest zorganizowany na większą skalę. Warto też dodać, że wcześniej Penna był youtuberem. Moim zdaniem to fajnie, że internetowi twórcy zaczynają przechodzić do większych projektów.

Najbardziej rozczarowała mnie końcówka, bo była typowym efekciarskim, głupim finałem. Dużo lepsze dla tego typu filmu byłoby, gdyby udała się któraś z wcześniejszych prób ratunku. Ewentualnie opcja braku ratunku też by lepiej pasowała. Pod koniec wjeżdżają też efekty specjalne i są okropne. Tak jak całość operuje na pięknych ujęciach, tak po prostu brak mi słów na tamten potworek.

Pasażer nr 4 nie jest najlepszym filmem, jaki widziałem. Nie powiem, żebym oglądał go też z pełną uwagą. Gdzieś w połowie zacząłem podczas seansu zerkać w telefon. Jest to jednak całkiem przyjemny film, który można obejrzeć w leniwe popołudnie. Obsada aktorska bardzo podnosi jakość całości i wizualnie jest to bardzo ładna produkcja (oprócz tych okropnych efektów w finale). Hej – jest na Netflixie, czemu więc nie dać jej szansy? Może wam bardziej podejdzie.
Tytuł oryginalny: Stowaway
Produkcja: Netflix
Platforma: Netflix
Typ: film
Gatunek: science-fiction
Data premiery: 22.04.2021
Twórcy: Joe Penna
Obsada: Anna Kendrick, Daniel Dae Kim, Shamier Anderson, Toni Collette